Mówiąc o początkach kultu Bożego Miłosierdzia wspominamy „Dzienniczek” napisany przez s. Faustynę. Z niego czerpiemy przesłanie, jakie Jezus zostawił dla ludzi. Tymczasem nie tylko św. Faustyna, czy bł. Michał Sopoćko pozostawili ślad w rozpowszechnieniu kultu. Po przeszło 70 latach na światło dzienne zostały wydobyte pisma s. Heleny Majewskiej ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, której 50. rocznica śmierci minęła w grudniu ub. r. Być może ta okrągła data, jak i zainteresowanie postacią tej mistyczki, posłużyła za impuls dla zgromadzenia, aby zorganizować konferencje pt. „Dokończysz dzieło Faustyny” poświęcone życiu i działalności s. Heleny Majewskiej. Jedna z nich odbyła się w Białymstoku, druga – ostatniej niedzieli, 25 lutego w Wilnie, w klasztorze franciszkańskim.
Nie przesłaniać
S. Helena Majewska jest osobą zupełnie nieznaną na tle wydarzeń lat 20.-30., kiedy to w Wilnie „działali” Sopoćko i Faustyna. Bezhabitową zakonnicę ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów można nazwać zaginionym ogniwem w dziejach kultu, czy też jednym z elementów całości mozaiki Bożego Miłosierdzia. W roku 2014 staraniem Zgromadzenia Sióstr od Aniołów zostały wydane „Pisma Siostry Heleny Majewskiej”, zredagowane przez kapłana z Bydgoszczy ks. Michała Damazyna. Właśnie z tych pism, które przechowuje zgromadzenie, dowiadujemy się o jej wewnętrznym, mistycznym świecie oraz o jej wpływie na rozwój kultu Miłosierdzia Bożego.
Po śmierci siostry Faustyny ks. Sopoćko został sam, obarczony misją kontynuowania dzieła zmarłej mistyczki. I oto półtora roku po śmierci Faustyny do ks. Michała Sopoćki zgłasza się zakonnica, która ma niemal takie same objawienia jak siostra Faustyna. Objawienia te przynaglają do ustanowienia w Kościele święta Miłosierdzia Bożego, założenia zgromadzenia, o które prosił Jezus. Co ciekawe, że sama s. Helena ani nie znała siostry Faustyny, ani nic nie wiedziała o jej objawieniach. Dla ks. Sopoćki była to wielka nadzieja, znak od Opatrzności, że powinien kontynuować swą drogę. Siostra Majewska przez kilka lat, w okresie okupacji, prowadziła dziennik mistyczny, w którym zapisywała treść objawień. Nawet zastanawiała się, czy nie wstąpić do nowego Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, którego założycielem był ks. Sopoćko. W ostatniej chwili jednak miała objawienie, w którym usłyszała od Jezusa, że On przygotowuje dla niej inną drogę, że ma pozostać w Zgromadzeniu Sióstr od Aniołów i ma się usunąć w cień, żeby nie przesłaniać sobą siostry Faustyny Kowalskiej. Ta pokorna zakonnica rzeczywiście usunęła się w cień, nie przesłoniła Faustyny i to usunęła się w cień tak skutecznie, że znikła na kilkadziesiąt lat ze świadomości osób wierzących. O jej tajemniczych przeżyciach wiedziały siostry ze zgromadzenia, ale żadna bodajże nie domyślała się o tym za jej życia.
– Ona była bardzo cichutka i bardzo mało mówiła. Ze wszystkim się zgadzała. Co przełożeni powiedzą, ona przeciw nic nie miała. Nikt nawet nie myślał, że miała objawienia. Siostra jak siostra i już. Dopiero, jak przeczytałyśmy „Dzienniczek”, to wszystkie mówiłyśmy: o Boże, mój Boże, nie wiedziałam, że ze świętą mieszkam – wspomina s. Teresa z Wilna.
Na katechezę po jabłka
Prelegenci obu konferencji – to historycy oraz znawcy życia duchownego. Inicjatorką zorganizowania prelekcji, a także ukazania światu s. Heleny Majewskiej jest s. Rita Gvazdaitytė, która pracuje w Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego, ale z katechezą łączy też pasję historyka i wspólnie z koleżanką – nauczycielką muzyki w Gimnazjum im. św. Jana Bosko w Jałówce, Alicją Dacewicz – postanowiła zorganizować konferencję. W Białymstoku, zorganizowane z inicjatywy ks. Michała Damazyna, forum odbyło się na szczeblu międzynarodowym, w Wilnie zgromadziło miejscowe środowisko katechetów, sióstr, miłośników historii. Jednym z owoców konferencji w Białymstoku był list skierowany do abp. Gintarsa Grušasa o możliwość rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego s. Majewskiej. Zezwolenie może wydać biskup miejsca, na którym został pochowany ewentualny kandydat na Ołtarze. List podpisali uczestnicy konferencji.
– Jestem wdzięczna tym ludziom, którzy poświęcając swój wolny czas przeszukiwali archiwa, żeby przybliżyć nieznane lata życia Majewskiej. Wiele w tym zakresie zdziałała Alicja Dacewicz, która wysłała nawet listy do archiwów w Rosji, które gromadziły teczki więźniów z łagrów, a Majewska spędziła 6 lat na katordze – w rozmowie z „Tygodnikiem” mówiła s. Rita.
Prelegenci w Wilnie skupili się nie tylko na przybliżeniu postaci siostry Heleny, ale też ukazali sytuację, w jakiej znalazła się Wileńszczyzna i archidiecezja wileńska w okresie wojennym i powojennym. Dr Irena Mikłaszewicz opowiedziała o polityce władz radzieckich wobec zgromadzeń zakonnych na Wileńszczyźnie.
– Kapłanom-zakonnikom przedstawiono możliwość „dobrowolnego” opuszczenia zakonu i podjęcia pracy jako kapłani diecezjalni. Z kolei o siostrach nikt nie myślał, zdaniem władz komunistycznych, po rozwiązaniu zakonów, siostry miały wieść życie świeckie i utrzymywać się z pracy rąk własnych – opowiadała dr Mikłaszewicz. Podkreśliła przy tym, że siostry, co prawda zostały pozbawione swego mienia klasztornego, niemniej jednak wiodły życie zakonne w ukryciu. Nie mogły np. nosić habitów, ale nadal mieszkały w małych wspólnotach w mieszkaniach w blokach, miały formację, o którą troszczyli się kapłani-zakonnicy (też ukrywający się). Pracowały w różnych miejscach – szpitalach, szkołach, urzędach, fabrykach, nie afiszując swojej przynależności do zgromadzenia. Wspierały też księży w przygotowaniu dzieci do sakramentów. – Co ciekawe, że mimo ukrycia, ludzie dowiadywali się o takich siostrach, a zgromadzenia wciąż miały nowe powołania. W okolicy Bujwidz, skąd pochodzę, mieszkały dwie siostry anielanki i sąsiedzi o tym wiedzieli, lecz głośno nikt nikomu nie mówił. Gdyśmy z siostrą chodziły na przygotowanie do I komunii św., to mama nas pouczała: „Jeśli ktoś zapyta, dokąd idziecie, to mówcie, że po jabłka” – dzieliła się swoimi wspomnieniami Mikłaszewicz.
Po źródła do archiwum
Tomasz Bożerocki, nauczyciel historii z Gimnazjum im. J. Słowackiego w Bezdanach przedstawił wizerunek narodów Wileńszczyzny w dokumentach Armii Krajowej. W swej prelekcji przedstawił m.in. sytuację mniejszości narodowych w II RP.
S. Agnieszka Rutkowska ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego opowiedziała o postawie ufności w życiu św. Faustyny Kowalskiej i bł. Michała Sopoćki. Warte uwagi, że to właśnie s. Helena Majewska stała u początków powstawania nowego zgromadzenia, którego założenia podjął się ks. Michał Sopoćko już po śmierci s. Faustyny. Pierwsze kandydatki do nowego zgromadzenia przechodziły formację pod okiem sióstr od Aniołów.
Albert Wołk, nauczyciel historii w Gimnazjum im. Stefana Batorego w Ławaryszkach opowiedział o swojej pracy w archiwach. Żmudne, ale ciekawe zajęcie, daje możliwość zbadania życia Majewskiej, o którym tak naprawdę niewiele wiemy. S. Helena, na polecenie Jezusa, starała się być na uboczu, niejako w ukryciu. W archiwach w Wilnie zachowały się źródła dotyczące jej rodziny, przyjazdu Majewskich do Wilna, otrzymania polskiego obywatelstwa, a także lat powojennych i z okresu przesłuchania w więzieniu.
– Ze spraw, które zachowały się w archiwach, dowiadujemy się, że siostra Helena Majewska była oskarżana o przynależność do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, że pisała kronikę, a także była powiązana z księdzem Ząbkiem, którego nazwano agentem Watykanu i za jego ukrywanie w Pryciunach siostry od Aniołów zostały zesłane do łagrów. Z dokumentów Litewskiego Archiwum Nadzwyczajnego dowiadujemy się też o sądowym wyroku: 10 lat poprawczego obozu pracy Minłagu, KOMI – opowiadał Albert Wołk, który także jest zaangażowany w poszukiwanie w archiwach jak najwięcej materiałów dotyczących życia Majewskiej.
Wizjonerka, apostołka i męczennica
W latach 1946-1949, na sugestię matki generalnej s. Helena Majewska korzystała z duchowego kierownictwa franciszkanina o. Kamila Wełymańskiego. O postaci bogobojnego zakonnika opowiedział dr o. Józef Makarczyk, który wygłosił odczyt, przygotowany przez dr. o. Marka Adama Dettlaffa. Franciszkanin przedstawił zgromadzonym, jak ważną rolę w życiu świętych i błogosławionych pełnili kierownicy duchowni, zaś ich rady odczytywano jako wolę Boga, której trzeba zawsze i bezwzględnie się podporządkować.
– Na przykładzie osób współczesnych Helenie Majewskiej (np. św. Maksymilian M. Kolbe, św. Faustyna), a już wyniesionych do chwały ołtarzy, widzimy, jak wielką rolę odgrywali spowiednicy i kierownicy duchowni. S. Helena Majewska, żyjąc w tych samych realiach, opierając się na woli przełożonych, korzystała z posługi sakramentalnej i duchowej o. Kamila, który należał do awangardy duchowieństwa w Wilnie. Rady o. Kamila stanowiły „wolę Bożą” w życiu s. Majewskiej – mówił o. Józef, podkreślając, że spowiednik nigdy, pod żadnym pozorem nie może wyjawić tajemnicy spowiedzi, dlatego o tym, jakie to były rozmowy, nie wiemy.
Alicja Dacewicz opowiedziała o Helenie Majewskiej jako wizjonerce, ukrytej apostołce Miłosierdzia Bożego, matce dusz i męczennicy. Wizje Jezusa s. Helena miewała od dzieciństwa. Jak sama pisała w dzienniczku, Jezus przychodzi do niej w różnej porze i okolicznościach dnia. Opis wizji, które otrzymuje od Jezusa, kończy ich wytłumaczeniem, interpretacją.
– To Chrystus nazywał s. Helenę Majewską apostołką. Miała zatem nie tylko sama zaufać miłosierdziu Boga i wypraszać je dla innych, ale i mieć swój udział w głoszeniu go światu. Także Chrystus nazwał ją męczennicą, zapowiadając cierpienia, które dotknęły siostrę na zesłaniu, w łagrach. Np. gdy dwa lata pracowała pod kierownictwem Żydówki, która była bardzo surowa dla więźniarek, ofiarowała swoje cierpienia jako zadośćuczynienie za możliwe uchybienia wobec sióstr w czasach, gdy sama była przełożoną – opowiadała Alicja Dacewicz, cytując przy tym słowa zakonnika o. Pawła Bortkiewicza, który stwierdził, że „warunki łagrowe weryfikują prawdziwy obraz miłosierdzia chrześcijańskiego. Przykładem deformacji postawy miłosierdzia może być obserwacja, według której w ZSRR miłosierdzie było – z założeń systemowych – wręcz wstydem i występkiem”.
Zwieńczeniem konferencji były przedstawione przez siostrę Ritę wspomnienia o Majewskiej współsióstr oraz kapłanów i świeckich, którzy ją znali. Jedno ze wspomnień dotyczy jej okresu pracy w szkole nr 5 na Antokolu w Wilnie, gdzie pracowała przez kilka lat jako sekretarka. Podzieliła się nimi absolwentka placówki Helena Mickiewicz-Norejko.
– W 1949 roku uczyłam się w szkole nr 5 i tam poznałam panią Helenę. Była bardzo miła, taka opiekuńcza, jeśli miałam jakieś niedociągnięcia, problemy, to do niej biegłam, by poradzić się i porozmawiać, dlatego, że moja mamusia wtedy była w szpitalu i ja byłam sama. Nie wiedziałam, że jest siostrą. Wyglądała na osobę pobożną. Zawsze podchodziła z sercem, była uśmiechnięta, przyjacielska i nigdy nikogo nie odtrąciła. Z uwagi na taki jej stosunek, miałam do niej zaufanie – wspominała absolwentka „Piątki”.
Teresa Worobiej
Fot. autorka i archiwum
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.