Wierni przybywali na plac Świętego Piotra od wczesnego rana.
Liturgia w Niedzielę Palmową upamiętnia uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy, na pięć dni przed Jego ukrzyżowaniem.
Uroczystą Mszę Świętą odprawił przy ołtarzu subdziekan Kolegium Kardynalskiego ks. kard. Leonardo Sandri. Papież wygłosił homilię.
„Nie zostaliśmy pozostawieni przez Boga sami. Zatroszczmy się więc o tych, którzy zostali osamotnieni” – zachęcał dziś Papież podczas homilii na Niedzielę Męki Pańskiej. Franciszek nawiązywał do jednego wołania Jezusa z odczytywanego podczas Mszy opisu Pasji wg św. Mateusza: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” (Mt 26,46). Ojciec Święty zauważył, że te słowa zostają wypowiedziane w momencie kulminacji cierpień Zbawiciela.
Chrystus przeżył okrutne męczarnie fizyczne i psychiczne, ale takie poczucie osamotnienia, w którym woła tu do Boga, stanowi szczyt boleści; to ból ducha – zaznaczył Papież.
Papież: Bóg wszedł w totalne opuszczenie dla nas
„Dlaczego posunął się tak daleko? Dla nas – nie ma innej odpowiedzi. Dla nas. Bracia i Siostry nie uczestniczmy dziś w spektaklu, każdy z nas, słysząc o opuszczeniu Jezusa powinien sobie powiedzieć: «to dla mnie, to opuszczenie jest ceną, którą zapłacił dla mnie» Stał się solidarny z nami aż po kres, aby w pełni być z nami. Doświadczył opuszczenia, aby nie pozostawić nas zakładnikami rozpaczy i aby na zawsze stać u naszego boku. Bracie, siostro, uczynił to dla mnie, dla ciebie, aby kiedy ja, ty czy też ktokolwiek inny zostanie przyciśnięty do muru, kiedy zagubi się w ślepym zaułku, pogrąży w otchłani opuszczenia, kiedy porwie go wir niekończących się pytań «dlaczego?» pozostających bez odpowiedzi, mógł znaleźć powód do nadziei. Jest Jezus, dla mnie, dla ciebie. – wskazał Papież. – Żadna z tych sytuacji nie stanowi końca, bowiem Jezus tam był i jest teraz z tobą: On cierpiał osamotnienie w byciu porzuconym, aby przyjąć w swojej miłości wszystkie nasze oddalenia. Aby każdy z nas mógł powiedzieć: w moich upadkach – każdy z nas upadł tyle razy i może teraz powiedzieć, w moich upadkach, w moim opuszczeniu, gdy czuję się zdradzony lub zdradziłem innych, odrzucony lub odrzuciłem innych i pozostawiony lub pozostawiłem innych, mogę pomyśleć o Jezusie zdradzonym, opuszczonym i pozostawionym. I w tym znajdziemy Go. Gdy czuję się źle i zagubiony, gdy nie mogę już sobie poradzić, On jest w tym ze mną, On tam jest. W tysiącach kaprysów «dlaczego», albo w tylu w moich pozostawionych bez odpowiedzi pytaniach: «dlaczego?» - On tam jest.“
W taki sposób, z wnętrza naszych pytań o sens i przyczynę trudnych doświadczeń, Pan daje ukazuje nam światło nadziei – zauważył Franciszek. Ojciec Święty dodał, że owo wejście w naszą samotność stanowi dla nas jednak nie tylko możliwe pocieszenie oraz lekarstwo, ale także wezwanie do zwracania uwagi na cierpiących bliźnich.
Papież: Chrystus opuszczony motywuje nas do szukania i miłowania Go w opuszczonych
„Bracia i siostry, taka miłość, oddająca się dla nas całkowicie, aż do końca, może przemienić nasze serca z kamienia w serca z ciała. Jest to miłości zdolna do litości, czułości, współczucia – to styl Boga: współczucie, czułość, bliskość – Bóg taki jest . Chrystus opuszczony motywuje nas, abyśmy szukali Go i miłowali w opuszczonych. W nich bowiem obecni są nie tylko oni sami, potrzebujący, ale również On, osamotniony Jezus, Ten, który nas zbawił, zstępując w głębię naszej ludzkiej kondycji – zaznaczył Franciszek. – Jest z każdym z tych opuszczonych aż do śmierci. Myślę o niektórych z nich… Niedawno pod kolumnadą umarł jeden z tzw. «ludzi ulicy», Niemiec. Umarł sam, opuszczony. Jezus jest dla każdego z nas. Tylu potrzebuje naszej bliskości, tyle opuszczonych. Także potrzebują czułości i bliskości Jezusa i dlatego wychodzę, aby Go znaleźć w opuszczonych i samotnych. On pragnie, abyśmy troszczyli się o najbardziej do Niego podobnych w skrajnym cierpieniu oraz opuszczeniu braci i siostry. To nie tylko pojedyncze osoby, ale dziś, drodzy bracia i siostry, bardzo wielu mamy «opuszczonych chrystusów». Całe narody poddaje się wyzyskiwaniu i pozostawia samym sobie; są ubodzy, którzy żyją na skrzyżowaniach naszych ulic, ubodzy, których spojrzeń nie mamy odwagi napotkać; są migranci, w których nie widzimy już twarzy, lecz liczby; są odrzuceni więźniowie czy osoby określane mianem problemu. Ale jest też wielu «chrystusów» niewidzialnych, ukrytych osamotnionych, odrzucanych w białych rękawiczkach: to nienarodzone dzieci, to starcy pozostawieni samym sobie – być może twój tata lub mama, dziadek czy babcia upuszczeni w domu dla starców- to chorzy, których nikt nie odwiedza, niepełnosprawni, którzy są lekceważeni, ludzie młodzi, którzy odczuwają wielką wewnętrzną pustkę, a których krzyku cierpienia nikt tak naprawdę nie słucha. I nie znajdują innego sposobu (jak tylko ten) na samobójstwo... Dzisiejsi porzuceni. Dzisiejszy chrystusi.“
na podst. "Radio Watykańskie", "Nasz Dziennik", APW, PAP