Akcję zainicjował Związek Leśników Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej, do którego dołączyli wszyscy związkowcy działający w Lasach Państwowych. Leśnicy domagają się m.in wycofania moratorium ograniczającego lub wstrzymującego wycinkę drzew w dziesięciu lokalizacjach w Polsce. Chcą też dymisji minister klimatu i środowiska, Pauliny Hennig-Kloski, i wiceministra tego resortu, Mikołaja Dorożały.
Przewodniczący Związku Leśników Polskich wyjaśnia, że leśnicy wychodzą na ulice, bo sprzeciwiają się temu, by mówić o nich, że „są ludźmi, przed którymi trzeba chronić lasy”.
,,Zarzuca się nam, że tworzymy jakieś Bizancjum, że czerpiemy dochody, wywozimy drewno do Chin. To jest krzywdzące” – podkreśla Jarosław Szałata.
– Domagamy się szacunku do naszej branży i zahamowania destrukcji polskiego leśnictwa. Wprowadzanie moratorium bez analizy skutków przyrodniczych, społecznych, ekonomicznych, zakłócenie dostaw drewna i prac pracowników zakładów usług leśnych czy pracowników Lasów Państwowych powoduje ogromny problem. Wkrótce może pojawić się bardzo wysokie bezrobocie z tym związane – wskazuje przewodniczący Związku Leśników Polskich.
Rządzący zobowiązali się do wyłączenia 20 proc. najcenniejszych obszarów leśnych spod wycinki. Moratorium ze stycznia było pierwszym krokiem w procesie dojścia do tego celu. Dziś przeciwko temu protestują leśnicy.
Manifestacja w Warszawie najpierw odbywać będzie się przed KPRM. Potem leśnicy przejdą przed siedzibę resortu klimatu i środowiska.
RIRM