To najmniejszy wcześniak w Polce, któremu wszczepiono stymulator serca – poinformował kardiochirurg operujący Maksa dr Michał Buczyński. Teraz dziecko czuje się dobrze i wkrótce zostanie wypisane do domu.
Maks urodził się półtora miesiąca przed terminem. Już w trakcie badań prenatalnych okazało się, że jego serce bije za wolno. Jeszcze przed urodzeniem lekarze zdiagnozowali u niego wadę serca. Bez ingerencji kardiochirurgów dziecko mogłoby nie przeżyć.
Doktor Buczyński wyjaśnił, że wrodzony całkowity blok serca to wada, która oznacza, że przerwane jest przewodnictwo impulsów pomiędzy przedsionkami a komorami w sercu. Bije ono około połowę wolniej niż powinno, nie reaguje też na próby przyspieszenia akcji serca w momentach, kiedy organizm potrzebuje więcej krwi – jak to się dzieje przy wysiłku lub w trakcie gorączki. W efekcie serce i – co za tym idzie dziecko – gorzej się rozwija, szybciej się męczy. Mniej je, bo jedzenie to dla noworodka niebagatelny wysiłek.
Jak zaznaczają kardiochirurdzy z GCZD, spowodowana wadą bradykardia, czyli wolna akcja serca, jest szczególnie niebezpieczna dla wcześniaków ze skrajnie małą masą urodzeniową. Takie dzieci mają najmniejsze rezerwy i u nich współistnienie bloku stanowi krytyczne zagrożenie dla życia.
Operację przeprowadzono trzy tygodnie po przyjściu Maksa na świat, 23 marca. Głównym problemem dla lekarzy były rozmiary rozrusznika. Choć użyto najmniejszego dostępnego stymulatora, ważącego zaledwie 13 gramów i mniejszego niż pudełko od zapałek, przy małym ciele Maksa i tak okazał się monstrualny. PAP