– Przez te lata tylko raz poczułem zmęczenie w walce o klasztor. To było gdzieś trzy miesiące przed oddaniem… Wtedy mój przyjaciel powiedział: „Ojcze, najciemniej jest zawsze przed wschodem słońca”. Słowa te okazały się prorocze. Trzeba się modlić, aby władze Litwy trwały w dążeniu do sprawiedliwości społecznej. By nie tylko my, ale i inni ludzie mogli wrócić do swojej własności, którą niegdyś utracili przez nieczuły system – dzieli się swoimi spostrzeżeniami o. Marek Adam Dettlaff, gwardian klasztoru i rektor kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny na Piaskach w Wilnie.
Przyjemny ból głowy
Niczym grom z jasnego nieba spadła na wilnian wieść o tym, że władze Litwy postanowiły przekazać klasztor franciszkanom. Czyn ten, tak oczekiwany, poprzedzony był sądami, modlitewnym szturmem do Nieba i gorączkowym czekaniem. Niemniej jednak wielu, jeśli nie większość, franciszkańskich stronników nie wierzyło, że 5700 m2 w centrum wileńskiej starówki może być zwrócona prawowitym właścicielom. Nie brakowało ironii ze strony krajowych mediów – po co dla kilku franciszkanów tak ogromny klasztor albo jak można oddawać kolebkę litewskości (mieściła się tutaj przed wojną szkoła litewska) dla Polaków, nieznających języka litewskiego? „Zabłysnął” też patriarcha litewskich konserwatystów Vytautas Landsbergis, który oświadczył, że majątek państwa litewskiego zamiast litewskiemu Kościołowi katolickiemu został przekazany Kościołowi polskiemu.
Tymczasem – jak mówią franciszkanie – Opatrzność czuwała… Wielu wiernych nieustannie się modliło, ofiarowując posty, jałmużnę i modlitwy w intencji zwrócenia klasztoru. Grupa wiernych gromadziła się sobotami na modlitwie różańcowej i w procesyjnym szlaku obchodziła klasztor ulicą Trocką, Franciszkańską, Lidzką i Kiejdańską, głośno błagając wstawiennictwa Najświętszej Panienki, patronującej zakonowi i klasztorowi.
Franciszkanie, od razu, jak tylko otrzymali wiadomość o zwróceniu klasztoru, zaczęli czynić wszelkie zabiegi, by mieć w rękach dokumenty potwierdzające własność. Odbywało się wszystko w ostatnich dniach Wielkiego Postu – były to więc swoiste „rekolekcje” i egzamin na cierpliwość. Wielu nie kryło się z uszczypliwym komentarzem, że klasztor przyprawia teraz o ból głowy: jak tu zarządzać budynkiem.
– To jest przyjemny ból głowy i w całym tym zamieszaniu, znajdujemy czas na wspólnotową i indywidualną modlitwę, bo to ona tworzy fundament życia naszego – zakonników i wszystkich chrześcijan. A Bóg działa nie tylko w kaplicy, ale też przez ludzi, przez których daje różne natchnienia. Bez modlitwy, tej rozmowy z Bogiem, wszystko się posypie – tłumaczy o. Marek.
Walka o Królestwo Boże
Zakonnik z uśmiechem dodaje, że i tak w klasztorze sporo się sypie – 90 proc. dachu wymaga natychmiastowej wymiany. Podczas ulew, które nawiedziły Litwę w czasie ostatniego lata, trzeba było ustawiać w wielu miejscach miski, gdyż woda przeciekła na poddasze i lała się na korytarze. Ponad 2 tys. m2 klasztornego budynku wymaga gruntownego remontu. Z kolei koszty utrzymania – to ponad 7 tys . euro (miesięcznie) latem, a zimą ponad kilkanaście tys. euro.
– Osobiście poświęciłem 23 lata na odzyskanie klasztoru. Była to walka nie tyle o rzecz materialną, co o odbudowanie sprawiedliwości i nadziei w ludziach. Miałem świadomość, że, jeśli mnie się uda, to i innym się uda. Miałem taką nadzieję w sobie dla innych, że warto starać się i walczyć o Królestwo Boże, które zaczyna się już tutaj, na ziemi. Jezus powiedział, że Królestwo Boże jest wśród nas. Więc odzyskanie klasztoru traktuję, jako kontynuację Bożej Ewangelii. A nie tak, jak nam zarzucają, że zależy nam tylko na sprawach materialnych. Tu chodziło o coś więcej: aby Boże dzieła były dalej czynione. Przecież wiemy, jak przeciwnicy wiary Chrystusowej zabierali podstawę materialną, żeby ograniczyć działalność Kościoła wśród wiernych. My teraz możemy organizować w klasztorze rekolekcje, projekty i dni skupienia, bo mamy ku temu odpowiednią podstawę materialną. Do współpracy możemy zapraszać zakonników, kapłanów i osoby świeckie też z innych krajów – rozważa gwardian.
Natomiast jego współbrat o. Józef Makarczyk porównuje czas walki o klasztor do chodzenia Izraelitów po pustyni. Zanim dotarli do Ziemi Obiecanej, tułali się 40 lat. Taka była wola Stwórcy, który chciał ich oczyścić, wypróbować, nauczyć wytrwałości, zawrzeć przymierze, którego owocem było 10 przykazań. Podobnie franciszkanie po zakończeniu II wojny światowej nie mogli wrócić na swoje. Zaś o. Kamil Wielemański „zaliczył” nawet tułaczkę na Syberię. Po powrocie z łagrów nie pojechał do Polski, tylko powrócił do Wilna i stał się symbolem niezłomnej nadziei. Zawsze bowiem wierzył, że franciszkanie odzyskają swoje mienie w grodzie Giedymina.
Sam Duch Święty objawia, co chce mieć w klasztorze
Na kilka miesięcy przed śmiercią o. Kamil dowiedział się, że zwrócono kościół. Jego pogrzeb odbył się w odzyskanej, na wpół zrujnowanej, świątyni. Wynosząc trumnę na cmentarz, bracia zastukali nią w drzwi klasztoru… Symboliczny jest fakt, że właśnie w wigilię śmierci tego świątobliwego ojca klasztor został zakonowi zwrócony.
Franciszkanie są przekonani, że to sam Duch Święty objawia im, co chce mieć w klasztorze – przede wszystkim w taki prosty sposób, jak inni ludzie, czy też znaki czasu. Wiele pomysłów ukształtowało się przez rozmowy… Od kilku lat działalność przy kościele prowadzi Centrum Kultury Franciszkańskiej, którego staraniem ukazują się kolejne wydania z serii „Studia Franciscana”. M.in. podobnie jak przed wojną na poświęcenie klasztoru została przygotowana książka o franciszkanach na Litwie. Tyle że nie jest to mała broszurka, lecz solidna publikacja, na kilkaset stron, przygotowana przez o. Marka. Dedykował ją wszystkim, którzy „pokochali to miejsce”.
– Myślę, że Bóg dał czas, abyśmy dojrzeli do świadomości, że to On jest gospodarzem tego miejsca. My zaś powinniśmy się podporządkować Jego woli i uczynić wszystko, aby w tym miejscu odczuwało się Jego obecność. Tworzymy centrum materialne i duchowe w wymiarze kulturalnym: będzie praca związana z działalnością naszego zakonu, z wkładem franciszkanów w kulturę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Chcemy założyć tutaj bibliotekę, muzeum zakonne, żeby zaakcentować ślady naszej obecności w Wilnie – opowiada franciszkanin, podkreślając, że zakonnikom nie chodzi o komercję, tylko to, żeby klasztor żył życiem chrześcijańskim, duchowym, Bożym…
Teresa Worobiej
***
Franciszkańscy męczennicy
W roku założenia Wilna przez księcia Giedymina (1322), na zaproszenie Gasztolda, miało tu dotrzeć 14 misjonarzy franciszkańskich. Na Wielkanoc 1333 roku zostali przez pogan zamordowani: 7 z nich ścięto, a pozostałych siedmiu ukrzyżowano. Trzy krzyże górujące nad Wilnem są na pamiątkę tamtego wydarzenia. Nowa grupa franciszkańskich misjonarzy w liczbie 36 przybyła tu za generalstwa Gerarda Odona. Gasztold wybudował im kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zwany Matki Bożej na Piaskach. 24 maja 1341 r. na Wilno napadli Tatarzy i wymordowali tych misjonarzy, a razem z nimi i Gasztolda, który przywdział habit franciszkański. Zakon znowu wysłał nową grupę franciszkanów, którzy w liczbie 46 pracowali aż do urzędowego chrztu Litwy w 1386 roku. Pierwszym biskupem w Wilnie został franciszkanin Andrzej Wasillo z rodu Jastrzębców. 7 sierpnia 1403 roku w czasie najazdu na Wilno schizmatyckich moskali zostali znowu umęczeni liczni franciszkanie z gwardianem Aniołem na czele.
***
Wkrótce po oficjalnym przyjęciu przez Litwę chrześcijaństwa franciszkanie rozpoczęli budowę kościoła i klasztoru poza obwarowaniami miejskimi, w okolicach Bramy Trockiej – w miejscu, które zyskało nazwę Piaski. W 1390 r. niedokończoną budowlę zniszczyli Krzyżacy podczas ataku na Wilno. Po tym franciszkanie postanowili się przenieść w obręb miasta i podjęli na nowo budowę świątyni. Poświęcenie nowego kościoła odbyło się w 1421 r. W ciągu wieków kościół kilkakrotnie ulegał pożarom lub był niszczony na skutek działań wojennych. Równolegle z przebudową kościoła franciszkanie odbudowywali też klasztor spalony podczas pożaru w 1749 r., nadali mu klasycystyczny kształt, który przetrwał do dzisiaj.
***
W XVIII wieku w klasztorze działała drukarnia, zaś w roku 1812 podczas kampanii napoleońskiej kościół został zarekwirowany na potrzeby wojska i stał się magazynem zbożowym. W 1862 r., w okresie poprzedzającym wybuch Powstania Styczniowego, na przykościelnym cmentarzu odbywały się masowe manifestacje patriotyczne. Po stłumieniu powstania w 1864 r. Murawiow w odwecie zlikwidował zakon i rozkazał zamknąć kościół, który w latach 1872-1876 przebudowano, tworząc wewnątrz kondygnacje, po czym urządzono w nim archiwum państwowe. W 1918 r. przywrócono kościołowi jego funkcje sakralne i rozpoczęto remont. Franciszkanie powrócili do swojego kościoła w 1934 r. Starania o formalny zwrot kościoła i klasztoru trwały jeszcze parę lat i dopiero Sąd Najwyższy w Warszawie zadecydował o definitywnym oddaniu mienia zakonnikom. Po 1945 r. kościół został ponowie zamknięty przez władze komunistyczne. Pełnił on razem z klasztorem rozmaite funkcje, m.in. magazynowe i ulegał przez dziesięciolecia daleko idącej degradacji. Ołtarz główny oraz liczne dzieła sztuki sakralnej przekazano do innych kościołów. W kaplicy cmentarnej natomiast ulokowano sklep z pamiątkami.
Tygodnik Wileńszczyzny