Licząca prawie 110 lat Szkoła Podstawowa w Borskunach obecnie jest jedyną placówką oświatową w rejonie szyrwinckim, która realizuje program nauczania dwujęzycznego i dzieciom z polskich rodzin od klas początkowych daje możliwość zdobywania wiedzy w języku ojczystym. Jednakże społeczność tej szkoły ma obawy, że po reorganizacji, wraz z początkiem nowego roku szkolnego, warunki nauczania mogą zmienić się na gorsze.
Niczym wołanie na puszczy
Zanim zapadła uderzająca w polską społeczność uchwała, zaniepokojeni rodzice, nauczyciele, jak również Rasa Tamošiūnienė, radna samorządu rejonu szyrwinckiego z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin, zwrócili się o pomoc w powstrzymaniu projektu decyzji do Rity Tamašunienė, posłanki na Sejm RL. Rozesłali listy w tej, niecierpiącej zwłoki, sprawie również do ministra oświaty, nauki i sportu Algirdasa Monkevičiusa, przedstawicielki rządu na powiat wileński Vidy Vaičiūnienė, kontrolera równych możliwości Agnety Skardžiuvienė, dyrektor Departamentu ds. Mniejszości Narodowych Vidy Montvydaitė. Osobne pisma powędrowały do radnych samorządu rejonu szyrwinckiego i mer Živilė Pinskuvienė.
Reagując na sygnał z Borskun, posłanka Tamašunienė natychmiast zwróciła się do wyżej wymienionych urzędów, wyłuszczając argumenty, które powinni byli uwzględnić radni.
– Przewidziana w projekcie reorganizacja Szkoły Podstawowej w Borskunach poprzez afiliowanie do Szkoły-Centrum Wielofunkcyjnego w Bortkuszkach jednocześnie pozbawia uczniów starszych klas Szkoły Podstawowej w Borskunach prawa do nauki w języku ojczystym (polskim). Społeczność szkolna sprzeciwia się i nie zgadza z taką decyzją – podkreśla w swym piśmie starosta sejmowej frakcji AWPL-ZChR. Jak wynika z listu posłanki, już teraz rodzicom uczniów 8. klasy jest proponowane, aby ich dzieci kontynuowały naukę w oddalonej od Borskun o 18 km Szkole-Centrum Wielofunkcyjnym w Bortkuszkach, gdzie też mogą zdobyć tylko podstawowe, nie zaś średnie wykształcenie. Aczkolwiek, według Tamašunienė, podstawową przyczyną oburzenia rodziców jest to, że w bortkuskiej placówce nie ma i nie będzie możliwości uczenia się po polsku.
– Uczniom proponuje się przejście do szkoły z językiem litewskim, a to wpłynie na ich osiągnięcia, oceny. Uczniowie, którzy od pierwszej klasy uczą się w języku ojczystym chcą kontynuować naukę i zakończyć ją we własnej szkole – przekonuje posłanka Tamašunienė i apeluje o zrozumienie potrzeby zdobywania wykształcenia w języku ojczystym.
Niesprawiedliwe i krzywdzące
Przyczyną patowej sytuacji jest brak uczniów w obydwu omawianych placówkach oświatowych. Szkoły cierpią z powodu niżu demograficznego i wyludniania się wsi, oddalonych od większych ośrodków zamieszkania. Jednakże, w opinii posłanki Tamašunienė, łączenie i ratowanie szkoły z wykładowym językiem litewskim kosztem placówki mniejszości narodowej, nie jest sprawiedliwym rozwiązaniem i nie należy się z nim bezapelacyjnie zgadzać. Przypadek wymaga uwzględnienia specyfiki składu narodowościowego miejscowości, jak też rozważenia możliwości zastosowania przykładów rozwiązywania podobnych problemów, np. w rejonie wileńskim czy solecznickim, gdzie szkoły litewskie z minimalną liczbą uczniów działają, bo taką wolę wyrazili rodzice.
Smutno, lecz argumenty przedstawicieli szkoły ani też osób broniących ich interesów, nie zostały usłyszane.
Dzień przed sesją, mer Pinskuvienė formalnie poinformowała Tamošiūnienė, że pytanie nie zostanie wykreślone z porządku obrad.
Dalekowzroczna strategia?
W ciągu ostatnich pięciu dekad szkołę w Borskunach ukończyło ponad 500 uczniów, których w różnych okresach uczyło więcej niż 50 nauczycieli.
Dziś w placówce są klasy początkowe polskie i litewskie (po przyłączeniu początkówki w Miedziukach), zaś w pionie podstawowym nauczanie odbywa się w dwóch językach: po polsku i litewsku. Z powodu braku specjalistów z różnych przedmiotów znających język polski, dominuje nauczanie w języku litewskim.
Jak poinformowała Lina Jakštienė, p.o. dyrektora Szkoły Podstawowej w Borskunach, obecnie uczy się tu 53 dzieci, których naucza 19 nauczycieli. Na marginesie dodajmy, że wielu pedagogów jest zatrudnionych na konkretną liczbę godzin.
Szkoła Podstawowa w Borskunach, mimo że nigdy nie cieszyła się przychylnością władz samorządowych, dzięki stałej opiece i pomocy „Macierzy Szkolnej”, rodaków z Polski, m.in. doskonale układającej się współpracy z samorządem miasta Chełm, zawsze pozytywnie wyróżniała się spośród innych wiejskich placówek oświatowych kraju. Placówka stale była remontowana, dobrze wyposażona materialnie, realizująca wiele ciekawych projektów. Przyjaciele z Polski organizowali wyjazdy dzieci na kolonie, obdarowywali potrzebnymi w procesie nauczania artykułami. Pierwszy pojazd dla szkoły w Borskunach swego czasu również sprezentowali rodacy zza miedzy.
Dzisiaj z dowożeniem uczniów problemu również nie ma, bo szkoła posiada własny nowy mikrobus, przekazany w listopadzie ubiegłego roku przez Ministerstwo Nauki i Oświaty. Jak powiedziała dyrektor, uczniowie m.in. są dowożeni z Olan, Kaźmierzowa, Mejszagoły, Miedziuk, Korwia, Lewaniszek i innych miejscowości.
W przededniu Bożego Narodzenia 2016 roku, po licznych perypetiach, związanych ze wstrzymaniem budowy, oddano do użytku nową piękną stołówkę. Staraniom o wzniesienie dobudówki w borskuńskiej szkole, a propos, jeszcze dwa lata temu jednej z najliczniejszych podstawówek wiejskich w rejonie szyrwinckim, towarzyszył otwarty sprzeciw ze strony rządzącej większości. Niektórzy dalekowzroczni „wizjonerzy” z samorządu rejonu szyrwinckiego już wtedy otwarcie prognozowali, że polska szkoła nie zasługuje na kosztowną dobudówkę…
Decyzja bez przyszłości
– Decyzja Rady Samorządu Rejonu Szyrwinckiego przesądza o przyszłości Szkoły Podstawowej w Borskunach. To niesprawiedliwe, żeby klasę 9. Szkoły-Centrum Wielofunkcyjnego w Bortkuszkach, w której bardzo brakuje uczniów, ratować igrając z losem całej szkoły w Borskunach. Chcąc zachować klasę 9. w Bortkuszkach radni wydali werdykt na faktyczną likwidację polskiej placówki oświatowej – ubolewa w rozmowie z „Tygodnikiem” Rasa Tamošiūnienė, radna samorządu rejonu szyrwinckiego, kończącej swą pracę kadencji, która również kiedyś, jako wicedyrektor administracji samorządu rejonu szyrwinckiego, nieraz dawała wyraz swego zatroskania o tę placówkę oświatową.
Nie chcąc dopuścić do przepchania zgubnej decyzji, pani Rasa dzwoniła do mer Pinskuvienė i radnych, prosiła podczas posiedzenia Rady, by nie reorganizować szkoły, ale w odpowiedzi usłyszała, że nareszcie trzeba zrobić porządek z jedyną w rejonie, niedotkniętą reorganizacją szkołą. Została przy tym wystrofowana, że wprowadza ludzi w błąd…
– Aby ukształtować klasę 9. potrzeba dziesięciu uczniów. Bortkuszki mają tylko 5, więc potrzebni im są uczniowie z Borskun, których tam jest trzech. A dokładnie trzy, bo to same dziewczyny. Jednak, jak sama mer przyznała, liczba dzieci zmniejsza się i w Bortkuszkach również nie będzie klasy 9. Wobec tego powstaje pytanie: po co są potrzebne takie manipulacje, skoro i tamta szkoła nie posiada wyraźnej wizji przyszłości? – zapytuje Tamošiūnienė. – Być może pani mer bardziej chodzi o to, aby przebywająca obecnie na urlopie macierzyńskim dyrektor Łada Kriščiūnienė, nie miała dokąd wrócić?... Bezprawne zwalnianie ludzi ze stanowisk nie jest dla niej obce – rozważa.
Pinskuvienė, udzielając listownie odpowiedzi Rasie Tamošiūnienė, reprezentującej społeczność szkoły borskuńskiej, tłumaczy, że po reorganizacji uczniowie nadal będą uczęszczali do swojej własnej szkoły. Otwarte pozostaje pytanie: kto będzie się uczył w Borskunach?
Według Tamošiūnienė, rodzice uczniów borskuńskiej szkoły są zdeterminowani do tego, aby swoje latorośle dowozić do najbliższych szkół w rejonie wileńskim – do Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki w Podbrzeziu lub do Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole.
– W Szkole-Centrum Wielofunkcyjnym w Bortkuszkach jest otwarte przedszkole, wiele młodych rodzin z Jawniun m.in. dowozi tam swoje pociechy. Szkoła w Borskunach też miałaby szanse przetrwania, gdyby w swoim czasie były w niej otwarte grupy przedszkolne. Teraz sytuacja wygląda w ten sposób, że najbliższe przedszkole w Mejszagole jest przepełnione, toteż sporo młodych mam z Miedziuk nie pracuje i w domu wychowuje dzieci – sądzi pani Rasa.
W obliczu zmian
Według p.o. dyrektora Jakštienė, szkoła w Borskunach ma wszystkie, choć łączone klasy.
– Polska szkoła początkowa ma połączone klasy 1, 2, 3 i 4, a litewska połączone klasy 1 i 2 oraz 3 i 4. Starsze klasy również są łączone: 5 z 6, 7 z 8, ale klas 9 i 10 nie można połączyć, więc są osobne.
Po reorganizacji w borskuńsiej szkole będzie realizowane wczesnoszkolne, przedszkolne, początkowe i podstawowe nauczanie, także nic się nie zmieni, bo szkoła pozostaje, dzieci pozostają. Właśnie wczoraj [we wtorek – przyp. red.] brałam udział w posiedzeniu, uspokoiłam wszystkich, żeby nie było nadinterpretacji. Ta reorganizacja zmieni tylko nazwę szkoły, dzieciom zostanie zapewnione bezpieczne środowisko, jakościowe nauczanie – podkreśla Jakštienė.
– Pracuję tutaj dopiero od półtora roku, od 1 września 2017 roku. Żyjemy w przyjaźni, bardzo ładnie, wspólnie świętujemy. Szkolne imprezy odbywają się w dwóch językach. Klasy szkoły podstawowej mają możliwość uczenia się w języku ojczystym polskim. W klasie 10. zdają egzaminy w swoim języku ojczystym – opowiada w rozmowie z „Tygodnikiem” pani dyrektor i zapewnia, że polskie klasy zostaną zachowane. Jednak, jak zaznacza, nadejdzie wrzesień i wtedy się okaże, ile dzieci przyjdzie, bo przecież rodziny migrują, wyjeżdżają za granicę. A w rejonie szyrwinckim, jak i w całym kraju, liczba uczniów w szkołach maleje.
O ocenę sytuacji w szkole poprosiliśmy również byłego wieloletniego wicedyrektora placówki, nauczyciela historii Mariana Bujnickiego.
– Niestety, czekałem na ten dzień… Myślałem, że kiedyś ta godzina wybije i… wybiła. Do takiej sytuacji dochodziło stopniowo – powiedział Marian Bujnicki, odnosząc się do postanowienia rejonowej Rady. Zdaniem pana Mariana, Szkoła Podstawowa w Borskunach już od ponad dwóch lat nie przypomina tej wyjątkowo przyjaznej i życzliwej placówki, w której pracuje od 1984 roku i którą sam kiedyś ukończył. – Nieraz żartuję, że te ściany są przesiąknięte mną. Mam więc moralne prawo mówić o szkole, której oddałem tyle lat i zostałem jedyny z dawnej kadry pedagogicznej, to, co naprawdę czuję – zaznacza.
Według Bujnickiego, uczniowie szkoły borskuńskiej zawsze czuli się tutaj szczęśliwi i bezpieczni, po opuszczeniu jej murów doskonale sobie radzili idąc do gimnazjów. Szkoła rozwijała się, pielęgnowała swoje tradycje, ale wystarczyło podjąć jedną niesłuszną decyzję kadrową, aby wszystko się zmieniło.
– Kiedy w zarządzaniu szkołą zaczęły brać górę polityczne ambicje, chęć zniszczenia tego, co polskie, nie zaś kompetencje, to nic dobrego z tego nie wyszło – stwierdza zasłużony nauczyciel, który w związku ze zmniejszającą się liczbą uczniów został pozbawiony połowy etatu zastępcy dyrektora placówki. – W ostatnich latach, nie mogąc się pogodzić z nowymi warunkami, z pracy musiało zrezygnować wielu nauczycieli. Naturalnie, że razem zabrali stąd swoje dzieci. Tutaj zawsze była szkoła polskojęzyczna, żyjąca swoim własnym rytmem, dbająca o kulturę, tradycje, rozwój intelektualny, choć niestroniąca przecież od tego, co jest ważne dla całego państwa litewskiego – zaznacza Bujnicki i dodaje, że otwarte, wręcz szowinistyczne próby lituanizacji szkoły nasuwają tylko jeden wniosek – wszystkie te decyzje mają jeden cel – zniszczyć polskość w tym ostatnim przyczółku polskiej oświaty w rejonie szyrwinckim.
Irena Mikulewicz
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
To niegodne radnego, urzędnika w służbie mieszkańcom.
A gdzie reakcja ambasador Doroszewskiej??? Ta kobieta to chodząca pomyłka. To zwykła kolaboracjonistka, która dogadała się z michnikowskim pachołkiem Landsbergisa czyli Okińczycem.
Nędzny obraz litewskiego samorządu nacechowanego nacjonalizmem
Polskie placówki doskonale sobie radziły i nadal radzą, ale są bezsilne w starciu z bezdusznym urzędniczym nacjonalizmem, którzy przesłania wszystko wokół.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.