Inicjatorami powołania funduszu są konserwatyści: V. Stundys, A. Ažubalis i L. Kasčiūnas. Po raz pierwszy pomysł ten nagłośnili jeszcze przed wyborami do Sejmu Litwy w 2012 roku. Teraz z tym tematem znów powracają na pierwsze łamy gazet i pierwsze strony portali informacyjnych. Zgodnie z zamysłem autorów dokumentu fundusz ma być niezależny od władz lokalnych Litwy Południowo-Wschodniej.
Merowie samorządów Wileńszczyzny są zdania, że projekt ustawy nie jest podszyty prawdziwą chęcią wsparcia tego regionu, tylko jest zagrywką przedwyborczą przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
Maria Rekść, mer samorządu rejonu wileńskiego, pomysł konserwatystów ocenia sceptycznie. "Nie po raz pierwszy już słyszymy o czymś takim, nie warto więc spieszyć z oceną tej - niewykluczone - przedwyborczej inicjatywy" - mówi M. Rekść.
Zdaniem mer rejonu podstołecznego, więcej pieniędzy potrzebują nie tylko samorządy Wileńszczyzny, ale wszystkie samorządy w kraju. Mer samorządu podstołecznego uważa ponadto, że podział pieniędzy między samorządami jest wadliwy i nieuczciwy.
"Wybrnęliśmy z kryzysu, ale mimo to samorząd otrzymuje mniej środków na pełnienie samodzielnych funkcji niż w 2009 roku. Samorząd rejonu wileńskiego otrzymuje najmniej środków przypadających na jednego mieszkańca w skali kraju" – powiedziała mer Maria Rekść.
Mer Maria Rekść wątpi w skuteczność działalności takiego funduszu.
"Moim zdaniem, potrzeby mieszkańców rejonu najlepiej znają władze lokalne, które są najbliżej ich, są przez nich wybrane" - stwierdziła mer Maria Rekść.
Podobnego zdania jest Zdzisław Palewicz, mer samorządu rejonu solecznickiego. Uważa on, że nie sposób wyobrazić sobie, „(...) jak można skutecznie pomóc mieszkańcom nie współpracując z władzami lokalnymi. Współpraca powinna być prowadzona, gdyż przyświeca jej jeden cel: poprawa jakości życia mieszkańców" - mówi mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.