W czwartek prezydent Andrzej Duda oświadczył w telewizyjnym orędziu, że zwraca się do Senatu z wnioskiem, by w dniu wyborów 25 października pod ogólnokrajowe referendum poddać trzy kwestie. Jedną z nich miałoby być zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
1 września tego roku po raz pierwszy do I klasy szkoły podstawowej ma pójść obowiązkowo cały rocznik dzieci sześcioletnich, czyli urodzonych w 2009 r. Wraz sześciolatkami we wrześniu do I klas pójdą też dzieci siedmioletnie, urodzone w drugiej połowie 2008 r. We wrześniu ub.r. obok siedmiolatków do pierwszych klas obowiązkowo poszła połowa rocznika sześciolatków.
W związku z zapowiedzią prezydenta Ministerstwo Edukacji Narodowej wystosowało specjalny komunikat, w którym przestawia argumenty, dlaczego dzieci powinny rozpoczynać naukę w wieku lat sześciu.
Wskazuje m.in., że cofnięcie reformy przede wszystkim wywołałoby ogromne perturbacje organizacyjne w systemie oświaty: w jednym roku nie byłoby w ogóle klasy pierwszej w szkole podstawowej, gimnazjum, ponadgimnazjalnej, na studiach. Pracę straciłoby co najmniej kilkanaście tysięcy nauczycieli. Dzieci, które nie poszłyby do klasy pierwszej jako sześciolatki musiałyby wrócić do przedszkola. Spowodowałoby to duże trudności ze znalezieniem dla nich miejsc.
"Dzieci nie trzeba ratować przed szkoła, tylko trzeba wspierać ich rozwój, a wcześniejsze rozpoczęcie edukacji to wykorzystanie najlepszego okresu w rozwoju dziecka. Wiedzą o tym na całym świecie" - można przeczytać w komunikacie resortu edukacji.
Przypomniano w nim, że w większości krajów europejskich sześciolatki uczą się w pierwszej klasie. Spośród 202 państw, 134 wysyłają sześciolatki do szkół. Sześciolatki (lub młodsze dzieci) idą do pierwszej klasy w 22 krajach Unii Europejskiej. Jest tak np. w Austrii, Belgii, Niemczech, Czechach, Danii, Francji, Hiszpanii, Irlandii, Luksemburgu, Portugalii, Rumunii, na Słowacji, Słowenii, na Węgrzech oraz we Włoszech. Na Cyprze, w Grecji, Holandii i Wielkiej Brytanii do szkół trafiają już pięciolatki. Ostatnio zdecydowały o tym Norwegia, Dania i Słowenia. "Polska nie jest więc odosobniona" - zaznaczono.
"Posłanie 6-latka do szkoły wcale NIE oznacza zabierania mu dzieciństwa. Dzieci w pierwszej klasie uczą się poprzez zabawę. To nie są sztywne lekcje, jakie my - dorośli pamiętamy z naszego dzieciństwa. Dzieci mają do dyspozycji kąciki do zabawy i odpowiednie meble. Nie obowiązuje ich też 45 minut przeznaczone na lekcję. Siedzą w klasie tyle, ile nauczyciel uzna za celowe, pozostały czas mogą spędzać na spacerach, na boisku itp." - tłumaczy MEN.
Przypomina też, że już w tej chwili przepisy dotyczące możliwości odraczania dziecka dają dużą swobodę rodzicom. Jeśli rodzic uzna, że jego sześcioletnie dziecko nie poradzi sobie w pierwszej klasie, może udać się do poradni psychologiczno-pedagogicznej i poprosić o badanie dziecka. Jeśli opinia poradni potwierdzi obawy rodzica to on, a nie dyrektor szkoły, decyduje, by nie posłać dziecka do szkoły. Ponadto rodzic do końca grudnia może cofnąć swoje sześcioletnie dziecko ze szkoły. PAP