W bazylice Notre-Dame de la Trinité pojawił się mężczyzna o północnoafrykańskich rysach twarzy. Miał na sobie dżellabę, typowe dla tamtejszych muzułmanów ubranie. Niespokojnie krążył po kościele, szukał księdza. Nie znalazłszy go, zwrócił się w stronę Mekki i popadł w modlitewny trans. Zaniepokojony tym zachowaniem kościelny zadzwonił po policję. Służby bezpieczeństwa ujęły zamachowca zanim doszło do tragedii. Okazało się, że miał przy sobie Koran i długi kuchenny nóż. Jak stwierdzili funkcjonariusze antyterrorystycznej jednostki, podobnym nożem posłużył się przed rokiem zamachowiec w bazylice Matki Bożej w Nicei.
Niedoszły zamachowiec był wielokrotnie notowany w policyjnych kartotekach za różne przestępstwa. Nie był jednak zaklasyfikowany jako islamista. Na razie policja uznała go za człowieka niezrównoważonego i odesłała na badania psychiatryczne.
Katolicy nie ukrywają swego oburzenia. „Kiedy już dojdzie do zamachu, przyjeżdżają wszyscy ministrowie, jak na defiladę. A kiedy uda się zapobiec tragedii, twierdzą, że sprawa jest wątpliwa, że był to ktoś niezrównoważony” – mówi jeden z pracowników sanktuarium. Proboszcz parafii ks. Vincent Delaby jest poważnie zaniepokojony tą sytuacją. Tym bardziej, że on sam otrzymywał już wcześniej telefoniczne pogróżki, a jedna z parafianek widziała niedoszłego zamachowca, jak dzień wcześniej przyszedł do bazyliki na rozpoznanie.
Radio Watykańskie