Na początku maja Komisja Europejska zakazała importu z Ukrainy czterech zbóż do Polski, Bułgarii, Węgier, Rumunii i Słowacji. Był to efekt porozumienia z państwami, które wskazywały na negatywny wpływ ukraińskiego zboża na rodzimy rynek rolny. Polska apelowała o przedłużenie unijnego embarga.
Unijny komisarz ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski, wskazał, że dzięki embargu wzrósł tranzyt ukraińskich zbóż. – Ten zalew ustał w dużej skali i to jest bardzo ważne osiągnięcie – mówił Janusz Wojciechowski.
Mimo to KE zniosła embargo przekonując, że zniknęły zakłócenia rynku rolnego w pięciu krajach przyfrontowych. Ukraina ma wprowadzić skuteczne środki kontroli eksportu.
„Ukraina zgodziła się na wprowadzenie w ciągu 30 dni wszelkich środków prawnych (w tym np. systemu zezwoleń na eksport), aby uniknąć gwałtownych wzrostów cen zbóż” – oświadczyła Komisja Europejska.
Decyzję Komisji z zadowoleniem przyjął prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski. – Jestem bardzo wdzięczny Ursuli von der Leyen za dotrzymanie słowa i zasad wolnego rynku – powiedział szef Ukrainy.
W odpowiedzi na działania KE polski rząd wprowadził zapowiadane własne embargo. – Od północy 16 września zakaz wwozu ukraińskiego zboża wprowadziliśmy samodzielnie (…) do czasu wypracowania modeli współpracy z naszym wschodnim ukraińskim sąsiadem – podkreślił Mateusz Morawiecki, premier Polski.
W nocy weszło w życie rozporządzenie zakazujące wwozu pszenicy, kukurydzy, nasion rzepaku, słonecznika, a także śrutu z tych zbóż. – Nikt nie będzie decydował o tym, żeby Polska była suwerenna i niepodległa. My będziemy decydować i to robimy – zapewnił Robert Telus, minister rolnictwa i rozwoju wsi.
Polskie rozporządzenie nie ogranicza tranzytu zboża. Utrzymanie embarga jest ważne, gdyż sytuacja rolników wciąż nie jest dobra. – Ceny produktów rolnych, a przede wszystkim zbóż w naszym kraju, dalej są niższe mniej więcej o 40, 50 proc., niż przed rokiem – podkreślił ekspert ds. rolnictwa Marek Wojciechowski.
Rząd PiS nie rezygnuje ze starań o unijne embargo. Komisarz ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski, skierował do szefowej KE, Ursuli von der Leyen, pismo, w którym apeluje o zmianę decyzji.
Jak zaznaczył wiceminister sprawiedliwości, Sebastian Kaleta, nie można wykluczyć sytuacji, w której Komisja będzie mocno optować przy swoim stanowisku. – Istnieje ryzyko, że KE będzie chciała wymusić na Polsce rezygnację z przyjętego rozporządzenia (…). Niestety KE działając arbitralnie, szkodzi UE, bo tego typu ważne decyzje handlowe nie mogą być podejmowane arbitralnie – wyjaśnił wiceminister.
Naciski mogą dotknąć także Słowację i Węgry, które podobnie jak Polska wprowadziły embargo na własną rękę. Rumunia czeka do poniedziałku na propozycje Kijowa w sprawie środków kontroli eksportu.
Zaskakuje fakt, że po tym, co Polska zrobiła dla uchodźców z Ukrainy, jej prezydent grozi m.in. Polsce, jeśli ta nie dostosuje się do decyzji KE – mówił dr Krzysztof Kawęcki. – Ukraina podejmie cywilizacyjne środki przeciwko tym państwom (…). Być może w konsekwencji będzie to w jakiś sposób pośredni apel o sankcje, zaostrzenie polityki różnych międzynarodowych agend wobec Polski – zauważył.
W ramach tranzytu Ukraina wysyła co miesiąc przez różne kraje ponad 3 mln ton zbóż.
TV Trwam News