Papież: wracamy do korzeni, do korzeni wiary
„Z tej krainy wyruszył mój ojciec, by wyemigrować do Argentyny; i do tej krainy, cennej dzięki dobrym produktom ziemi, a przede wszystkim dzięki autentycznej pracowitości ludzi, przybyłem, aby odkryć na nowo smak korzeni – wskazał Ojciec Święty. – Ale dziś jeszcze raz, to Ewangelia prowadzi nas do korzeni wiary. Znajdują się one w jałowej glebie Kalwarii, gdzie ziarno Jezusa, umierając, sprawiło, iż zrodziła się nadzieja: zasiane w sercu ziemi, otworzyło nam drogę do nieba. Przez swoją śmierć dało nam życie wieczne; poprzez drzewo krzyża przyniosło nam owoce zbawienia. Spójrzmy zatem na Niego, na Ukrzyżowanego.“
Franciszek zaznaczył, że ten cierpiący Jezus to nasz Król. Co ważne, jak podkreślił Papież, widzimy Go przed sobą jako mającego szeroko otwarte ramiona, jakby chcącego nas nimi ogarnąć.
Papież: nasz Król przyszedł w naszą rzeczywistość
„Tylko wkraczając w Jego objęcia rozumiemy – rozumiemy, że Bóg posunął się aż do tego stopnia, aż do paradoksu krzyża, właśnie po to, aby wziąć w ramiona wszystkich nas, nawet to, co było od Niego najdalsze: naszą śmierć (…), nasze cierpienie, nasze ubóstwo, nasze słabości, nasze biedy. Objął to wszystko. Stał się sługą, aby każdy z nas mógł poczuć się synem: zapłacił własną służbą za nasze synostwo; pozwolił, by Go znieważano i wyśmiewano, aby w każdym poniżeniu nikt z nas nie był już więcej sam; pozwolił, by Go ogołocono, żeby nikt nie czuł się odarty z godności; wstąpił na krzyż, aby w każdym ukrzyżowanym człowieku na przestrzeni dziejów była obecność Boga – powiedział Franciszek. – Oto nasz Król, Król każdego z nas, Król Wszechświata, przekroczył bowiem najdalsze granice tego, co ludzkie, wszedł w czarne dziury nienawiści, w czarne dziury opuszczenia, aby rzucić światło na każde istnienie i ogarnąć każdą rzeczywistość. Bracia, siostry, to jest Król, którego uroczystość dzisiaj obchodzimy! Niełatwo Go zrozumieć, ale to nasz Król. A pytanie, jakie musimy sobie zadać, brzmi: czy ten Król wszechświata jest Królem mojego istnienia? Czy Mu ufam? Jak mogę Go czcić jako Pana wszystkich rzeczy, jeśli nie stanie się On również Panem mojego życia?“
Wśród możliwych reakcji na Ukrzyżowanego Władcę przeważa postawa gapiów wyśmiewających Pana. Jak wskazał Ojciec Święty, wielu patrzy się tylko na cierpienie i głębię ludzkiego doświadczenia z jego ciemnymi stronami, bez jakiegokolwiek zaangażowania z własnej strony. Namawiają siebie nawzajem, a nawet samego Jezusa, do obojętności, do myślenia przede wszystkim o sobie. Ta fala ostatecznie stanowi źródło zła w świecie i jej - jak podkreślił Franciszek, warto się przeciwstawić.
Papież: wracamy do korzeni, do korzeni wiary
„Wśród tylu gapiów jeden się angażuje – to «dobry łotr». Inni wyśmiewają Pana, a on mówi do Niego i przyzywa Go po imieniu: «Jezu»; wielu ciska w Niego swój gniew, a on wyznaje swoje grzechy Chrystusowi; wielu mówi «wybaw sam siebie», a on się modli: «Jezu, wspomnij na mnie» (w. 42) (…). W ten sposób złoczyńca staje się pierwszym świętym: na chwilę staje się bliski Jezusowi, a Pan zatrzymuje go przy sobie na zawsze. Teraz Ewangelia mówi o dobrym łotrze nam, aby zaprosić nas do przezwyciężenia zła poprzez zaniechanie bycia gapiami – wskazał Papież. – Od czego zacząć? Od zaufania, od wzywania Boga po imieniu, tak jak to uczynił dobry łotr pod koniec życia odkrywając na nowo odważne zawierzenie dzieci, które pokładają ufność, proszą, nalegają. I w zaufaniu przyznaje się do swoich błędów, płacze, ale nie nad sobą samym, lecz przed Panem. A my, czy mamy to zaufanie, czy przynosimy do Jezusa to, co nosimy w sobie, czy ukrywamy się przed Bogiem, może z odrobiną sacrum i kadzidła (…)? Ten, kto praktykuje ufność niczym dobry łotr uczy się wstawiennictwa, uczy się przynoszenia do Boga tego, co widzi, cierpienia świata, spotykanych osób; mówienia Jemu, jak dobry łotr: «wspomnij na mnie Panie!». Nie jesteśmy na świecie tylko po to, aby sami się zbawić, ale aby zaprowadzić naszych braci i siostry w objęcia Króla.“
"Radio Watykańskie"