"Lauda to region etnograficzno-historyczny położony na północ od Kowna, którego nazwa pochodzi od zajmującej centralne miejsce niewielkiej rzeczki Laudy, prawego dopływu Niewiaży. Rozciągał się między Niemnem, Wilią a rzeką Dubissą, za którą zaczynała się etniczna Żmudź (historyczna i administracyjna granica Żmudzi przebiegała wzdłuż Niewiaży). W szerokim znaczeniu (Lauda – Kowieńszczyzna) obejmowała około 6500 km²" – podaje Wikipedia.
"Był na Żmudzi ród możny Billewiczów, od Mendoga się wywodzący, wielce skoligacony i w całym Rosieńskiem nad wszystkie inne szanowany. Do urzędów wielkich nigdy Billewiczowie nie doszli, co najwięcej powiatowe piastując, ale na polu Marsa niepożyte krajowi oddali usługi, za które różnymi czasami hojnie bywali nagradzani. Gniazdo ich rodzinne, istniejące do dziś, zwało się także Billewicze, ale prócz nich posiadali wiele innych majętności i w okolicy Rosień, i dalej ku Krakinowu, wedle Laudy, Szoi, Niewiaży – aż hen, jeszcze za Poniewieżem. Potem rozpadli się na kilka domów, których członkowie potracili się z oczu. Zjeżdżali się wszyscy wówczas tylko, gdy w Rosieniach, na równinie zwanej Stany, odbywał się popis pospolitego ruszenia żmudzkiego. Częściowo spotykali się także pod chorągwiami litewskiego komputu i na sejmikach, a że byli zamożni, wpływowi, więc liczyć się z nimi musieli sami nawet wszechpotężni na Litwie i Żmudzi Radziwiłłowie" – czytamy w „Potopie” Henryka Sienkiewicza.
Rosienie, po litewsku Raseiniai – teren wspominany przez Sienkiewicza – jest nierozerwalnie związany z historią mojej rodziny. W Rosieniu nadal stoją pomniki związane z rodziną Czyż, np. ufundowany przez Mikołaja Czyża w XIX wieku oraz Dominika Czyża na terenie przykościelnym. Obszar ten do pierwszej I wojny światowej zamieszkiwali Polacy, w głównej mierze potomkowie słynnej sienkiewiczowskiej szlachty laudańskiej, którzy stanowili tu w 1920 r. 55% ogółu ludności. Co stało się zatem z Polakami z Kowieńszczyzny? W 1920 roku do litewskiego sejmu ustawodawczego wybrano 3 polskich posłów: Bronisława Lausa, Adolfa Grajewskiego i Józefa Śnielewskiego. Byli oni przedmiotem stałego ataku litewskich posłów nacjonalistycznych jako agenci imperialnej RP, na forum sejmu dochodziło do niewybrednych ataków personalnych, a w sierpniu 1921 roku nawet do pobicia polskich posłów. W 1923 r. zostały zakazane na Litwie Kowieńskiej wszelkie polskie szyldy i napisy, a przy wydawaniu dowodów osobistych polskie nazwiska zmieniano na litewsko brzmiące. Zatem to nie jest dziwne, że wobec wzrastającej polityki dyskryminacji Polaków w tzw. Litwie Kowieńskiej moja rodzina po I wojnie światowej przeniosła się z Kowieńszczyzny na Wileńszczyznę.
Dyskryminacja ludności powodem zmian etnicznych na Kowieńszczyźnie po 1918 roku
"Według faworyzującego żywioł litewski niemieckiego spisu ludności z roku 1916, w niedalekim Kownie Polacy byli największą grupą narodową, wyprzedzającą pod tym względem Żydów oraz Litwinów. Stanowili 34,5 procent mieszkańców miasta. W trzech kolejnych wyborach samorządowych na początku lat 20. na polską listę w Kownie oddawano około jednej trzeciej wszystkich głosów. Przeprowadzony w roku 1923 urzędowy spis ludności wykazał, że w mieście tym Polacy stanowią 31 procent ogółu mieszkańców. W powiecie kiejdańskim było ich 21 procent, w powiecie wiłkomierskim 22 procent, a w trocko-koszedarskim 21 procent" – podaje portal kurierwilenski.lt.
26 września 1926 w Kownie w kościele św. Trójcy i na pobliskim cmentarzu doszło do pogromu Polaków, podczas którego Litwini pobili pałkami i poranili nożami około 50 Polaków, przy obojętności litewskiej policji. Zajścia te stały się przyczyną wystosowania przez polskich posłów do litewskiego parlamentu Wiktora Budzyńskiego i Tomasz Giżyńskiego zapytania odnośnie do wyjaśnienia okoliczności tych wydarzeń skierowanego do ministra spraw wewnętrznych Republiki Litewskiej. Natomiast 23 maja 1930 doszło w mieście do kolejnych szowinistycznych prześladowań antypolskich, w których ucierpiały m.in. Gimnazjum Polskie przy ul. Leśnej, redakcja dziennika „Dzień Kowieński”, cukiernia Perkowskiego, polska księgarnia „Stella” przy ul. Kiejstuta 29, zakład fotograficzny Sawsienowicza i polski klub sportowy „Sparta”.
Litewskim nacjonalistom przeszkadzali Polacy na długo przed wybuchem II wojny światowej. Litewski nacjonalizm ma wielowiekową tradycję, której podstaw należy upatrywać w realizowaniu mocarstwowej polityki rosyjskiej ze szkodą dla Polaków. Dzisiaj zapomina się często o tragicznym proteście sygnatariusza aktu niepodległości Litwy z 16 lutego 1918 roku Stanisława Narutowicza. Jego brat – polski prezydent został – jak wiemy – zamordowany przez skrajnego nacjonalistę. Widział on i oceniał przed swoim tragicznym protestem też dyktatorskie rządy na Litwie prezydenta Antanasa Smetony (1926-40), który był liderem nacjonalistycznej partii – Związku Narodowców. Narutowicz zdecydował się na samobójstwo – rozczarowany polityką rządu litewskiego wobec Polaków na Litwie.
Musimy wspierać Polaków z Litwy i protestować, gdy litewscy politycy ograniczają ich prawa
Trzeba dzisiaj głośno domagać się realizacji zapisów traktatu polsko-litewskiego. Niedawno litewski polityk Remigijus Žemaitaitis oskarżył Polaków o „okupację Wilna”. Zarówno Wilno, którego wiceprezydentem w latach 1927-39 był kuzyn mojego pradziadka – Witold Czyż, jak i Lwów przez stulecia były ośrodkami polskości. Dopiero zdrada w Jałcie wymusiła tutaj pewne zmiany – chociaż na Wileńszczyźnie Polacy nadal stanowią większość mieszkańców. Dziadowie obecnych litewskich polityków konserwatywnych wygnali Polaków z Kowieńszczyzny, a dzisiaj niestety ich wnukowie i wnuczki wcielają pod adresem Polaków z Wileńszczyzny plan ich asymilacji. Naruszane są prawa Polaków z Litwy zarówno oświatowe, osobiste (pisownia imion i nazwisk) jak i polityczne (próg 5% w wyborach dla mniejszości narodowych). Dzisiaj mało kto kojarzy, że na Kowieńszczyźnie przed I wojną światową stanowili tak poważny procent mieszkańców. Ważne, aby za kilka pokoleń Polacy na Wileńszczyźnie nie podzielili losu Polaków z Litwy Kowieńskiej. Dlatego musimy wspierać Polaków z Litwy i głośno protestować, gdy litewscy nacjonalistyczni politycy ograniczają ich prawa. To nasz OBOWIĄZEK!
Paweł Czyż, radny Rady Powiatu w Gołdapi