Po okresie względnej ciszy obecnie polskie szkoły na Litwie po raz kolejny w historii swojego istnienia czują się niczym na polu walki. Walki o przetrwanie. Walki o kontynuację misji edukacyjnej. Walki o warunek zachowania polskości na Litwie.
O trudnej dla polskich szkół przeszłości, o renesansie polskiego szkolnictwa, ale też o niełatwej teraźniejszości rozmawiamy z przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL), posłem do Parlamentu Europejskiego Waldemarem Tomaszewskim. Lider AWPL nie tylko od lat czynnie zabiega o przetrwanie i rozwój polskiego szkolnictwa na Litwie, ale sprawy polskiej oświaty leżą mu na sercu również dlatego, że pochodzi z rodziny nauczycielskiej. Mama Jadwiga – polonistka - poświęciła polskiej szkole 52 lata, a śp. Ojciec Władysław - historyk - 45 lat.
L24: Jak Pan określiłby fenomen, jakim niewątpliwie jest polskie szkolnictwo na Litwie?
Waldemar Tomaszewski: Oświata polska na Litwie ma ponad pięciowiekową tradycję. Ma za sobą okres rozkwitu, ale też przeżywała trudne chwile zakazów, ograniczeń i prześladowań. Po II wojnie światowej czynione były próby ponownej likwidacji systemu oświaty w języku polskim na Litwie. Tym niemniej szkolnictwo polskie przetrwało i stanowi trwały element oświaty krajowej.
L24: Ten rok jak żaden inny obfitował w pikiety, akcje protestacyjne w obronie polskich szkół. Z czym wiązałby Pan te wzmożone, a nawet zmasowane ataki na polskie szkolnictwo na Litwie?
W. Tomaszewski: Z żalem należy stwierdzić, że szkoły polskie na Litwie są w permanentnym stanie zagrożenia, mają stałych adwersarzy i tych, którzy chcieliby, by tych szkół nie było w ogóle. Jedni działają z pobudek nacjonalistycznych czy ateistycznych, inni – z przyczyn ekonomicznych. Faktem jest, że ciągle musimy zabiegać o polskie szkolnictwo. W niektórych aspektach zostało ono, niestety, ograniczone, ale, gdyby nie przeciwdziałanie i determinacja polskiej społeczności, sytuacja ze szkołami z polskim językiem nauczania byłaby znacznie gorsza.
Ostatnio na Litwie miały miejsce ogromne protesty Polaków, wiece, pikiety, strajki, były wystosowywane listy, petycje, próby przeciwdziałania niszczycielskim zapędom władz podejmowano na różnych forach – krajowych, w Macierzy, ale też europejskich. Te wszystkie działania sprawiły, że w tym roku już udało się uratować 6 polskich szkół, chociaż jeszcze w kwietniu sytuacja była impasowa, m.in. po odrzuceniu projektu parlamentarnej frakcji AWPL, którego celem było przedłużenie o 2 lata terminu na uzyskanie akredytacji przez szkoły średnie. Wówczas wydawało się, że sytuacja jest bezwyjściowa, ale determinacja, solidarność i jedność Polaków, jak też współdziałanie z innymi mniejszościami narodowymi sprawiły, że w czerwcu tego roku Ustawa o oświacie została znowelizowana, co daje szkołom średnim 2 lata na uzyskanie akredytacji.
Na razie udało nam się obronić 6 szkół: Szkołę Średnią w Połukniu w rejonie trockim, Szkołę Średnią im. Adama Mickiewicza w Dziewieniszkach i Szkołę Średnią im. Elizy Orzeszkowej w Białej Wace w rejonie solecznickim, Szkołę Średnią w Zujunach, Szkołę Średnią im. Św. Kazimierza w Miednikach oraz Szkołę Średnią im. Św. Jana Bosko w Jałówce w rejonie wileńskim. Placówki te, w zamierzeniu rządzących, od 1 września już miały zakończyć swoją działalność jako szkoły średnie.
Tak więc na pewno determinacja przyniosła wymierne efekty, ale wiele wciąż przed nami. Problemy niestety występują w Wilnie, a to ze względu na działania nacjonalistycznej i ateistycznej koalicji na czele z merem stolicy Remigijusem Šimašiusem. Próbuje się zdegradować do niższego szczebla dwie szkoły w stolicy: Szkołę Średnią im. Sz. Konarskiego i Szkołę Średnią w Leszczyniakach (lit. Lazdynai), zaś Szkoła Średnia im. J. Lelewela i Szkoła Średnia Wł. Syrokomli do tej pory nie otrzymały akredytacji. Ostatni wiec, który zgromadził 4 000 uczestników, pokazał, że determinacja Polaków tylko się wzmaga i są ogromne szanse, że obronimy te szkoły. Daje też nadzieję na to, że te dwie szkoły już niedługo uzyskają akredytację, zaś szkoła im. Sz. Konarskiego i szkoła Leszczyniakach mają jeszcze półtora roku na ubieganie się o status gimnazjum – mimo że już zostały ograniczone w prawach. Nie wiemy, co będzie za półtora roku, ale niezwykle ważne jest, byśmy zachowali siłę ducha, jedność i solidarność. Również ważne jest silne przedstawicielstwo AWPL i innych mniejszości narodowych w radzie samorządu. Obecnie jest ono 10-osobowe i w sytuacji ewentualnych zmian w zarządzaniu stolicą na pewno będzie można skorzystać z siły tej frakcji, by obronić nasze szkoły.
L24: Czasy się zmieniają, a polska szkoła niezmiennie jest zmuszona trwać w okopach...
W. Tomaszewski: W rzeczy samej, ostra obrona szkolnictwa na tej naszej Ziemi Wileńskiej ma, niestety, charakter permanentny. Wciąż nowe zagrożenia sprawiają, że ciągle musimy walczyć o polskie szkolnictwo. Nie tylko obecnie, ale też w przeszłości.
Pamiętamy próby ograniczenia szkolnictwa polskiego w okresie zaborów. Szkoły polskie zamknięto, mimo to nauczanie języka polskiego kontynuowano – czy to tajnie, czy też sami Polacy, zwłaszcza majętni, kształcili swoje pociechy w języku ojczystym.
Później nadszedł czas swoistej odwilży. Po 1905 roku w Rosji carskiej polskie szkoły odrodziły się na nowo i do I wojny światowej było ich tutaj wiele. W międzywojniu szkolnictwo rozwijało się - aż nadeszły czasy okupacji hitlerowskiej. Polskie szkoły zostały zlikwidowane, ale nawet pod groźbą rozstrzału prowadzono tajne komplety nauczania. W czasie II wojny światowej na Wileńszczyźnie zamordowano ponad 100 polskich patriotów: nauczycieli i inne osoby, które prowadziły tajne komplety nauczania. Ich przykład jest niezwykle wymowny – w obliczu śmiertelnych czyhających na nich zagrożeń nie ustali w prowadzeniu nauczania w języku ojczystym.
W 1944 roku, po wypędzeniu hitlerowców, polskie szkoły odrodziły się na nowo, np. słynna wileńska „Piątka". Za kilka lat znów zostały na krótko zlikwidowane. Tym razem za sprawą nacjonalistów z Komunistycznej Partii Litwy. W zasadzie w ciągu jednego dnia przekształcono je w szkoły litewskie. O tych wydarzeniach wiem między innymi z opowiadań mego Ojca Władysława, ówczesnego ucznia polskiej szkoły. Opowiadał, że tak było w jego rodzinnej podwileńskiej miejscowości Korwie, jak też na całej Wileńszczyźnie: sprowadzono tutaj nauczycieli studentów, którzy znali język litewski, i oznajmiono, że odtąd będą to szkoły litewskie.
Wileńscy Polacy skorzystali z jedynej wówczas możliwości obrony i wystosowali skargę do władz w stolicy imperium sowieckiego, a nawet osobiście się tam udali. Mogli, wiadomo, nie wrócić stamtąd, mogli być rozstrzelani, a co najmniej zesłani. Tym niemniej udało im się: komunistyczne litewskie kierownictwo oświaty otrzymało z centrali naganę, w której skrytykowało prowadzoną na Litwie politykę nacjonalistyczną. Szkoły polskie po kilkumiesięcznej przerwie zostały odrodzone, a w l. 50. było ich już ponad 300.
W tym miejscu chciałbym przypomnieć takie osoby, jak śp. pana Subocza i innych z Korwia, grupę Polaków z Ejszyszek, którzy udali się w tak daleką podróż, by bronić polskich szkół. Kiedy w l. 60. nad słynną „syrokomlówką" zawisło zagrożenie zamknięciem, nauczycielka, śp. pani Stanisława Zawadzka i inni usilnie protestowali przeciwko próbom likwidacji placówki, nie bali się wystosować protesty. Szkoły nie zamknięto. Ta placówka była i wciąż pozostaje jedną z najlepszych szkół polskich na Litwie.
Jak widzimy, w czasach o wiele trudniejszych – w okresie okupacji, pod groźbą rozstrzału, w okresie powojennym, w obliczu ogromu represji, wywózek, rozprawy fizycznej - nasi przodkowie nie bali się bronić polskich szkół – i je obronili. Dlatego dzisiaj naszym, naszego pokolenia, wszystkich Polaków żyjących obecnie na Litwie, obowiązkiem jest stanąć na wysokości zadania, nie dać się zastraszyć i obronić szkolnictwo. Zwłaszcza że czasy nie są tak tragicznie trudne, jak w przeszłości. Na pewno nie ma groźby rozprawienia się czy chłosty dzieci - jak po słynnym strajku w Wielkopolsce, w miasteczku Września w 1906 roku.
L24: Rzeczywiście, obecne czasy nie są tak groźne, jak kiedyś, ale polska szkoła niezmiennie nie ma łatwo...
W. Tomaszewski: W czasach najnowszych kilkakrotnie już podejmowano próby zmiany Ustawy o oświacie, która miała uszczuplić stan posiadania polskiego szkolnictwa. Taką próbę podjęto m.in. w roku 2003. Wówczas udało się obronić. Niestety już w 2011 roku buldożer rządzących zadziałał inaczej i nie udało się do końca zachować praw. Należy tylko ubolewać, że polskie szkolnictwo na Litwie jest bezpardonowo zwalczane, chociaż jest ono konkurencyjne i jak najbardziej ma rację bytu.
Oczywiście, są podejmowane określone próby zastraszania nas, ale nie możemy ulec. Chciałbym w tym miejscu przywołać słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane podczas jego pierwszej podróży apostolskiej do Polski w 1979 roku – „Nie lękajcie się". Te słowa w tamtym czasie były przesłaniem nieco na wyrost, tym niemniej Polsce udało się wywalczyć wolność – jaką by mrzonką to nie wydawało się w tamtym roku. Nie możemy się lękać, bo nie tylko musimy obronić szkolnictwo, ale też nie skalać pamięci naszych przodków, którzy w warunkach znacznie gorszych obronili polskie szkolnictwo i przekazali nam je w spadku.
Chciałbym podziękować siłaczom i siłaczkom polskiej oświaty, szczególnie tym, którzy budowali ją w trudnych czasach, np. latach 40-50. Większość z nich już odeszła do Pana. Nie możemy zatracić pamięci o nich. Zrodził się m.in. pomysł, by powołać Muzeum Polskiego Szkolnictwa na Wileńszczyźnie, które by dokumentowało całą jego historię. Dokumentowało czyny tych, którzy bronili naszych szkół. Przekazywało pamięć o tych wszystkich Polakach, którzy ucierpieli z tego powodu, że chcieli dobrze dla polskości. O tych, którzy odbudowali to nasze szkolnictwo lub też kształcili dzieci w l. 60-90 – w okresie wzmożonych prób rusyfikacji polskiego szkolnictwa czy – następnie - lituanizacji. Naszym obowiązkiem jest oddanie hołdu tym, którzy odważnie nieśli polskie słowo, przekonywali rodziców do tego, że tylko polska szkoła może być naturalnym i komfortowym środowiskiem dla polskiego dziecka, prowadzili jakościowe nauczanie, oparte na wartościach narodowych, w duchu patriotycznym i poszanowania dla Wiary i tradycji Ojców.
L24: Mimo wielu niełatwych historycznych zawirowań polska szkoła na Litwie ostała. Jaką Pan widzi jej przyszłość, jakie ma perspektywy?
W. Tomaszewski: Mimo że sytuacja nie jest łatwa, ostatnio obroniliśmy 6 szkół średnich. W połowie lat 80. jedynie 2% ogółu uczniów na Litwie pobierało naukę w polskich szkołach, obecnie ten odsetek wynosi 3,3%. Ten wskaźnik polska społeczność stabilnie utrzymuje ostatnie 10 lat mimo wielu nieprzychylnych sytuacji i decyzji władz.
Polska szkoła na Litwie jest konkurencyjna wobec szkoły litewskiej, oferuje wysoki poziom nauczania, jej absolwenci wyróżniają się również najlepszym wskaźnikiem wstępowania na wyższe uczelnie (72%) - podczas gdy średnia krajowa wynosi 67%.
Polska szkoła – to nie tylko wysoki poziom nauczania, ale też bardzo głęboka tradycja. Tu 100% dzieci uczęszcza na lekcje religii i tyleż wybiera egzamin z języka polskiego pomimo tego, że odgórnie został on skreślony z listy egzaminów obowiązkowych. W polskich szkołach odbywają się wyjątkowe studniówki i jasełka jak też masa innych niepowtarzalnych imprez. Przez cały rok placówki utrzymują bliski i ciepły kontakt z rodzicami, babciami i dziadkami. Polska szkoła - to nie tylko edukacja, ale też bardzo ważny ośrodek i patriotyzmu, i kultury, i działalności społecznej. To jest wielka wartość sama w sobie. Bez wątpienia, mimo prób zastraszania i rozbicia, polska społeczność zrobi wszystko możliwe, by nie tylko zachować swoje szkolnictwo, ale też je wzmocnić. Jako społeczność chrześcijańska ufamy, że Opatrzność nam błogosławi.
L24: Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiała Beata Naniewicz
„Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej”
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.