Podobna wspólnota tworzy się już od pół roku przy kościele franciszkańskim pw. Wniebowzięcia NMP w Wilnie. Natomiast w Skojdziszkach od kilku lat raz w miesiącu spotyka się grupa Żywego Różańca, którą tworzą wyłącznie przedstawiciele płci silnej. Co ich sprowadziło do takich wspólnot? Dlaczego w XXI wieku istnieje potrzeba niekoedukacyjnej grupy formacyjnej? Czyżby mężczyźni mieli jakieś swoje tajemnice, a może, najzwyczajniej w świecie, mają potrzebę rozmowy o Bogu i sprawach duchowych w swój, typowo męski, sposób, czy też chcą przywrócić Kościołowi „męską” twarz? A może i jedno, i drugie…
Kościół „żeńskokatolicki”?
W czasach Starego Testamentu religia i praktyki religijne były domeną mężczyzn. Przede wszystkim to mężczyźni opowiadali o Panu Bogu, zarówno w świątyniach, jak i w gronie rodzinnym. Miejsce kobiet było w przedsionku. Podobnie Pan Jezus do grona apostołów wybrał mężczyzn i to oni tworzyli podwaliny Kościoła. Co prawda, to kobiety pierwsze pobiegły do grobu i to one otrzymały od Jezusa i Aniołów polecenie, żeby przekazały apostołom wieść o Zmartwychwstaniu. Najświętsza Maryja Panna jest najlepszym dowodem na to, że w planach Bożych także kobiety zajmują szczególne miejsce.
W miarę upływu czasu, szczególnie w ostatnich dziesięcioleciach Kościół, można powiedzieć stał się bardziej kobiecy. Poniektórzy mieszkańcy Wilna i Wileńszczyzny pamiętają, że w kościołach był podział na stronę męską i żeńską. Zazwyczaj kobiety gromadziły się w nawach, w których był ołtarz lub figura Matki Bożej, a mężczyźni tam, gdzie był Pan Jezus lub św. Antoni, czy św. Józef. Do niedawna nie spotykało się w posłudze ministrantów dziewcząt i kobiet. Teraz ta linia się zaciera: Słowo Boże czytają kobiety. Podobnie jest z rolą organisty – większość – to kobiety. Niektórzy proboszczowie niechętnie widzą dziewczynki w roli ministrantów, ponieważ, jak mówią, udział w tej posłudze dobrze wpływa na powołanie do kapłaństwa wśród chłopców. Gdy dziewczęta zdominują, skąd weźmiemy księży?
W parafiach pomocą służą zwykle kobiety. Więcej kobiet niż mężczyzn uczestniczy w Eucharystii i organizowanych przez proboszczów nabożeństwach, w grupach formacyjnych, wspólnotach. Według statystyk, więcej kobiet niż mężczyzn przystępuje do spowiedzi św. i komunii. Zwykle to kobiety są bardziej aktywne w życiu parafii niż mężczyźni. Żony częściej niż mężowie troszczą się o wspólną modlitwę w domu i katolickie wychowanie potomstwa. Czyżby Kościół stał się wyłącznie dla kobiet, bo mężczyzna jest w mniejszym stopniu otwarty na sferę religijną, bo trudniej jest mu mówić o Bogu, czy też wspólnie się modlić?
Gdyby dziś w naszych świątyniach nakazać wiernym zająć miejsce po „męskiej” lub „żeńskiej” stronie, wiadomo która świeciłaby pustkami, a w której byłoby za ciasno.
Wszystko przez te kobiety
– Czyja to wina, że w kościołach jest mniej mężczyzn? Wiadomo, że mężczyzn. Jesteśmy jak Adam, który po grzechu najzwyczajniej w świecie „schował się” od Pana Boga – twierdzi Czesław Naniewicz, który, jako jeden z pierwszych dołączył do grupy Mężczyzn św. Józefa. Dodaje przy tym, że dzisiejszy Kościół jest dla kobiet, a oni – członkowie grupy – starają się m.in. o to, żeby mężczyźni także byli zaangażowani w kościele.
Liturgia czy praca w katolickich grupach formacyjnych dostosowana jest bardziej do wrażliwości i emocjonalnych potrzeb kobiet niż potrzeb mężczyzn, których pociąga bardziej intelektualna refleksja i możliwość działania. Dlatego jest potrzeba grupy, która byłaby wyłącznie dla mężczyzn i proponowałaby metody atrakcyjne dla nich. Np. w ubiegłym roku Międzynarodowa Wspólnota Mężczyzn św. Józefa zorganizowała w Polsce międzynarodową pielgrzymkę na Jasną Górę pod hasłem „Oblężenie Jasnej Góry”. Jakież było zdziwienie organizatorów, gdy na spotkanie przybyło trzykrotnie więcej osób niż się spodziewano.
– Co ciekawe, że powstanie w Wilnie Wspólnoty św. Józefa zawdzięczamy… kobietom. Po tym, jak franciszkanie odzyskali klasztor, zaczęli organizować tam różne spotkania. Kilkakrotnie odbyły się tam rekolekcje dla kobiet. A co robić nam – mężczyznom? Postanowiliśmy więc stworzyć męską wspólnotę. Słyszałem, że przed kilku laty w Kownie i Szawlach powstały ruchy mężczyzn, a za pierwowzór mają wspólnoty z Ameryki – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiadał Raimundas Galminas, tercjarz franciszkański z kościoła św. Mikołaja. Po rozmowie z rektorem kościoła o. Markiem Dettlaffem, stwierdzili, że jest potrzeba takiej męskiej wspólnoty. Postanowili nie tworzyć czegoś nowego, a zaczerpnąć wzór z grupy formacyjnej, która od kilku lat świetnie działa w Ameryce, a której twórcą jest były strażak Donald Turbitt.
Zamiast Bułgarii – Litwa
Z kolei Czesław Naniewicz już kilka lat temu poznał podobną wspólnotę w Krakowie i chciał, żeby odpowiednik był w Wilnie.
– W Internecie wynalazłem działalność grupy św. Józefa w Krakowie, skontaktowałem się z nimi, ale wtedy przyciągnęła mnie wspólnota Tato.net, która skupia się na aktywnym przeżywaniu ojcostwa. To bardzo ważne, żeby ojciec miał dobry wpływ na wychowanie swoich dzieci, dlatego zacząłem tworzyć podobną wspólnotę wśród kolegów w Wilnie. Niemniej jednak, gdy usłyszałem, że franciszkanie chcą mieć Wspólnotę św. Józefa, od razu się zgłosiłem – tłumaczy Czesław Naniewicz, tato dwójki dzieci.
Wilnianie skontaktowali się z krakowianami. Jak się okazało, lider amerykańskiej Wspólnoty Mężczyzn św. Józefa miał być w Bułgarii. Niemniej jednak coś poszło nie tak i jego pobyt w tym kraju został odwołany. Krakowianie zaproponowali, żeby przyjechał do Wilna. Nawet zebrali na ten cel finanse. – To sprawa Opatrzności, ponieważ na wizytę Turbitta trzeba czekać kilka lat. Tymczasem my wspólnotę zaczęliśmy tworzyć pod koniec jesieni ubiegłego roku, a już w końcu stycznia doczekaliśmy się rekolekcji, które stworzyły podwalinę dla naszej grupy – opowiada Galminas.
W rekolekcjach udział wzięło około 60 mężczyzn. Oczywiście nie wszyscy zobowiązali się do regularnych spotkań. Wspólnotę Mężczyzn św. Józefa u franciszkanów tworzy czternastu członków. Spotkania, co drugi piątek, odbywają się według określonego planu, który jest opracowany na cały rok. Są to zebrania formacyjne, które pomagają mężczyznom wzrastać w wierze i ją świadomie przeżywać. Na spotkaniach czytają fragment z Pisma Świętego, rozważają go, dzielą się świadectwem wiary swego życia. Jak tłumaczy Galminas, chcą „zwrócić” mężczyzn Kościołowi oraz służyć przy kościele.
– Mamy ambitne plany: chcemy, aby przy innych kościołach też powstały grupy mężczyzn, którzy angażowaliby się w życie parafialne, pomagaliby kapłanom. Np. chcemy, by przy kapłanie było 24 mężczyzn. To taka podwojona liczba apostołów – zwierza się Raimundas Galminas.
Mężczyźni z tajemnicą
W kaplicy św. Faustyny w Skojdziszkach w każdą pierwszą niedzielę miesiąca spotykają się mężczyźni, którzy tworzą kółko Żywego Różańca, tzw. Różę. Tak jak w innych wspólnotach liczba członków nie jest określona, w tym przypadku ma ich być 20 – tyle cały różaniec ma tajemnic. Dowiedzieliśmy się o nich od naszego kolegi, Jana Lewickiego, który od lat należy do tej grupy. Patronem tej Róży jest św. ojciec Pio.
– Trzeba mieć świadomość, że codziennie, gdy każdy z nas odmówi jedną tajemnicę, to uczestniczy w całej modlitwie różańcowej – tłumaczy Jarosław Królikowski, który na spotkania zabiera gitarę i posługuje grą, a do śpiewu włączają się wszyscy obecni.
Zelatorem kółka jest Władysław Nowik. Jak mówi, przez kilka lat prowadził różaniec, w którym były same kobiety, angażował się także przy nabożeństwach majowych i czerwcowych pod krzyżem.
– W pewnym momencie postanowiłem zorganizować Żywy Różaniec dla mężczyzn. Kandydatów szukałem mniej więcej około roku. Nie mogłem zaproponować byle komu: wypatrywałem praktykujących, tych, którzy każdej niedzieli są w kościele. To odpowiedzialna sprawa, ponieważ zobowiązuje do stałej, choć niedługiej, modlitwy – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiada Władysław Nowik.
Spotykają się raz w miesiącu, po niedzielnej Mszy św., żeby wymienić różańcowe tajemnice. Przez miesiąc każdy modli się jedną tajemnicą, potem bierze następną. W czasie spotkania odmawiają wszyscy razem różaniec, koronkę, litanię, śpiewają piosenki. A śpiewać jest komu, bo w ich grupie jest też akordeonista Mieczysław Fedorowicz, który niegdyś grywał na weselach.
– Chcemy być świadkami wiary w Europie, która coraz bardziej ulega zeświecczeniu. Modlitwa nam w tym pomaga – tłumaczy Fedorowicz. Jak się okazuje, takie kółko różańcowe, gromadzące samych tylko mężczyzn, bardzo odpowiada jego członkom, którzy lubią konkrety i dyscyplinę. Każdego miesiąca mają wyznaczoną wspólną intencję. Np. w sierpniu modlą się za rolników, we wrześniu – za uczniów i nauczycieli, w październiku – za czcicieli Matki Bożej Różańcowej, w listopadzie – za zmarłych. Do tego dochodzą intencje prywatne oraz te, dotyczące Kościoła lokalnego. Podczas spotkań pamiętają o modlitwie za Ojca Świętego przed jego wizytą na Litwę, polecają Bogu posługę kapłanów pracujących w parafii. Nie zapominają o chorych: w ich grupie są tacy, którzy z powodu słabego zdrowia lub ze względu na sędziwy wiek nie uczestniczą w miesięcznych spotkaniach. Wtedy inni odwiedzają ich w domu.
Teresa Worobiej
Fot. autorka
Żywy Różaniec – międzynarodowy ruch religijny założony w XIX wieku przez Pauline-Marie Jaricot. Uczestnictwo w Żywym Różańcu polega na przynależności do grupy zwanej różą. Każda osoba z róży przez miesiąc odmawia jedną z tajemnic różańcowych. Pierwotnie róża liczyła 15 osób, obecnie zaś – po modyfikacji Różańca przez św. Jana Pawła II – 20.
"Tygodnik Wileńszczyzny"