W październiku ze stanowiska dyrektora Gimnazjum im. Michała Balińskiego w Jaszunach zrezygnował Kazimierz Karpicz. Pedagog z 26-letnim stażem, od 18 lat piastujący stanowisko kierownika jaszuńskiej placówki, zmienił miejsce pracy i od kilkunastu dni jest dyrektorem Zespołu Pałacowo-Dworskiego w Jaszunach. O podjętej decyzji K. Karpicz mówi z cechującym go specyficznym humorem. W rozmowie o stanie dzisiejszej oświaty w jego słowach dominuje sarkazm, gorycz i rozczarowanie, a podjętą decyzję określa jako „dość bicia głową o ścianę".
- W 1991 roku w szkolnych programach słowo „mokyti" („uczyć") zastąpiło słowo „ugdyti" („kształcić"), które tak naprawdę nie znaczy nic i jest traktowane jak kto chce. Funkcjonowanie dzisiejszej szkoły na Litwie polega przede wszystkim na realizacji programu kształcenia i przestrzeganiu praw dziecka. Głupie prawa dziecka i głupie instrukcje są podstawą systemu oświaty. Taka szkoła nie ma przyszłości i kiedyś musi paść. 25 lat państwo dokłada do tego wszelkich starań – mówi K. Karpicz.
Zdaniem byłego dyrektora jaszuńskiej placówki, w dzisiejszej szkole, jak i całym państwie litewskim, charakteryzującym się jako państwo demokratyczne, brak jest pojęcia osobowości i autorytetu. Dziś szkoła już nie musi wychowywać, bo za wychowanie można trafić na Łukiszki.
„Chcesz - ucz się, chcesz – nie ucz się" w dobie obecnej można nazwać hasłem współczesnej szkoły, które bardzo odpowiada większości uczniów, bo tych ambitnych jest jak na lekarstwo, i mniej ambitnym nauczycielom – ich liczba, niestety, z każdym rokiem też rośnie. Kryzys kadrowy w oświacie jest jej wielkim piętnem. Poziom wykształcenia absolwentów uczelni pedagogicznych pozostawia wiele do życzenia – kierunki nauczycielskie wybierali abiturienci, którzy nie dostali się na tzw. lepsze kierunki, a pojęcie nauczyciela z powołania niedługo można będzie zaliczyć do anachronizmów.
- W warunkach ogólnie złych tendencji w oświacie odchodzę z przyjemnością. Mam pewne pomysły na działalność pałacu Balińskich i w pewien sposób, mam nadzieję, uda mi się połączyć hobby z pracą. Nie ukrywam, że podgryza mnie uczucie szczura opuszczającego tonący statek, ale moje rozczarowanie jest większe i chcę robić to, co może mieć sens i dawać satysfakcję. Jak mi się nie uda, niewykluczone, że wrócę do szkoły, ale już tylko po to, żeby jako matematyk uczyć sinusów i całek – mówi K. Karpicz.
Irena Kołosowska
Komentarze
Nie dawałem zgody na publikację tego "wywiadu", a nawet wyraźnie (tak myślę) prosiłem tego nie pisać! Gdzie jest poszanowanie mojej woli? Gdzie szacunek do rozmówcy, a i do czytelnika? Jakież to siły wyższe każą wypełniać przez kogoś wymyśloną ramówkę na chama, olewając moje opinie i moje prawa? Może wpiszcie do jakiegoś google'a hasło "etyka dziennikarska"? A nuż da się zrozumieć?
K.Karpicz
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.