Obszar ten porasta gęsty las, który nigdy nie był zbadany. Tarnowski deklaruje, że będzie starał się, żeby prace rozpoczęły się już w przyszłym roku. Mimo iż kierowane przez niego muzeum nie posiada w swojej kadrze archeologów ani środków na ich wynajęcie, dyrektor jest dobrej myśli i liczy na dofinansowanie ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W czerwcu tego roku niedaleko ogrodzenia muzeum natrafiono przypadkowo na pozostałości butów, metalowe miski, butelki oraz fragmenty potłuczonych naczyń, które mogły pochodzić z byłego obozu koncentracyjnego. Dyrekcja muzeum zawiadomiła o sprawie Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Gdańsku, prosząc o wytyczne, w jaki sposób zabezpieczyć znalezisko. WUOZ dopiero po kilku miesiącach wysłał na miejsce inspektora, a ten wydał wytyczne dotyczące sposobu uporządkowania i zabezpieczenia przedmiotów.
– To odkrycie zmieniło naszą perspektywę patrzenia. Przez lata żyłem w przekonaniu, że badanie tego terenu jest niecelowe, bo tam nic nie ma – mówi Piotr Tarnowski.
Dyrektor wskazuje, że istniały jedynie szczątkowe relacje, które jednak były tak niekonkretne, że niemożliwe było na ich podstawie zidentyfikowanie miejsc, gdzie mogą być zakopane jakieś przedmioty. W planach jest przeczesanie całego terenu wykrywaczami i georadarami.
Tarnowski podkreśla, że nie może dopuścić do tego, żeby przedmioty, które mogły być w posiadaniu byłych więźniów lub być przez nich używane czy mogły być przedmiotami opresji wobec nich, trafiły w ręce przypadkowych osób, które co jakiś czas nielegalnie badają ten teren. Nasz rozmówca nie przewiduje, że w czasie prowadzonych prac badacze mogą natrafić na pochówki byłych więźniów, lecz ostatecznie tego nie wyklucza. Podkreśla, że miejsca, gdzie straceni lub zmarli w obozie byli chowani, zostały już ujawnione, a szczątki ofiar ekshumowane i pochowane na cmentarzu na Zaspie w Gdańsku. Prochy zaś spalonych w krematoriach Niemcy wsypali do rowów melioracyjnych, których jest w okolicy bardzo wiele.
– Każdej ofierze należy się szacunek i jakikolwiek pochówek zostanie odnaleziony, podejdziemy do niego z godnością i profesjonalizmem – podnosi dyrektor muzeum.
Za ogrodzeniem Muzeum Stutthof rozpoczęły się w środę kilkudniowe prace archeologiczne, polegające na wyeksplorowaniu czerwcowego znaleziska i zabezpieczaniu znalezionych na leśnym obszarze przedmiotów. Te z nich, które okażą się historycznie cenne, zostaną przyjęte do inwentarza muzeum. Dyrektor zaznacza, że teren ten wymaga uporządkowania, gdyż oprócz przedmiotów należących do byłego obozu znajdują się tam z pewnością śmieci, jakie po wojnie zostawili tam kolejni użytkownicy tego miejsca: armia radziecka, wojska ochrony pogranicza oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
– Przypomnę, że Muzeum Stutthof powstało dopiero w roku 1962. Na terenie, którym dysponujemy, ale również na tym, który nie jest już częścią muzeum, lecz był częścią obozu, zaszły bardzo duże przekształcenia. To był okres praktycznie niekontrolowanego grabienia stałych obiektów, takich jak baraki, i ich wyposażenia – mówi Piotr Tarnowski.
Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik