Oddział w Białymstoku IPN wydał przed kilkoma miesiącami książkę pt. „Wszystko marność oprócz kochania Boga”. „Jest to wybór źródeł dotyczący sióstr od aniołów, które przeżyły niezwykłą historię. Książka jest niezwykle interesująca i wzruszająca. To są losy naszych rodaków, bliskich, którzy przeżyli prawdziwe piekło” – powiedział Jarosław Wasilewski z IPN w czwartek podczas wileńskiej prezentacji wydania w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Wstęp, wybór i opracowanie książki przygotowała Ilona Lewandowska, magister historii, doktorantka na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a dla Polaków z Wileńszczyzny dobrze znana jako wileńska dziennikarka, obecnie pracująca w „Kurierze Wileńskim”.
„Prezentacja tej książki w Wilnie na szczególny wymiar. Zgromadzenie Sióstr od Aniołów powstało właśnie w Wilnie i jego historia jest nierozerwalnie związana z historią Wileńszczyzny” – powiedziała Lewandowska.
Typowo wileńskie zgromadzenie
Zgromadzenie Sióstr od Aniołów to typowo wileńskie zgromadzenie założone pod koniec XIX w. jako tajna organizacja, bo władze carskie wtedy prześladowały Kościół katolicki. Na początku II wojny światowej, gdy na Wileńszczyznę weszła Armia Czerwona, zgromadzenie znów spotkały prześladowania, siostry były więzione i zsyłane na Syberię. I właśnie ich doświadczeniom łagrowym poświęcona tej książka „Wszystko marność oprócz kochania Boga”.
Tytuł publikacji to fragment wpisu w notesie s. Marii Herman, która z łagrów powróciła do Polski i który brzmi: „Marność nad marnościami i wszystko marność oprócz kochania Boga (słowa Salomona)”. „Wydaje mi się, że właśnie ten tekst pięknie odzwierciedla całość łagrowego doświadczenia sióstr, streszcza te przeżycia, które są opisane w książce” – podkreśliła Lewandowska.
Od razu zaznaczyła, że to nie jest jej książka. „Jestem autorką tylko dosyć obszernego wstępu. Autorkami tej książki są tak naprawdę same siostry. To są przede wszystkim ich wspomnienia i listy z łagrów” – zaakcentowała pani Ilona.
Siostry od aniołów z łagrów wracały do Polski od 1955 do 1957 roku. Najpierw na Wileńszczyznę, potem połowa z nich wyjechała do Polski. Bezpośrednio po powrocie część z nich spisała swoje wspomnienia, a część zrobiła to nieco później.
„Wspomnienia te są wyjątkowe, gdyż napisały je osoby, które nigdy nie czytały książek o łagrach i nie miały możliwości, żeby swoją wiedzę uzupełnić. Bo to są wspomnienia pisane w latach 60. i 70., a wtedy o zesłaniach po prostu ni wolno było mówić. Dlatego te wspomnienia są bardzo wartościowe” – opowiadała redaktorka tomu.
Wspomnienia sióstr są przechowywane w archiwum Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w Konstancinie-Jeziornej. Pani Ilona dodała, że książka zawiera też listy z łagrów oraz skany niektórych dokumentów ze sprawy sióstr, znajdujących się w Litewskim Archiwum Specjalnym w Wilnie.
Ks. Sopoćko jako gołębica
Listy sióstr są w książce opublikowane w całości. Lewandowska zwraca uwagę na to, że ich lektura jest bardzo trudna. Musimy pamiętać o tym, że listy z łagrów musiały przejść przez granicę Związku Sowieckiego. A więc po drodze do adresata były sprawdzane, czytane, a nawet korygowane.
„Nie są to listy, z których możemy się dowiedzieć, jak wyglądał dzień codzienny sióstr, czy całej prawdy. To listy pisane w sytuacji bezpośredniego poczucia, że ktoś tę korespondencję kontroluje. Dlatego w listach bardzo wiele różnych dziwnych określeń” – mówiła pani Ilona. Podkreśliła, że czytając te listy musimy nastawić się na to, że są one pisane językiem pełnym szyfrów. Np. pisząc o konkretnych osobach, siostry nie podają ich imion i nazwisk. „Ks. Sopoćko, który był też spowiednikiem Sióstr od Aniołów, określany jest jako gołębica. Bardzo długo myślałam, dzwoniłam do Konstancina, pytałam, kto to może być gołębicą. Doszliśmy do wniosku, że to jest ks. Sopoćko” – oznajmiła Lewandowska.
Może nasunąć się pytanie, jeżeli nie da się napisać w listach całej prawdy, to po co w ogóle je pisać i jaka ich wartość? „Takie listy były pisane przede wszystkim po to, żeby powiedzieć, że jesteśmy, żyjemy, wszystko w porządku. To był główny komunikat, który miał ten list przekazać” – tłumaczyła redaktorka publikacji.
Wielkanoc, która zaważyła nad dalszym losem
W roku 1944-1945, gdy Polacy z Wileńszczyzny stali przed dramatycznym wyborem – wyjeżdżać do Polski czy zostać, również siostry od aniołów nie wiedziały co robić. Jak opowiadała Lewandowska, zakonnice pytały o zdanie arcybiskupa Jałbrzykowskiego, który powiedział, że dla Polaka Wilno to Polska i radził zostawać. Natomiast już niedługo sam arcybiskup zmuszony został do wyjazdu.
„Na pozostanie na Wileńszczyźnie zdecydowało się ostatecznie 35 sióstr, 54 wyjechały. Te, które pozostały, potem w listach do sióstr w Polsce pisały, nazywając je uciekinierkami. Miały poczucie tego, że ich decyzja o pozostaniu jest bardzo ważna” – mówiła historyk. Dodała, że do działającego jako tajna organizacja zgromadzenia, mimo że wiązało się to z prześladowaniami władz sowieckich, zgłaszały się coraz to nowe osoby.
Siostry od Aniołów zostały zdekonspirowane w roku w Pryciunach koło Niemenczyna, gdzie miały dom. W tym domu, w schowku, ukrywały ojca jezuitę Antoniego Ząbka, uważanego przez władze sowieckie za agenta Watykanu. (W książce możemy zobaczyć zdjęcia tego schowka oraz inne fotografie, pochodzące z materiału dowodowego). „Osoby życzliwe” złożyły donos na ojca i w Wielkanoc 1950 roku do drzwi sióstr od aniołów zapukali funkcjonariusze służb specjalnych, szukając o. Ząbka. Nie dość, że znaleźli jezuitę, to również siostry od tajnego zgromadzenia, o którym władze dotąd nic nie wiedziały.
Zaczęły się rewizje, aresztowania. Wyroki wynosiły od 7 do 10 lat łagrów. Siostry dowiadywały się o nich w więzieniu na Łukiszkach. Na Syberię zesłano 20 sióstr od aniołów. Jak opowiadała Lewandowska, były to siostry zarówno w starszym wieku jak i bardzo młode kobiety. (Ostatnia z nich, s. Irena Kardis, nadal żyje i mieszka koło Pryciun).
„tylko jeden Bóg ze mną i Marya”
Pai Ilona podkreśliła, że niektóre zesłane zakonnice nie miały nawet złożonych ślubów wieczystych. „Bardzo mnie uderzyło w ich wspomnieniach to, że one martwią się nie o to, jak przeżyć, a jak te śluby złożyć” – opowiadała historyk. Dodała, że po drodze do łagrów spotykają aresztowaną członkini zarządu i wszystkim udaje się na punktach przesyłowych śluby ponowić bezterminowo.
Jak podkreśliła Lewandowska, siostry miały w listach odwagę mówić, jak bardzo doświadczenie łagrowe było dla nich trudne. „Np. Genowefa Babirsza przysłała z łagru zdjęcie z tekstem na odwrocie, gdzie mówi o tym, jak ona przeżywa tę sytuację; „Jak jedna stoję/tak jedna jestem/tylko jeden Bóg/ ze mną i Marya./tego ja pragnę żyć/cierpieć i umrzeć dla Niego…”. Widzimy, że to nie jest tekst wielkiej bohaterki, która nikogo się nie boi” – mówiła redaktorka książki.
Zaznaczyła, że w książce niewiele jest informacji chyba o najbardziej znanej siostrze od aniołów – mistyczce Wandzie Boniszewskiej, o której powstało już kilka książek. „Moim celem było to, żeby pokazać inne siostry. Nie s. Wandę, którą wszyscy znają, tylko resztę sióstr od aniołów, o których nikt nigdy nie słyszał” – powiedziała pani Ilona.
Świadomość posłannictwa
„Ze wspomnień, listów sióstr wyraźnie widać, jak bardzo ważna rolę w łagrze odgrywa dla nich życie religijne. Nie tylko w odczuciu osobistym, ale też jako świadomość posłannictwa. Kiedy siostry trafiają do więzienia, to martwią się bardzo o to, w jaki sposób oni mogą swoją wiarę przekazywać dalej” – mówiła pani Ilona. Np. s. Maria Herman już w więzieniu na Ofiarnej w Wilnie przeprowadza rekolekcje dla Litwinek, które były razem z nią w celi.
Zakonnice miały poczucie, że ich kara jest posłannictwem. Np. s. Urszula Lepko, jak podkreśliła Lewandowska, nigdy w życiu nie była tak bardzo związana ze swym posłannictwem, jak na zesłaniu w Workucie. Wraz z ks. Bronisławem Drzepeckim prowadziła systematyczną pracę duszpasterską wśród zesłańców. Zwolniona z łagru s. Urszula myślała nawet pozostać na Syberii, bo widziała w tym sens swej pracy, ale za namową ks. Bronisława, wróciła do kraju.
Inna z zesłanych sióstr, Regina Werkowska, wróciła na Wileńszczyznę, mieszkała pod Niemenczynem, prowadziła tajną katechizację.
Jak podkreśliła Lewandowska, najciekawszą dla wszystkich lekturą będą wspomnienia s. Marii Herman. „Wspomnienia bardzo długie. Do łagrów trafiła jako starsza osoba. Była w kolonii inwalidzkiej. Po powrocie spisała wspomnienia. W sposób przyjemny do czytania, z dużym dystansem do tego, co się działo w łagrach” – zaznaczyła historyk. Dodała, że Herman dużo pisze o życiu religijnym, o trudnościach z tym związanych.
Chodziła za nimi, prosiła, żeby opowiadały
„Historia sióstr jest niezwykła przede wszystkim dlatego, że one wszystkie wróciły żywe. Żadna z nich nie wyszła ze zgromadzenia” – mówiła historyk. Dodała, że w 1957 roku do Wilna przyjechała z Polski matka generalna Zgromadzenia Sióstr od Aniołów Urszula Boniszewska (siostra Wandy Boniszewskiej), żeby zabrać siostry do Macierzy. Połowa pojechała, a część oznajmiła, że zostanie. Wśród nich była, m.in. s. Helena Majewska. „To ciekawa postać. Malo znana. Ona pomagała ks. Sopoćce w zakładaniu Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Też napisała swój dzienniczek, podobno też widziała Jezusa Miłosiernego, który do niej mówił. Pochowana na cmentarzu w Wilnie” – opowiadała Lewandowska.
Podkreśliła, że książka „Wszystko marność oprócz kochania Boga” nie daje pełnego obrazu o tym, co przeżyły siostry na zesłaniu. „To obraz, jaki możemy poznać dzięki kilku osobom, które zostawiły wspomnienia” – podsumowała redaktorka tomu. Bo jak zaznaczyła, nie wszystkie siostry chciały opowiadać o swych przeżyciach. Np. o s. Helenie z publikacji nie dowiemy się prawie nic.
Część zamieszczonych w książce wspomnień została zebrana przez siostrę z Polski, która w czasach radzieckich przyjeżdżała na Litwę do sióstr od aniołów. „Męczyła” te siostry, które nie chciały bardzo mówić. Chodziła za nimi, prosiła, żeby opowiadały. Ona to spisywała. Część tych wspomnień udało się jej dosłownie wyrwać. Miała poczucie, że są one ważne” – powiedziała Ilona Lewandowska. Dodała też, że osoby, które wróciły z łagrów, nie były na dworcu witane z kwiatami. Dalej żyły z naznaczeniem, mieli wiele problemów i dlatego nie lubiły mówić o swej przeszłości.
Iwona Klimaszewska
http://l24.lt/pl/religia/item/162381-ukazala-sie-ksiazka-o-losach-zakonnic-z-wilenszczyzny-w-sowieckich-lagrach#sigProGalleria2975df5bb1