Dokładnie 15 stycznia 2015 r. kurs franka szwajcarskiego błyskawicznie poszedł w górę, przekraczając poziom pięciu złotych. Gwałtownie wzrosła więc całość zadłużenia kredytobiorców oraz raty, a to oznaczało dramat wielu polskich rodzin.
Przełomem dla tej grupy kredytobiorców był październik 2019 r., kiedy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie w sprawie państwa Dziubaków. TSUE uznał, że umowy zawierające klauzule niedozwolone należy uznać za nieważne. Od tej pory masowo zaczęto pozywać banki.
Przez tę dekadę sytuacja frankowiczów bardzo się zmieniła. Prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, Arkadiusz Szcześniak, stwierdził, że jest ona obecnie słodko-gorzka.
– Udało się jednak – można powiedzieć – wygrać z bankami mniejszemu, czyli kredytobiorcom, którzy na początku byli skazywani na porażkę, ale o tyle jest gorzka, że tak naprawdę z tymi kredytami coś zrobiło mniej niż 200 tys. osób z około miliona polskich rodzin, więc można powiedzieć, że banki i tak na tym zarobiły, bo ok. 700-800 tys. osób z tymi kredytami nic nie zrobiło. Ale ci, którzy zdecydowali się na drogę sądową, wygrywają ze skutecznością ponad 99 proc., więc ci, którzy chcieli coś z tym zrobić, można powiedzieć, że wygrali i to zazwyczaj kilkaset tysięcy złotych – mówił Arkadiusz Szcześniak.
Do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów trafił projekt ustawy usprawniającej postępowania w sprawach frankowych.
Zakłada on, że pozywający banki nie będą musieli składać wniosków o zabezpieczenie m.in. w postaci zawieszenia spłaty rat – wstrzymanie ich płatności będzie następowało z mocy prawa. Rząd planuje przyjąć przepisy w II kwartale bieżącego roku.
RIRM