Nieraz czujemy się do niczego. Modlimy się – modlitwa się nie klei. Chcemy być święci – wyglądamy na prosiaków. Mamy pragnienie Boga – nic z tego nie wychodzi.
Często właśnie wtedy, gdy nam nic nie wychodzi, raptem coś się udaje, ktoś dzięki nam zmienia się na lepsze. Działa przez nas Duch Święty. Najczęściej wtedy, kiedy nie możemy już się opierać się na sobie.
Pamiętam, kiedy pracowałem na wsi, pewnego wieczoru byłem w okropnym nastroju i przyszedł człowiek, który chciał się powiesić. W dodatku był bardzo wygadany i agresywny. W dyskusji wyszedłem strasznie mizernie. Mówiłem trzy po trzy. Nic mi się nie kleiło. Gdy wyszedł, pomyślałem: „Boże kochany, jakim jestem złym księdzem! Taką okazję zmarnowałem! Zniszczyłem człowieka! Nie powiedziałem mu nic mądrego”. Tymczasem po kilku dniach otrzymałem list:
„Dziękuję. Tyle spokoju znalazłem w rozmowie z księdzem”. Co się stało? Działał Duch Święty.
Każdy może przyłapać się na tym, że właśnie wtedy, kiedy nic mu nie wychodzi – czyni coś dobrego. Złapał w swoim życiu Ducha Świętego na gorącym uczynku.
Ks. Jan Twardowski
"Rota"