Według ekspertów Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (IERiGŻ), decydujący wpływ na mniejsze zainteresowanie śledziem ma zmiana modelu spożycia alkoholu. Pijemy mniej wódki, a znacznie więcej piwa i wina do których śledzie "nie pasują". W stosunku do poprzednich lat znacznie szersza jest oferta ryb, którymi śledzie można zastąpić. Dlatego jemy więcej ryb słodkowodnych niż jeszcze kilka lat temu, głównie pstrągów i tilapii. Lubimy też łososie, tuńczyki, częściej kupujemy krewetki.
Śledź jednak pozostaje obowiązkowym daniem na wigilijnym stole. Można go przygotować w oleju, śmietanie, zamarynować, usmażyć czy uwędzić. Śledzie można też zapiekać, dusić, nadziewać, dodawać do past i sałatek, a nawet grillować. Ryba ta może być przystawką jak i daniem głównym.
Śledź jest znany w Polsce od wieków. O tradycji jej spożywania pisał: Mikołaj Rej, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Julian Tuwim, Konstanty Ildefons Gałczyński, Jan Brzechwa i Czesław Miłosz. A satyryk i humorysta XIX wieku Faustyn Świderski napisał nawet "Odę do śledzia".
Śledzia jedzono głównie podczas licznych postów. Zapiski o zakupie beczek z solonymi śledziami odnaleziono już w dokumentach królewskich z X wieku. Duże znaczenia miała łatwość jego przechowywania. Odegrał on też w naszej historii istotną rolę towarzysko-integrującą, gdyż był od wieków był najczęściej podawaną przez karczmarzy przekąską do kieliszka wódki. Tradycja ta utrzymała się też w czasach PRL-u, wówczas najczęściej w restauracja i barach serwowano śledzika z wódką. Od kilku lat wraca moda na bary, gdzie nie przychodzi się zjeść, ale wpada na kieliszek "czystej" i śledziową przekąską.
Zalety śledzia chwalą dietetycy. Wskazują, że jest on źródłem łatwo przyswajalnego białka, zawiera witaminy: A, B6, D, E oraz wiele związków mineralnych. Ryby te zawierają ponadto tłuszcze omega-3, których niedobór w w pożywieniu może przyczynić się do wielu chorób. Śledzie zawierają także kwasy nienasycone, które w opinii wielu naukowców chronią przed rakiem. Jedzenie śledzi poprawia też pamięć i koncentrację, sprzyja wytwarzaniu serotoniny, hormonu odpowiedzialnego za dobry nastrój, obniża też poziom złego cholesterolu, zapobiega miażdżycy i wzmacnia układ krążenia.
Od kilku lat następuje jednak odwrót od tej ryby. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych przeciętny Polak zjadał 3,9 kg śledzi rocznie, w 2004 r. - 2,7 kg/osobę, a w latach 2010-2010 już tylko 2,4 kg. W ubiegłym roku spożycie tej ryby spadło o 14 proc. w stosunku do poprzedniego roku, do nienotowanego wcześniej poziomu poniżej 2 kg na osobę. Szacuje się, że w tym roku obniży się ono do 1,88 kg.
Od momentu wstąpienia Polski do UE połowy ryb na Bałtyku są limitowane. W ubiegłym roku połowy śledzi przez polskich rybaków wyniosły 23,6 tys. ton i były o ok. 13 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Dlatego śledzie, które znajdują się na polskim rynku w większości pochodzą z importu, a ich największymi dostawcami w 2013 r. były Niemcy i Norwegia.
Spożycie ryb i owoców morza w Polsce wykazuje duże wahania sezonowe związane z tradycją wigilijną oraz okresem wielkiego postu w okresie marca-kwietnia. Ryby świeże i mrożone słodkowodne najczęściej kupujemy w grudniu (ok. 50 proc. rocznego spożycia tych ryb). Na ten okres przypada 30 proc. rocznej konsumpcji ryb solonych i 17 proc. ryb morskich. Popyt na ryby wyraźnie spada w okresie letnim. Jedynie konsumpcja ryb wędzonych oraz konserw jest względnie równomiernie rozłożone w okresie całego roku.
Polska należy do krajów o niskim spożyciu ryb. Według danych FAO, w 2010 r. Polacy zjedli o 37 proc. mniej ryb niż przeciętny mieszkaniec globu i o 48 proc. mniej niż średnio w krajach Unii Europejskiej, które wyniosło odpowiednio 18,9 i 22,9 kg na mieszkańca. W Polsce w ubiegłym roku konsumpcja wyniosła 12,1 kg na osobę. (PAP)