Po Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski pałał żądzą zemsty: „Przegrana operacja wzbudzała pragnienie ponownego natarcia. Mieliśmy wszystkie szanse na przechylenie szali szczęścia na naszą stronę. Chodziło o to, kto będzie gotowy i kto pierwszy ruszy do natarcia”.
Swoje nadzieje na odwrócenie losów wojny Tuchaczewski opierał na założeniu, że Polacy wyczerpali wszystkie swoje rezerwy, przeprowadzając ofensywę sierpniową.
19 września Piłsudski wydał rozkaz do dowódców i szefów sztabów armii określający główne cele batalii: „Aby uprzedzić ofensywę nieprzyjaciela i pokrzyżować jego zamiary, nasze północne armie 2-a i 4-a podejmą pod mojem bezpośrednim dowodzeniem uderzenie”. Następnego dnia, gdy oddziały dowodzone przez gen. Edwarda Rydza-Śmigłego zaatakowały bolszewików, wydawało się, że udało się je zupełnie zaskoczyć, ponieważ rozpoczęły odwrót w kierunku Grodna. Tuchaczewski uznał, że miasto to jest głównym celem polskiej ofensywy, i wydał rozkaz ściągnięcia w tę okolicę wszystkich rezerw swojej armii oraz rozpoczęcia kontrataków. 21 września wszystkie ataki sowieckie zostały odparte po bardzo zaciętych walkach, kiedy miejscowości w okolicach Grodna kilkukrotnie przechodziły z rąk do rąk.
Następnego dnia rozpoczęła się główna faza operacji. Ukryta w lasach Suwalszczyzny grupa uderzeniowa wkroczyła na terytorium Litwy. Po rozproszeniu słabych oddziałów litewskich Polacy przygotowywali się do ataku na sowieckie lewe skrzydło. Już kolejnego dnia oddziały te zaatakowały zaskoczone armie Tuchaczewskiego do tego momentu przekonanego, że Polacy zamierzają atakować bronione przez niego za wszelką cenę Grodno.
Mimo że polskie oddziały odcinały sowietom kolejne drogi odwrotu, bitwa aż do wieczora 25 września była nierozstrzygnięta. Dopiero tego dnia sukcesy żołnierzy gen. Stefana Dąb-Biernackiego pod Lidą zadecydowały o powodzeniu całego planu. W tym samym czasie Polacy przeszli do ofensywy na południu. Następnego dnia zagrożony zupełnym okrążeniem Tuchaczewski wydał rozkaz odwrotu. Uratowało to jego Front Zachodni przed całkowitą zagładą. Warto również zauważyć, że w jego szeregach zaczęła się szerzyć panika i demoralizacja. Już 24 września na stronę polską zaczęli przechodzić czerwonoarmiści z Ukrainy i Białorusi. „Dopiero wówczas nastąpiło widoczne przesilenie w tej niezwykle zaciętej bitwie. Przez pierwsze dni wskazówka wychylała się w różne strony” – tłumaczy PAP prof. Przemysław Waingertner.
W ostatniej fazie batalia przerodziła się w pogoń za rozbitymi bolszewikami. W swoich wspomnieniach gen. Tadeusz Kutrzeba pisał: „Cała grupa pościgowa ściga do upadłego ostatnim wysiłkiem, bez względu na zmęczenie. Należy sobie uświadomić, że od szybkości tego pościgu zależy nie tylko los możność uzyskania zwycięstwa, ale los całej wojny”. Podobne opinie wyrażają współcześni historycy. „Bitwa nad Niemnem zadecydowała o polskim zwycięstwie militarnym. Było to uderzenie dobijające przeciwnika wciąż zachowującego swoje siły” – uważa prof. Waingertner.
Na podst. „Nasz Dziennik”, JG, PAP