To coś więcej niż ewakuacja, to egzamin solidarności, gościnności i sprawnej organizacji - tak szefowa MSW Teresa Piotrowska podsumowała ich program adaptacji. W styczniu rząd ewakuował z Donbasu 178 osób polskiego pochodzenia.
Powodem ewakuacji był trwający na Ukrainie konflikt z prorosyjskimi separatystami. W dwóch ośrodkach w woj. warmińsko-mazurskim po przylocie z Donbasu zamieszkało 76 rodzin. Z czasem dołączyli do nich inni członkowie rodzin, np. współmałżonkowie, stąd liczba uchodźców z Ukrainy w ośrodkach wzrosła do blisko 200 osób.
"Byli w szczególnie trudnej sytuacji, zostali ewakuowani ze strefy działań wojennych. To coś więcej niż ewakuacja, to egzamin solidarności, gościnności i sprawnej organizacji. Przeprowadzenie całej operacji wymagało ścisłej współpracy wielu osób i instytucji" - mówiła w środę Piotrowska, dziękując instytucjom, samorządom i organizacjom pozarządowym, które zaangażowały się w niesienie pomocy.
Zwracając się do części ewakuowanych Polaków, przybyłych w środę do MSW, podkreśliła, że ma nadzieję, że Polska będzie dla nich "nowym, bezpiecznym domem". "W styczniu podejmowaliście bardzo trudną decyzję wymagającą odwagi i determinacji. Dziś macie dużo do zrobienia i zaoferowania" - dodała.
Dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach, do którego trafiła część osób, ks. Piotr Hartkiewicz powiedział, że była to prawdopodobnie pierwsza tak duża ewakuacja. "Wiele rzeczy się uczyliśmy. Bardzo chętnie będziemy korzystać z tego oświadczenia. Gdyby kiedykolwiek była by taka potrzeba, chętnie włączymy się w pomoc" - powiedział Hartkiewicz.
Podkreślił, że była to ewakuacja z terenów wojennych, a nie migracja zarobkowa. "Status tych rodzin w większości się pogorszył. Oni przyjeżdżając do Polski stracili swoje domy, pracę i przyjaciół. Gdyby nie musieli, to by nie przyjechali. Warto podkreślać, że to nie była migracja turystyczna czy zarobkowa, a przesiedlenie ze względu na sytuację wojenną w Donbasie" - powiedział przedstawiciel Caritas.
Program pobytu w ośrodkach formalnie zakończył się w lipcu. Osoby ewakuowane ze wschodniej Ukrainy przez sześć miesięcy miały zapewniony pobyt w ośrodkach i całodzienne wyżywienie. W tym czasie przeszły aklimatyzację, uczyły się polskiego i przygotowywały do osiedlenia w Polsce; dzieci chodziły do polskiej szkoły.
Wszyscy ewakuowani otrzymali zezwolenia na pobyt stały na podstawie posiadanej Karty Polaka lub udokumentowanego polskiego pochodzenia. Zezwolenie na pobyt stały zrównuje cudzoziemca z obywatelem Polski we wszelkich uprawnieniach, z wyłączeniem praw politycznych. Oznacza też, że osoby, które przyjechały z Donbasu, mogą legalnie mieszkać i pracować w Polsce.
Rodziny, które opuściły ośrodki, zamieszkały w lokalach zaproponowanych przez władze miejskie i w mieszkaniach wynajmowanych m.in. w Nowym Sączu, Warszawie, Szczecinie, Wałbrzychu, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy.
Osoby te podjęły zatrudnienie m.in. w ośrodku szkoleniowym Straży Granicznej, uczelni Łazarskiego, a także w prywatnych firmach zajmujących się produkcją m.in. instalacji grzewczych i sanitarnych - podało MSW.
Dzieci ze wschodniej Ukrainy po przylocie rozpoczęły semestr w polskich szkołach. Do podstawówki i gimnazjum w Stawigudzie uczęszczało w sumie 28 dzieci. Kilkoro w wieku 5-6 lat chodziło do przedszkola. Miały zapewniony transport do szkoły. W czerwcu odebrały świadectwa i zakończyły naukę w Stawigudzie. Kolejny rok szkolny rozpoczną w szkołach w miastach, do których przeprowadziły się z rodzicami.
Młodzież w wieku licealnym kontynuowała naukę poza Stawigudą. Trzy osoby uczęszczały do liceum w Olsztynie, natomiast dwie do zespołu szkół z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławeckim.
Połowa dorosłych ewakuowanych z Donbasu ma wyższe wykształcenie: oprócz lekarzy i pielęgniarek do Polski przyjechali nauczyciele, księgowi, ekonomiści. PAP