Tego typu zwierzenia mają w Kościele wielką tradycję. Wystarczy wymienić „Wyznania” św. Augustyna czy wspomnienia André Frossarda „Bóg istnieje, spotkałem Go”. Teraz podobne im publikacje powróciły na nowo i to w wielkich nakładach. Zdaniem wydawców na taką właśnie literaturę jest dziś szczególne zapotrzebowanie, bo wspólnota wierzących ma poczucie wielkiej destabilizacji. Tymczasem zwierzenia marnotrawnych synów dodają otuchy, pokazują, co jest istotą wiary katolickiej, co w niej najbardziej pociąga. Są też dobrym prezentem dla przyjaciół czy krewnych będących ludźmi poszukującymi.
Autobiografie neofitów to literatura bardzo osobista, intymna, wręcz ekshibicjonistyczna. Z tego też względu jest ona bardzo zróżnicowana. Tym niemniej, jak stwierdza dziennik La Croix, w historiach nawróceń można wyszczególnić wiele punktów wspólnych. Przede wszystkim osobisty kryzys, który poprzedza nawrócenie, poszukiwanie sensu życia czy zmaganie się z wątpliwościami. Przyjęcie wiary prowadzi z kolei do kompletnego odrodzenia, odbudowania na nowo własnego życia.
Dość często w opisach nawróceń pojawia się również element nadprzyrodzony, wyraźny cud czy wręcz osobiste objawienie. Maurice Caillet, autor książki „Byłem masonem”, wspomina na przykład, że kiedy modlił się o uzdrowienie dla żony, usłyszał wyraźny głos, który nie był ani głosem wewnętrznym, ani też głosem sumienia. Mówił on: „To dobrze, że modlisz się o uzdrowienie, ale co ty chcesz mi ofiarować?”.
Jak czytamy w La Croix, współczesne nawrócenia nie są owocem dojrzewania intelektualnego, ale często pojawia się w nich element irracjonalny w sensie Pawłowym: „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców”. Neofici nie nawracają się więc na „katolicyzm oświecony”, lecz wybierają tradycyjną czy wręcz tradycjonalistyczną formę pobożności i życia duchowego. „Wielu z nich dobrze się odnajduje w religii pełnej kadzidła i złota” – potwierdza cytowany przez La Croix socjolog religii Jean-Louis Schlegel.
Radio Watykańskie