Budowa wieży to dziś zajęcie, które trochę trąci myszką. Nawet kościoły buduje się bez wież, a dzwony ustawia z boku, na podstawach. Poza tym, jeśli ktoś usiądzie i myśli pół dnia, jak zbudować wieżę, a nie ma cementu, to niczego nie zbuduje.
Aktualne i żywe jest to, że jeśli ktoś idzie za Jezusem – musi iść do końca. Nie może tylko zaczynać, a potem nie skończyć. Zacząć wieżę i nie skończyć. Taka wieża potem zawala się albo zostaje jak rudera.
Trzeba umieć myśleć nie tylko o dobrym początku, ale i o dobrym końcu. Wspaniały ślub, wielka radość, budowanie wielkiej wieży – i często albo się wszystko zawala, albo w tej ruderze straszy.
Jeżeli ktoś jest dobry, nawet bardzo długo, a potem jest zły – to w ogóle nie jest dobry. Poświęca się, pomaga komuś, a potem machnie na niego ręką – ostatecznie jest zły. Dobry jest ten, kto jest dobry do końca, a nie tylko do połowy.
Jeśli ktoś jest zły, a przy końcu staje się dobry – dawne zło przestaje się liczyć. Ważne jest zakończenie. Koniec wieńczy dzieło, jak mówi stare polskie porzekadło.
Potrzebna jest modlitwa o dobry koniec, by iść z Jezusem do końca i przyjąć wszystko, co Bóg kiedyś przygotuje.
ks. Jan Twardowski
Rota