Do Światowej Organizacji Handlu wpłynął już wniosek Ukrainy, która oskarża trzy kraje przyfrontowe o złamanie prawa międzynarodowego.
„Podjęte przez nas kroki oraz nacisk Komisji Europejskiej pomogą przywrócić normalny handel między Ukrainą a krajami sąsiadującymi” – oznajmiła Julija Swyrydenko, wicepremier i minister gospodarki Ukrainy.
Polska, Węgry i Słowacja, aby ochronić rynek wprowadziły na swoim terytorium jednostronnie ograniczenie sprzedaży ukraińskich zbóż i wyrobów paszowych. Była to reakcja na bezczynność Komisji Europejskiej, która nie zdecydowała się na przedłużenie unijnych ograniczeń.
– 15 kwietnia, zatrzymując tę granicę, zaproponowaliśmy rozwiązania, które zaczęły działać. Wszystkim oligarchom albo koncernom zagranicznym z zachodniej Europy łatwiej jest przerzucić zboże przez granicę ukraińsko-polską – mówił minister rolnictwa i rozwoju wsi, Robert Telus.
Komisja Europejska na razie nie komentuje pozwu złożonego przez Ukrainę. Tymczasem Kijów idzie o krok dalej.
– W ciągu najbliższych kilku dni Ukraina wprowadzi embargo na cebulę, pomidory, kapustę i jabłka – oświadczył Taras Kaczka, wiceminister gospodarki i handlu Ukrainy.
– Myślę, że to jest straszenie Ukrainy, że nie będą nic takiego wprowadzać. Mam nadzieję, że to się rozejdzie na zapowiedzi jednego ukraińskiego wiceministra, który krytykuje nas na każdym kroku – powiedział Robert Telus.
Pomimo jednostronnych zakazów tranzyt ukraińskich płodów rolnych przez kraje przyfrontowe odbywa się bez ograniczeń. W okresie od maja do lipca Ukraińcy przewieźli przez te państwa 7 mln ton swoich produktów. Działania Polski, Węgier i Słowacji nie podobają się Niemcom oraz niektórym państwom zachodnim.
– Komisja Europejska podjęła słuszną decyzję o zniesieniu zakazu importu. Nasze rynki są w stanie wchłonąć zboże z Ukrainy. Kiedy wam to pasuje, jesteście solidarni, a kiedy wam to nie pasuje – nie jesteście – stwierdził Cem Özdemir, minister rolnictwa i polityki żywnościowej Niemiec.
Tymczasem to przez Polskę przeszło blisko 13 mln uchodźców z Ukrainy. Nad Wisłą pozostało wciąż 1,5 miliona osób. Polska przekazała pomoc humanitarną i wojskową dla wschodnich sąsiadów o wartości ponad 4 proc. swojego PKB. Rząd w Warszawie przez blisko rok nie kontrolował też kto i ile zboża z Ukrainy przywozi do Polski.
Zamknięcie granicy cieszy polskich rolników.
– Inaczej nasze zboże w ogóle by nie szło. Zwłaszcza kukurydza. Jak szła z Ukrainy, to nasza stała w miejscu – powiedział rolnik z Gminy Suchowola.
– Jako rolnik jestem za zablokowaniem importu zboża z Ukrainy – wskazał rolnik Marek Siniło.
Ani Kijów ani Warszawa nie chcą ustąpić ze swoich stanowisk. Konieczne są decyzje polityczne na najwyższym szczeblu.
– Trzeba dokonać przełomu we wzajemnych relacjach. Rozmowa na szczeblu prezydentów może być impulsem, który spowoduje, że strony podejdą do sprawy pragmatycznie – ocenił prof. Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Impas będą próbować rozwiązać prezydenci Polski i Ukrainy przebywający w Stanach Zjednoczonych na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
– Być może to spotkanie będzie mogło się odbyć później. Na razie „spadło z agendy”, bo przesunęła się tzw. godzinówka (…). Jeśli Ukraina złoży skargę na nas do Trybunału, to będziemy wyjaśniali tę sytuację przed Trybunałem. Będzie to spór prawny. Dobrze by było, żeby Ukraina pamiętała, że otrzymuje od nas pomoc i pamiętała, że to my jesteśmy państwem tranzytowym również na Ukrainę – podkreślił prezydent Andrzej Duda.
Na sporze na pewno zyskuje Rosja, która blokując transport ziarna oraz spekulując na światowych rynkach – destabilizuje sytuację w krajach zachodnich.
TV Trwam News