Ostrzeżenie przed nienawiścią i przed zakłamywaniem historii
Wiceminister Gawin podkreśliła wagę obecności mieszkańców wsi i nauczycieli podczas tak ważnego dla ich regionu wydarzenia.
– Śmierć za drugiego człowieka ma swoją głęboką wymowę, ma swój głęboki teologiczny sens. Mam nadzieję, że historia rodziny Domańskich zostanie zapamiętana, że będą się jej uczyły dzieci w szkole. To bardzo ważne, żeby tego typu historie były ostrzeżeniem przed nienawiścią, ale także ostrzeżeniem przed zakłamywaniem historii – powiedziała Magdalena Gawin.
Wiceminister kultury zaapelowała również o podejmowanie starań, aby poświęcenie bohaterów i ból ich rodzin nie poszedł na marne.
– Starajmy się z tych tragicznych wydarzeń wyciągnąć wnioski – tak żeby bronić historycznej prawdy, ale także żeby nigdy więcej nie dopuścić do nienawiści – zakończyła wiceminister.
Historia rodziny Domańskich
Gdy Niemcy pod koniec sierpnia 1942 roku rozpoczęli akcję likwidowania gett w Łosicach, Mordach i Siedlcach, Piotr, Franciszek i Antoni Domańscy – pomimo grożącej kary śmierci – zdecydowali się pomóc zbiegom z pobliskiego getta. W jednej ze swoich stodół razem z uciekinierami zbudowali podziemny schron, w którym ich ukryli. Pod osłoną nocy dostarczali im żywność. W zamian za pomoc Żydzi, przy zachowaniu ostrożności, pomagali w pracach na roli. Zostali jednak zauważeni.
Do Domańskich zaczęły docierać ostrzeżenia, że wzbudzają zainteresowanie niemieckiej żandarmerii. 8 kwietnia 1943 roku około południa na posesję Domańskich wtargnęli żandarmi. Całą trójkę brutalnie wyprowadzono na podwórko. Gdy Domańscy nie przyznali się do zarzutu udzielenia pomocy Żydom, w zemście zostali poddani bestialskim torturom. Następnie, ledwo przytomnych wywieziono do pobliskiego lasu w Radzikowie-Stopkach i zastrzelono.
Piotra, Franciszka i Antoniego Domańskich pochowano we wspólnej mogile na cmentarzu w Zbuczynie. W dniu pogrzebu Niemcy zabronili rodzinie wstępu do kościoła. Nie wiadomo, jaki los spotkał ratowanych Żydów.
Inf. MKDNiS