Wiceprezes Instytutu spotkał się w Węgierskiej Górce z członkami rodzin żołnierzy „Bartka”. Krewni oddali materiał genetyczny do badań porównawczych. – Nie mam wątpliwości, że to nasi bohaterowie. Chodzi jednak o to, aby mówić o konkretnych imionach i nazwiskach. Wierzę, że proces identyfikacji nie potrwa długo – mówił prof. Szwagrzyk.
Wiceprezes IPN podkreślił, że bliscy żołnierzy „od kilkudziesięciu lat czekają na informację, gdzie spoczywają ich najbliżsi. – Celem naszego przyjazdu jest także złożenie im raportu, co robi państwo polskie, by tę zbrodnię komunistyczną sprzed lat rozliczyć – dodał.
Mówił, że badaniom porównawczym poddane zostaną nie tylko szczątki znalezione w Starym Grodkowie, ale również w posiadłości Scharfenberg (dziś Dworzysko). – To ok. 30 osób. Mamy uzasadnione podejrzenie, że także tam likwidowano żołnierzy „Bartka” – powiedział wiceprezes Instytutu.
W przyszłym roku pracownicy IPN zamierzają sprawdzić też inne miejsca, w których mogą spoczywać żołnierze NSZ, m.in. w Bielsku-Białej i Cieszynie. Przypomniał, że po nowelizacji ustawy o IPN powstało Biura Poszukiwań i Identyfikacji. – Już nie kilka osób pracuje nad poszukiwaniem i identyfikacją, ale kilkadziesiąt. To pozwoli na realizację planów poszukiwań w kilku miejscach jednocześnie – podkreślił.
W spotkaniu uczestniczyła m.in. Genowefa Madejczyk – „Jodła”, jedna z ostatnich żyjących podkomendnych „Bartka”. Była łączniczką i opiekowała się rannymi. – Młodzi mieli werwę. Chcieli walczyć o wolność. To dla nas ważne, że teraz ich odnajdujemy – powiedziała.
Materiał genetyczny przekazała Cecylia Białożyt, siostra żołnierza NSZ Franciszka Koniora „Rekina”. – Brata ostatni raz widziałam pod koniec lipca 1946 r., jak odchodził z kolegą do lasu. Do dziś to widzę, gdy las ich „zakrył” – powiedziała. Wierzy, że uda się go odnaleźć.
W partyzantce byli dwaj bracia dziadka Piotra Drobnego. To Karol Maślanka „Tygrys” i jego brat Józef ps. „Borsuk”. – Obiecałem dziadziusiowi, że zrobię wszystko, by ich odnaleziono. Chcę oddać materiał genetyczny, by pomóc w tym. Także mój dziadziuś jest na to gotów – powiedział.
Szczątki żołnierzy NSZ wiosną br. odnalazł w Starym Grodkowie zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka.
Henryk Flame, ps. Bartek, urodził się w 1918 r. w Frysztacie na Zaolziu, skąd jego rodzice przybyli do Czechowic koło Bielska i Białej. Przed wojną wstąpił do podoficerskiej szkoły lotnictwa dla małoletnich, którą ukończył w 1939 r. w stopniu kaprala. Walczył w kampanii wrześniowej. Został zestrzelony nad Warszawą. 17 września został zestrzelony przez Sowietów, którzy wkroczyli na wschodnie ziemie Polski. Zdołał dotrzeć na Węgry, gdzie został internowany. W 1940 r. wrócił w rodzinne strony. Zaangażował się w konspirację.
Jego organizacja współpracowała z AK. W październiku 1944 r. Flame został zaprzysiężony w NSZ. W 1945 r., po wkroczeniu Armii Czerwonej, ujawnił się wraz z oddziałem i wstąpił wraz z podkomendnymi do milicji. Realizował w niej rozkazy dowództwa NSZ i gromadził broń. Zagrożony aresztowaniem, wiosną 1945 r. schronił się w lesie. Jego liczący kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników oddział stoczył wiele walk z UB i KBW.
Od lipca 1946 r. w oddziale działali agenci bezpieki, którzy we wrześniu zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na Zachód. Według ustaleń IPN żołnierzy „Bartka” przewieziono na Opolszczyznę w trzech transportach. Badacze podają różne liczby żołnierzy, którzy zostali wówczas zamordowani przez UB: od 90 osób po 200. Liczbę tę będzie można zweryfikować, gdy uda się odnaleźć miejsca pogrzebania szczątków wszystkich partyzantów i ekshumować je.
Po ogłoszeniu amnestii Henryk Flame ujawnił się w marcu 1947 r. w Bielsku. 1 grudnia 1947 r. został zastrzelony przez milicjanta w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic.
IPN, PAP