Już pisaliśmy, że w tym tygodniu wicemer miasta Wilna, konserwatysta Valdas Benkunskas dopuścił się szantażu wobec legendarnej polskiej "Piątki": oświadczył, że jeśli szkoła przeniesie się do mieszczącej się w dzielnicy Żyrmuny Szkoły im. A. Wiwulskiego przy ul. Minties, władze Wilna dopomogą placówce w jej zabiegach o uzyskanie statusu długiego gimnazjum. Powiedział, że jeśli szkoła nie zgodzi się na przeniesienie się na drugi brzeg Wilii, na żadną pomoc ze strony władz Wilna może nie liczyć.
Na spotkanie przybył V. Benkunskas, wicedyrektor administracji samorządu m. Wilna Rokas Uscila, dyrektor Departamentu Oświaty, Kultury i Sportu stołecznego samorządu Gintaras Petronis. Ze strony społeczności Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela udział w spotkaniu wzięli rodzice, nauczyciele, przedstawiciele administracji szkoły.
Na ponad dwugodzinnym spotkaniu była obecna również przedstawicielka Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie Danuta Narbut, tym razem reprezentowała szkołę jako matka.
„Oni swoje - my swoje. Propozycję władz stolicy można oceniać jako swoisty szantaż" – spotkanie relacjonuje w rozmowie z naszym portalem D. Narbut.
V. Benkunskas spróbował użyć argumentu, że resort oświaty i nauki podczas kontroli przeprowadzonej w szkole stwierdził, że placówka nie spełnia kryteriów koniecznych do akredytacji, jednakże, jak powiedzieli naszemu portalowi przedstawiciele szkoły, komisja jedynie pobieżnie dokonała czynności sprawdzających, nie znalazła czasu ani na wnikliwe zapoznanie się z dokumentami, ani na spotkanie z przedstawicielami rady szkoły, którzy na członków komisji czekali ponad dwie godziny, ani na inne czynności, które by pozwoliły oddać pełen obraz przygotowania szkoły do akredytacji. Członkowie komisji w zasadzie ograniczyli się jedynie do krótkiego spotkania z administracją szkoły.
D. Narbut powiedziała, że na żądanie sporządzenia propozycji na piśmie przedstawiciele samorządu odparli, że dokumentów sporządzać nie będą, bo to jest, jak to ujęli, zbędna biurokracja. Z kolei od szkoły władze stolicy zażądali pisemnej odpowiedzi na propozycję, którą już określono mianem „złodziejskiej".
„Stanowisko rady szkoły jest niezmienne: dopóki nie będzie propozycji samorządu na piśmie wymieniając przyczyny, podstawę prawną, cel, dopóty rada szkoły również nie będzie miała podstaw, by udzielać odpowiedzi na piśmie" – powiedziała D. Narbut.
Sprytnym zagraniem władz Wilna jest próba łączenia i uzależniania od siebie nawzajem dwóch kwestii: akredytacji szkoły i zmiany pomieszczeń. Rada szkoły z kolei nie godzi się na łączenie tych dwóch zagadnień. „Przedstawiciele szkoły oświadczyli, że najpierw należy z należytą starannością i odpowiedzialnością pochylić się nad kwestią akredytacji, następnie zaś zacząć rozstrzygać temat dotyczący pomieszczeń szkolnych" – w rozmowie z nami powiedziała D. Narbut.
Na spotkaniu przedstawiciele polskiej szkoły zwrócili uwagę władz stolicy na to, że jeśli szkoła przeniesie się na drugi brzeg rzeki, na Antokolu zostanie zlikwidowana ostatnia szkoła mniejszości narodowej. Zaproponowali szukać innych rozwiązań.
W końcu spotkania przedstawiciele stołecznego samorządu oświadczyli, że wysłuchali argumentów przedstawicieli szkoły i teraz będą naradzali się, co dalej. Nie omieszkali też poprosić o zastanowienie się raz jeszcze nad ich pierwotną propozycją.
Nie mniej ważny w tej kuriozalnej sytuacji jest fakt, że propozycja samorządu stoi w sprzeczności z zapisem Ustawy o oświacie, który stanowi, że szkoła powinna być jak najbliżej do ucznia. „Jeśli uczniowie przeniosą się do budynku na ul. Minties, to ta zasada zostanie niechybnie złamana" – ocenia D. Narbut.
„Odnieśliśmy wrażenie, że władze Wilna na gwałt potrzebują sporządzonej na piśmie zgody społeczności Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela na przeniesienie się do innego budynku" – powiedziała D. Narbut i dodała, że „O żadnej zgodzie nie może być mowy".
Polska społeczność jest zdeterminowana, by walczyć i odnieść zwycięstwo w walce o to, co się jej należy, w szczególności w dziedzinie oświaty.
Komentarze
Głupstwa wypisujesz, że "nic nie robiąc można zrobić coś wielkiego".Świadczą o tym wyniki rządzenia oświatą w Wilnie przez AWPl z p.Narbut, która po wicemerze J.Kamińskim , była wysokiej rangi urzędniczką od oświaty w administracji samorządu stołecznego.To ona ponosi odpowiedzialność za zniereformowane w czas polskie szkoły, w tym -J.Lelewela, która mając minimalną ilość uczniów była pozostawiona aż w dwóch budynkach.D.Narbut również jako rodzicielka powinna była dobrze znać sytuację w "Lelewelu" i nie dopuścić do tego,żeby połowa budynku "Lelewela" oddano dla sąsiedniej litewskiej szkoły.A może robiono to świadomie, aby dzisiaj mieć CO bronić szykując się do kolejnych wyborów?Nie każda kucharka jednak może rządzić nawet miastem, nie mówiąc już o kraju.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.