L24: Jest Pani mocno związana z oświatą. Przeszła Pani wszystkie szczeble pracownika oświaty – od nauczyciela w podstawówce w Korwiu, poprzez dyrektora w szkole w Pikieliszkach i wicedyrektora administracji samorządu rejonu wileńskiego – do posła na Sejm Republiki Litewskiej. Dobrze zna Pani stan oświaty polskiej na Litwie. Jaki jest on obecnie?
Rita Tamašunienė: Sprawy polskiej oświaty na Wileńszczyźnie zawsze mnie interesowały. Poza tym sądzę, że sprawa oświaty jest ważna dla każdego mieszkającego na Litwie Polaka bez względu na jego związek ze szkolnictwem, gdyż po rodzinie to szkoła przekazuje przyszłym pokoleniom nie tylko wiedzę, ale też tradycje narodowe i wartości kulturalne, czyli wychowuje przyszłe pokolenia.
Jeżeli, mówiąc o stanie polskiej oświaty na Litwie, mamy na myśli jakość nauczania w szkołach z polskim językiem nauczania, to, uważam, jest ona na wysokim poziomie, na co wskazują, między innymi, dane dotyczące wyników uzyskanych przez maturzystów szkół polskich na maturze, dane egzaminów, jak i inne wyniki działalności szkół polskich, publikowane przez Narodowe Centrum Egzaminacyjne, zgromadzone przez Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna" na potrzeby rankingu polskich szkół średnich na Litwie w roku 2014/2015. Tygodnik „Veidas" opublikował ranking wszystkich szkół na Litwie. Polskie szkoły są aktywne, zajmują wysokie pozycje, co niezmiernie cieszy. Należy jednak dążyć, by średnia liczba państwowych egzaminów maturalnych złożonych z wynikiem 86-100 punktów była coraz wyższa.
Jeżeli zaś pojęcie stanu oświaty polskiej rozciągniemy także na traktowanie szkół przez władze miejskie czy państwowe oraz na komfort pracy i nauki w tych placówkach, to sytuacja nie wygląda już tak optymistycznie. Głośna i zapewne znana wszystkim jest sprawa pośpiesznej degradacji kilku polskich szkół średnich do poziomu szkół podstawowych, którą zarówno rodzice, jak i nauczyciele określają jako wprowadzanie chaosu, co w żaden sposób nie służy budowaniu dobrej atmosfery wokół polskich szkół.
L24: Nie wszystkie szkoły polskie w Wilnie i rejonie wileńskim zdołały uzyskać akredytacje. Czemu im się nie udało, skoro większość polskich szkół już ma takie akredytacje?
Rita Tamašunienė: Być może zbyt długo trwały działania szkół, komisji akredytacyjnych skierowane na otrzymanie akredytacji. W kilku jednak przypadkach można mówić o dyskryminacji polskich szkół, gdy na „ostatnią chwilę" akredytuje się szkołę litewską, a odmawia się akredytacji szkole polskiej, która ubiega się o akredytację na takich samych warunkach; tak, jak w przypadku szkoły im. M. Daukšos i słynnej Szkoły Średniej im. J. Lelewela. Nie do przyjęcia jest postawiony szkole J. Lelewela „warunek akredytacji" – przeniesienia się z Antokolu do budynku w Żyrmunach. Chcę podkreślić, że godna podziwu jest determinacja i dążenie rodziców, nauczycieli i uczniów do zachowania swojej historycznej szkoły. Myślę, że mimo wszystko wspólne starania zaowocują i słynna „piątka" nie tylko zostanie na swoim miejscu, ale też uzyska status gimnazjum.
Sprzeczne są opinie Ministerstwa Oświaty i Nauki i samorządu miasta Wilna, jak choćby w przypadku Szkoły Średniej im Wł. Syrokomli w Wilnie – mer samorządu R. Šimašius twierdzi, że chrześcijański model nauczania nie jest przewidziany w litewskim prawie, podczas gdy przedstawicielki Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy na spotkaniu z posłami z sejmowej frakcji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w Sejmie RL 17 czerwca bieżącego roku twierdziły, że taki model istnieje.
Od 16 listopada 2012 roku działa rozporządzenie w sprawie podstawy programowej wychowania katolickiego (Nr V-1599) podpisane przez partyjnego kolegę pana mera, ówczesnego ministra oświaty i nauki Gintarasa Steponavičiusa.
Mer Wilna albo ma złych doradców, albo władze miasta celowo zwlekają z akredytacją „syrokomlówki" mimo deklarowanych publicznie dobrych chęci.
L24: Wiele przedmiotów w polskich szkołach jest nauczanych po litewsku. Nawet tak trudny i specyficzny przedmiot jak matematyka. Czy ta forma edukacji jest poprawna? Czy nie powoduje to zamętu w głowach dzieci? Może poprawniej by było zwiększyć liczbę lekcji języka litewskiego, a inne przedmioty nauczać po polsku? Przecież polskie dziecko myśli jednak po polsku...
Rita Tamašunienė: Nie ma wątpliwości, że polskie dziecko i myśli, i liczy po polsku, i powinno ono pobierać naukę w przyjaznej, niestresującej atmosferze, stopniowo opanowywać język litewski. W odróżnieniu od tego, jak przedstawiają sytuację litewskie media – Polacy na Litwie nie wysuwają coraz to nowych żądań. Polacy bronili i bronią stanu posiadania, czyli tego, co mieli – polskich szkół, w których nauczanie wszystkich przedmiotów było prowadzone po polsku. Wystarczyło wzmocnić nauczanie języka litewskiego w szkołach mniejszości narodowych, co przy pomocy środowiska zapewnia wystarczająco dobrą znajomość języka państwowego.
L24: Nawet za czasów sowieckich w szkołach polskich nie było takiego narzucania swego (rosyjskiego) języka, jak za wolnej i demokratycznej Litwy. Naruszenie praw mniejszości narodowych ciągle uchodzi Litwie płazem. Kiedy to się skończy?
Rita Tamašunienė: Działania władz demokratycznej Litwy można określić jako próbę wynaradawiania i lituanizacji mniejszości narodowych. Potrzeba większej stanowczości podmiotów odpowiedzialnych za przestrzeganie praw mniejszości narodowych w Unii Europejskiej, by przerwać ten proceder, gdyż do tego, by cieszyć się i czerpać z różnorodności, jaką wnoszą mniejszości narodowe w życie każdego demokratycznego kraju, ani istniejące na Litwie partie polityczne, ani manipulowane przez media społeczeństwo jeszcze nie dojrzały.
L24: Rok 2015 mija pod znakiem głośnych protestów polskich, rosyjskich, a nawet litewskich szkół. Strajki są ostateczną formą protestu. Popiera Pani takie formy wyrażenia niezadowolenia społeczeństwa?
Rita Tamašunienė: Przyznaję rację, że jest to ostateczna forma protestu, ale w przypadku, gdy wszystkie inne sposoby zawiodły, nie pozostaje nic innego. Popieram strajk, gdy nie ma żadnej innej drogi, by zamanifestować swoje niezadowolenie. Ostatecznie prawo do strajku gwarantuje nam demokracja, a Litwa uważa się za państwo demokratyczne.
L24: Jest Pani starostą frakcji parlamentarnej AWPL. Wyborcy, ich dzieci są zmęczeni ciągłą niewiadomą w dziedzinie oświaty polskiej i czekają pomocy od swych parlamentarzystów. Co zrobicie? I czy w ogóle można z litewskimi władzami dojść do porozumienia w tej tak ważnej dla nas kwestii?
Rita Tamašunienė: Robimy od pierwszych dni w Sejmie. Nowela artykułu Ustawy o oświacie dotycząca przedłużenia okresu akredytacji do 2017 roku pomoże wielu szkołom nawet w bardzo trudnych warunkach i przy stawianych im wysokich wymaganiach przejść proces akredytacji i stać się gimnazjum. Apelujemy o odwołanie ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego, stosowanie ulg w ocenianiu prac pisemnych z języka litewskiego dla maturzystów szkół mniejszości narodowych.
Myślę, że po wyborach do Sejmu nowe władze uwzględnią tradycyjny dla naszego kraju model szkolnictwa określany „pod jednym dachem". System dzielenia szkół na piony i ciągła zmiana placówek są niekorzystne dla dziecka, które nie utożsamia się z żadną placówką i żadnej nie uważa za „swoją" szkołę. To niewątpliwie ma wpływ na wyniki nauki dziecka, jego socjalizację w środowisku i społeczeństwie.
Już nie po raz pierwszy frakcja AWPL zgłosiła pod obrady Sejmu poprawki do budżetu państwa i Ustawy o oświacie w sprawie przywrócenia wysokości koszyczka ucznia, zmniejszonego w czasie kryzysu ekonomicznego dla wszystkich placówek oświatowych na Litwie oraz zwiększenia finansowania szkół mniejszości narodowych. Przed wyborami do Sejmu RL powstało więcej podobnych projektów ustaw, więc rząd będzie musiał je w końcu uwzględnić. W sejmowych komitetach budżetu i finansów, oświaty, nauki i kultury, spraw socjalnych stale podnosimy kwestię wynagrodzeń i podnoszenia prestiżu zawodu nauczyciela i pedagoga przedszkoli.
L24: Dziękujemy za rozmowę.
Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.