29 stycznia 2016 r. na łamach „Gazety Wyborczej" ukazał się artykuł Mirosława Czecha pt. „Polityka zagraniczna bez sojuszników", w którym autor krytycznie odnosi się do celów i kierunków polskiej dyplomacji nakreślonymi przez min. Waszczykowskiego. W materiale tym – na co zwracają uwagę Kresowiacy – pojawiają się sformułowania, odniesienia czy wręcz posądzenia obraźliwe wobec osób wywodzących się z Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej.
„Na wschodzie jedyny niezagrożony odcinek granicy to sąsiedztwo z Ukrainą, stąd wysiłki rosyjskiej V kolumny, tzw. środowisk kresowych i nacjonalistów, żeby symbolicznie zapłonęła. Z pomocą sporów o przeszłość, świątynie i pomniki, rekonstrukcji rzezi wołyńskiej i propozycji stawiania płotu przed »wzmożoną falą imigrantów« z Ukrainy" – czytamy w artykule „Wyborczej".
W ocenie dr. Zbigniewa Kopocińskiego ze 105. Kresowego Szpitala Wojskowego w Żarach, członka Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Żarach, którego wielu krewnych wymordowali banderowcy, zarzucanie środowiskom kresowym czy wręcz posądzenia o zdradę ludzi, którzy w wyniku zsyłek stalinowskich, w śniegach Syberii stracili swoich bliskich, jest nie tylko niemoralne, ale wręcz podłe.
– To przykre, kiedy propagandysta zniesławia środowisko kresowe. To bolesne, kiedy zarzuca się agenturalną działalność na rzecz Rosji, określając nasze działania rosyjską V kolumną – tylko za to, że protestujemy przeciwko gloryfikacji sprawców ludobójstwa. Bezczelność i arogancja tego człowieka – dziennikarza przekracza wszelkie granice i jest poniżej pewnego dopuszczalnego poziomu. Wielu Kresowian straciło krewnych z rąk NKWD, pomawianie ich o sprzyjanie Rosji tylko dlatego, że upominają się o prawdę o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów jest nie tylko pomieszaniem porządków, ale absolutnie poza wszelką krytyką. My, Kresowianie, powinniśmy, co więcej mamy obowiązek reagować na tego typu zniesławianie i oszczerstwa, szczególnie kiedy są wyrażone językiem i stylem nawiązującym do czasów Gomułki i Moczara – podkreśla w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl dr Zbigniew Kopociński.
Środowiska kresowe, m.in. Kresowe Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze im. Orląt Lwowskich w Żarach, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Żarach, Patriotyczny Związek Organizacji Kresowych i Kombatanckich w Warszawie, czy Stowarzyszenie Kresowian z Kędzierzyna-Koźle oraz szereg osób sprzyjających szerzeniu prawdy o Kresach, zwróciło się do redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej", domagając się przeprosin za oszczercze pomówienia. Jednocześnie przypominają, że na obszarze Ukrainy w nieujawnionych dołach śmierci wciąż spoczywają i oczekują na godny pochówek dziesiątki tysięcy Polaków zamordowanych przez OUN-UPA. Kresowiacy przypominają, że chcą pojednania, ale musi być ono oparte na prawdzie. Tymczasem trudno mówić zarówno o jednym, jak i o drugim, kiedy na Ukrainie wciąż gloryfikacja sprawców ludobójstwa ludności polskiej przeżywa renesans, a pomniki m.in. Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, Petro Diaczenki i innych rosną jak grzyby po deszczu.
– Czy autor artykułu w „Gazecie Wyborczej" byłby w stanie wyobrazić sobie pojednanie niemiecko-żydowskie, gdyby na każdym placu w Niemczech były pomniki kanclerza Adolfa Hitlera? – pytają Kresowiacy.
Jednocześnie wskazują, że również u nas w kraju są środowiska – jak chociażby dotowany ze składek polskiego podatnika Związek Ukraińców w Polsce, które wprost negują ludobójstwo dokonane na polskiej ludności Kresów Południowo-Wschodnich. W tej wrogiej retoryce wobec Polski i Polaków wtórują im propagandyści na łamach wielu mediów. Jakby tego było mało, za działalność wrogą wobec Polski i Polaków ludzie tego pokroju otrzymują odznaczenia państwowe.
Środowiska kresowe wytykają też „Gazecie Wyborczej", że prawdę traktuje wybiórczo. Przypominają, że fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego powinna być historia Sprawiedliwych Ukraińców – szlachetnych i bohaterskich ludzi, którzy narażając własne życie, ratowali ludność polską przed niechybną śmiercią z rąk siepaczy OUN-UPA. W ubiegłym roku w Żarach odsłonięto tablicę poświęconą Sprawiedliwym Ukraińcom, którzy ratując Polaków, sami zginęli. Środowiska kresowe wytykają „Gazecie Wyborczej", że mimo zaproszenia jej dziennikarze nie byli zainteresowani tą historią.
Mariusz Kamieniecki