Wraz z nowym rokiem nie znikają obawy rolników o napływ towarów rolno- spożywczych z Ukrainy. Do prezesa Lubelskiej Izby Rolniczej, Gustawa Jędrejka, dotarły sygnały, że od 1 stycznia powrócił import czterech rodzajów zbóż z Ukrainy.
– Nie wiemy, co się będzie działo na granicy, bo są rozbieżne informacje na temat przepuszczania zboża do Polski w imporcie bezcłowym – wyjaśnił Gustaw Jędrejek.
Jak poinformował minister rolnictwa i rozwoju wsi, Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego, rozporządzenie o jednostronnym zamknięciu granicy jest w mocy. Tymczasem Bruksela naciska na przywrócenie importu.
– To embargo jest bezterminowe. Liczymy się, już mamy dowody na to, bo przyszło pismo z Komisji Europejskiej, które żąda likwidacji embarga – tłumaczył Czesław Siekierski.
Otwarciu granicy na płody rolne z Ukrainy sprzeciwiają się rolnicy, którzy od czwartku wznowią protest na przejściu granicznym w Medyce. Gospodarze obawiają się, że ich postulaty nie zostaną spełnione, a oczekują m.in. dopłat do kredytów płynnościowych. Premier Donald Tusk, jak sam przyznał, nie jest zorientowany w sytuacji.
– Muszę zbadać powody, dla których niektórzy rolnicy – nie znam szczegółów – decydują się na powrót do blokady granicy – mówił szef rządu.
Dzięki jednostronnemu zamknięciu granicy w ubiegłym roku udało się w pewnym stopniu uspokoić rozchwiany rynek rolny. Natomiast zniesienie embarga będzie oznaczało powrót do zatoru i kupowania ukraińskiego towaru po konkurencyjnych cenach, co w konsekwencji przełoży się na spadek ceny polskiego ziarna. Dlatego Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej, zaapelowała do rządu Donalda Tuska.
– O usprawnienie infrastruktury czy kwestia drożności terminali. Musimy systematycznie zwiększać możliwości eksportowe Polski, zarówno jeśli chodzi o potrzeby najbliższych miesięcy, ale również trzeba patrzeć perspektywicznie – podkreślała Monika Piątkowska.
Zeszłoroczne polskie zbiory plonów były rekordowe i dobre jakościowo. Jednak nie skorzystali należycie na tym rolnicy, ponieważ ceny produktów były za niskie. Do tego dochodzi m.in. podwyższony podatek od gruntów rolnych oraz wciąż rosnące koszty produkcji.
– Bardzo wiele gospodarstw jest finansowo – mówiąc brzydko – „zarżniętych”, zadłużonych. Nie ma pieniędzy na obsługę spłaty kredytów i na bieżące funkcjonowanie. Szczególnie, że bardzo mocno podrożały środki produkcji – wskazał były minister rolnictwa, poseł PiS, Jan Krzysztof Ardanowski.
Kolejnym z wyznań, z jakimi będzie musiał zmierzyć się resort rolnictwa, jest wciąż spadające pogłowie hodowli bydła oraz zanikająca produkcja trzody chlewnej.
TV Trwam News
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.