Akcja ratunkowa rozpoczęła się w sobotę około godziny 22 i zakończyła o 2 w nocy w niedzielę. Ratownicy mieli ogromne trudności z dotarciem do poszkodowanych. Silny nurt uniemożliwił użycie ciężkiego sprzętu, w tym wozu strażackiego. Jedynym rozwiązaniem okazały się skutery wodne, dzięki którym ochotnicy z WOPR mogli stawić czoła żywiołowi. Musieli pokonać dystans 600 metrów, aby dotrzeć do poszkodowanych, podczas gdy ewentualne działanie z drugiego brzegu wymagałoby przebycia aż 15 km. – To pokazuje skalę zagrożenia – mówią uczestnicy akcji.
na podst. fakt.pl