Przeniesienie lekcji do przestrzeni wirtualnej stworzyło wiele wyzwań, ale wiosenna praktyka pokazała, że cyfryzacja oświaty – nie przeraża. Uważa się, że nawet po zakończeniu pandemii koronawirusa i jeśli to będzie konieczne, praktyki uczenia się na odległość mogą być kontynuowane, na przykład w przypadku epidemii grypy lub mrozów, upałów.
Szef sztabu operacji COVID-19 przy Ministerstwie Ochrony Zdrowia Marius Čiurlionis zauważa, że Litwa każdego roku doświadcza mniej lub więcej sezonowej epidemii grypy, ludzie cierpią na różne choroby zakaźne, ale zasięg rozprzestrzeniania się koronawirusa był znacznie wyższy. W rezultacie, placówki oświatowe nie mogły ograniczyć się tylko do ogłaszania wakacji dla uczniów lub studentów – musiały szybko ocenić, jak przenieść proces uczenia się w przestrzeń wirtualną.
Aby zapanować nad sytuacją i powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa w kraju, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało zalecenia, których podczas kwarantanny musiały przestrzegać wszystkie instytucje, w tym oświatowe. W zaleceniach proponowano, jak zorganizować komunikację publiczną i pracę w instytucjach, których specyfika pracy nie pozwala na przeniesienie procesu w przestrzeń wirtualną, oraz jak zapewnić natychmiastową obsługę mieszkańców.
Zdaniem dyrektor departamentu edukacji ogólnej Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu Jolanty Navickaitė, uczelnie nie napotkały się z większymi trudnościami z powodu tych zmian – stworzyły własne wirtualne środowiska uczenia się, więc kształcenie na odległość jest dość powszechną praktyką.
Większe wyzwania mieli ci studenci, którzy musieli odbyć obowiązkowe praktyki w semestrze letnim, ale nie mogli tego zrobić z powodu kwarantanny. „Na przykład studenci medycyny nie mogą ćwiczyć zdalnie. Rozważano umożliwienie studentom, którzy sami wyrazili chęć odbycia praktyk. Rozmawialiśmy też z Ministerstwem Ochrony Zdrowia, szukaliśmy różnych rozwiązań” – mówi Navickaitė.
Jednak najwięcej trudności napotkały uczelnie ogólnokształcące, po tym jak zauważono, że nie wszyscy uczniowie mieli niezbędne narzędzia do nauki i sprzyjające otoczenie.
„Aby zapanować nad rozprzestrzenianiem się wirusa, podjęliśmy rygorystyczne środki, które wymagały szybkiej zmiany kierunku pracy wszystkich instytucji. Zrozumieliśmy, że wymagamy dużo, zwłaszcza od instytucji, którym trudniej było przenieść pracę do przestrzeni wirtualnej. Szkoły, nauczyciele i rodzice uczniów stanęli przed prawdopodobnie największymi wyzwaniami, ale w ogniu pandemii szczególnie ważne jest zapewnienie uczniom bezpieczeństwa” – mówi minister spraw wewnętrznych Rita Tamašunienė.
Po kilku tygodniach nauki wirtualnej uczniowie zdali sobie sprawę, że to nie jest zabawa
Dopiero po ogłoszeniu kwarantanny zdecydowano się na przyspieszenie ferii wiosennych dla uczniów. Stało się jasne, że bez odpowiedniego przygotowania nie da się kontynuować nauki. Wakacje uczniów, nie tak jak zwykle, trwały dwa tygodnie zamiast jednego. W tym okresie wyjaśniono, jakie szkoły czego potrzebują.
Zdaniem dyrektor departamentu oświaty ogólnej Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu, w pierwszym tygodniu intensywnie współpracowano z samorządami i szkołami, w ramach której zaproponowano, w jaki sposób uczelnie powinny przejść na naukę zdalną. W drugim tygodniu szkoły zwracały większą uwagę na konsolidację procesów w samych szkołach, ponieważ nauczyciele musieli przygotowywać się do lekcji i zapoznawać się z platformami.
Ministerstwo zapewniło pedagogom, że w pierwszych tygodniach nie trzeba stawiać sobie wysokich ambicji i celów – trudno było oczekiwać, że wszystko pójdzie gładko i zapewniony zostanie wysokiej jakości proces uczenia się. Największą trudnością było to, że sami uczniowie nie mieli możliwości i narzędzi do udziału w wirtualnych lekcjach.
„Rodzice zaczęli pracować zdalnie, więc w rodzinach, w których jest więcej dzieci, brakowało sprzętu komputerowego, innym – pomieszczeń. Stworzenie odpowiednich miejsc pracy i nauki wymagało czasu” – mówi Jolanta Navickaitė.
W pierwszym tygodniu sondaż wykazał, że około 35 tys. uczniów nie mają odpowiedniego komputera i Internetu do nauki w swoich domach. „Wszyscy rozumieliśmy, że w dłuższej perspektywie konieczne będzie zapewnienie dzieciom możliwości uczenia się na odległość, dlatego ważne było zoptymalizowanie procesów i skrócenie procedur, tak aby jak najszybciej zakupić niezbędny sprzęt do nauki zdalnej” – mówi minister spraw wewnętrznych Rita Tamašunienė. Sprawdzono, gdzie i ile tabletów można kupić. Zakup został szybko zrealizowany i tablety trafiły do uczniów.
Do tego czasu same szkoły szukały rozwiązań umożliwiających zaangażowanie uczniów w proces uczenia się. Niektórym uczniom oddano szkolne komputery, a tym, którzy nie mieli połączenia z Internetem, pomagali pracownicy socjalni, pracownicy starostw: przez których organizowano przekazywanie zadań uczniom do czasu otrzymania tabletów.
Mer rejonu janowskiego i prezes Stowarzyszenia Samorządów Mindaugas Sinkevičius zwraca uwagę, że szkoły musiały zapewnić bezpieczne używanie tabletów. „Pamiętam, jak mówiłem swojemu zespołowi: słuchajcie, teraz kupimy stosy wszelkiego rodzaju tabletów, może zrobimy ubezpieczenie? Dlatego rozważaliśmy również nad kwestiami ubezpieczeniowymi, ponieważ jeśli ktoś zgubi, ukradnie czy rodzice o szkodliwych nawykach wymyślą coś, aby ten przedmiot zmaterializować na rynku. To wywołało różnego rodzaju pytania. Ale w tej całej sytuacji należy zobaczyć coś pozytywnego. Wciąż rozmawialiśmy o cyfrowanych szkołach. A jednak przejście do świata technologii było szybsze. Myślę, że zarówno dzieci, jak i nauczyciele nabyli umiejętności i potrafili dobrze przystosować się do tej całej sytuacji” – zauważa Mindaugas Sinkevičius.
Spostrzeżenie to potwierdza również Jolanta Navickaitė, która mówi, że wielu uczniów stało się bardziej świadomych oraz zdało sobie sprawę, że to oni sami odpowiadają za to, ile nauczą się na lekcjach. „Niektórzy uczniowie myśleli, że nie pójdą do szkoły przez dwa tygodnie i wkrótce wszystko się skończy. Jednak po dwóch tygodniach nauki nastąpiła zmiana w umysłach dzieci, że to nie żart, ale nowa rzeczywistość, do której należy się dostosować” – mówi Navickaitė.
Wyciągnięte wnioski i dostosowano doświadczenia do nowego roku szkolnego
Podczas kwarantanny ministerstwo oświaty pozostawało w stałym kontakcie z placówkami oświatowymi i udzielało zaleceń. Zachęcano same szkoły do monitorowania procesu uczenia się. Dzięki temu można było zobaczyć, co działa, a co nie. „Razem z przedstawicielami szkół, odpowiedzialnymi za proces edukacyjny, w każdą środę organizowaliśmy wideokonferencje, aby dzielić się rozwiązaniami dotyczącymi procesu edukacyjnego. Już pod koniec wiosny radziliśmy, aby w okresie letnim szkoły same podejmowały decyzje dotyczące jednej platformy do nauki itp.” – mówi Jolanta Navickaitė.
Latem wiele szkół zorganizowało szkolenia dla nauczycieli w celu wzmocnienia ich kompetencji cyfrowych. Narodowa Agencja Oświaty i partnerzy zaoferowali bezpłatne szkolenia z zakresu pracy zdalnej. Doprecyzowano również ustawodawstwo, uzupełnione o regularne zapisy, że epidemia lub pandemia mogą być zjawiskiem normalnym. Oznacza to, że nawet ze względu na epidemię grypy zapowiadana w szkole kwarantanna nie wymagałaby odwołania wszystkich lekcji. Prowadziłoby to raczej do przejścia na naukę zdalną. Byłoby to również zastosowane w przypadku ekstremalnie niskich lub wysokich temperatur.
Przed nowym rokiem szkolnym podjęto decyzję o nauce przepływowej, co również rodziło różne pytania. „Decyzja kierownika operacyjnego zobowiązała szkoły do takiego uregulowania przepływu uczniów, aby uczniowie różnych klas nie spotykali się na korytarzach. Jednak już wiosną szkoły dzieliły się swoimi doświadczeniami i powstawały nowe pomysły na zapewnienie bezpieczeństwa w szkołach. Na przykład Litewskie Centrum Dzieci i Młodzieży pomalowało swoją szkołę różnymi kolorami i ukazujące kierunek poruszania się dla dzieci. Fajnie było widzieć, jak ta praktyka została wykorzystana na całej Litwie, a szkoły stały się kolorowe. Większe zaufanie jest do całkowicie nietradycyjnych, własnych rozwiązań” – dzieli się jednym z przykładów dobrych praktyk Navickaitė.
Na początku roku szkolnego w szkołach nie uniknięto epidemii koronawirusa.
„Myślę, że tam, gdzie występuje większa koncentracja ludzi, istnieje większe zagrożenie zachorowaniem, a kontakt społeczny jest nieunikniony. Nie będzie tak, że wszystkie nastolatki będą siedzieć w klasach, a później na korytarzach nie będą się bawić. Oczywiście można siebie pocieszać, że w naszym kraju jest kilka tysięcy placówek oświatowych, więc kilkadziesiąt nie jest tak tragiczną sytuacją. Jednak wciąż sytuacja ta martwi. Jednak podczas ponownie wprowadzonej kwarantanny, myślę, że moglibyśmy wrócić do pracy i nauki zdalnej i nic złego by się nie stało” – mówi mer Mindaugas Sinkevičius.
Informacja przygotowana na zamówienie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych