Raigardas Musnickas. Dzień dobry. Słuchają Państwo „Žinių radijas”. Audycja „Pozicija”. Przy mikrofonie Raigardas Musnickas. Dzisiaj telefonicznie rozmawiamy z Waldemarem Tomaszewskim, przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin. Dzień dobry Panu.
– Dzień dobry.
– Porozmawiajmy o najnowszych wydarzeniach i oświadczeniach, które padły w tym tygodniu. Wczoraj prezydent Gitanas Nausėda, odnosząc się do sytuacji wokół ministra Jarosława Narkiewicza, powiedział w wywiadzie dla litewskiego publicznego nadawcy: „Idzie mowa o niechęci jednej osoby, Waldemara Tomaszewskiego, do zmiany tego ministra. Chodzi o to, że minister bardzo łatwo daje się pociągać za sznurki, jest bardzo wygodny. I to jest pół biedy. Problem polega na tym, że tego ministra mogą pociągać i pociągają za sznurki inne osoby, inni politycy. Nie możemy pozwolić sobie na luksus posiadania takiego ministra. Uważam, że powinna go zamienić inna osoba” – oświadczył wczoraj w Londynie Gitanas Nausėda. Co Pan na to?
– To oświadczenie jest niezrozumiałe. Na początku przez tydzień doradcy komentowali tę sprawę w imieniu prezydenta, a wczorajsze oświadczenie oceniam jako niezrozumiałe.
– Dlaczego jest niezrozumiałe?
– Po pierwsze, uważam, że nie wypada obrażać innych. Obrażania nie są w dobrym guście. Są to niewłaściwie dobrane słowa. Każdy może obrazić drugiego człowieka.
– Co ma Pan na myśli?
– W sprawie jednej osoby – jest to nieporozumienie. I wszyscy dobrze wiemy, że źródłem nieporozumienia były słowa doradcy prezydenta. Kto pierwszy wypowiedział się w temacie? Otóż liderzy koalicji rządzącej: Gediminas Kirkilas, Ramūnas Karbauskis, którzy to politycy w sposób jednoznaczny udzielili wsparcia dla ministra. Sprawę skomentowałem później, wcześniej bowiem przebywałem w Strasburgu, gdzie na sesji plenarnej [Parlamentu Europejskiego] zatwierdzaliśmy skład Komisji Europejskiej, eurokomisarzy, w tym eurokomisarza z Litwy Virginijusa Sinkevičiusa. Pozawczoraj głos w sprawie zabrał premier, tj. bezpośredni przełożony gabinetu ministrów. Premier bardzo wyraźnie powiedział, że nie widzi żadnych powodów, dla których minister Jarosław Narkiewicz miałby podać się do dymisji. Zwłaszcza że nieco wcześniej premier Saulius Skvernelis również bardzo dobitnie powiedział, że dobrze ocenia pracę ministra. W końcu resort zaczął pracować. Dlatego te słowa są dla mnie niezrozumiałe.
– Panie Waldemarze, rozumiem. To prawda. Na razie i p. Karbauskis, i p. Skvernelis udzielili poparcia dla ministra Narkiewicza. Pan powiedział, że brakuje oceny ze strony samego prezydenta. Wczoraj akurat prezydent po raz trzeci oświadczył, że minister powinien podać się do dymisji. Czy po tej wypowiedzi prezydenta zrewiduje Pan, raz jeszcze zastanowi się nad tym, co dalej. Czy nie? Czy zostanie zachowany status quo? Bo prezydent wyraźnie powiedział, że minister musi ustąpić.
– Po słowach doradcy nic się nie zmieniło. Fakty nie uległy zmianie. Po ocenie przedstawionej przez bezpośredniego szefa rządu, że minister pracuje dobrze, nie zaszły nowe fakty i argumenty. Zarzuty są bezpodstawne. Niektóre z nich okazały się zwykłym kłamstwem, dla przykładu wymysły o kłusownictwie czy posiadanym domu nad jeziorem. Są to mało znaczące błahostki, a niektóre z nich w ogóle nie dotyczą pracy ministra, tylko wiążą się z obowiązkami posła na Sejm. Dlatego uważam, że nic nie uległo zmianie. Pozostaje ubolewać, że w kłótniach osiągnięto poziom obrażania, poniżania, a są to chwyty doprawdy niesolidne.
– Politycy mają prawo do odmiennego zdania. Jedni, dla przykładu Saulius Skvernelis, potrzebują faktów prawnych, prezydent bądź jego doradcy twierdzą, że polityków obowiązują określone zasady moralne. Każdy mówi o tym, co dla niego jest najważniejsze. Jakie jest Pana stanowisko? Nad ministrem skupiło się niemało chmur, mamy już do czynienia z tzw. mainstreamem, wszyscy będą postrzegali ministra przez pryzmat rozmów o niewłaściwym stołowaniu się czy niewłaściwym asfaltowaniem dróg. Czy nie byłoby prościej zmniejszyć to napięcie i zamienić ministra na innego przedstawiciela Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, których zapewne nie brakuje w szeregach partii? I położyć kres wszelkim kłopotom. Czy to jest takie swoiste kurczowe trzymanie się?
– To nie jest kwestia tego, że idziemy w zaparte. To jest kwestia tejże moralności. Nie wolno stawiać osobie zarzutów nie mając dowodów na to. Zwłaszcza, że niewiele mówi się o przyczynach tego bagna, jak sytuację określił prezydent. Przyczyna tymczasem jest jedna: to fakt, że ministerstwo zaczęło wreszcie pracować, jak to ujął premier Saulius Skvernelis, minister zaczął interesować się wszystkimi pracami poprzedników – wykonanymi i niewykonanymi. Do wiadomości publicznej podano informacje, że ministerstwo najgorzej poradziło sobie z wykorzystaniem funduszy unijnych. Jest to przestępstwo, przecież te pieniądze można było przeznaczyć na polepszanie dobrobytu mieszkańców, na rozwój infrastruktury.
Czy chociażby ostatnia wiadomość, jaką przekazał resort o „Kolejach Litewskich”, już pomijając „Pocztę Litewską”, którą zamierzano prywatyzować. Wiemy przecież, jak w naszym kraju wygląda prywatyzacja – przecież to najprawdziwsze przywłaszczenie. „Koleje Litewskie” kończą przetarg na elektryfikację. I czego się przy tej okazji dowiadujemy? Otóż na projekt wyasygnowano aż 250 mln euro, w tym 200 ml euro – to środki z funduszy unijnych. Z kolei minister Jarosław Narkiewicz jest skłaniany, by zwycięzcą przetargu ogłosić spółkę zagraniczną, hiszpańską, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, która ma otrzymać 363 mln euro, tj. o 113 mln euro więcej niż wynosi zaplanowana kwota. Jak to nazwać? Z kolei druga spółka, która zaproponowała cenę niższą nawet o 40 mln euro, przegrała. Jest to przykład możliwej korupcji. Stąd to całe zamieszanie, oto jego prawdziwa przyczyna.
– Panie Waldemarze, rozumiem, że mówi Pan o faktach znanych Panu, znanych nam itd. Ale nie o nich chcę dzisiaj rozmawiać. Wracając do p. Narkiewicza. Nie do końca wiadomo, co z jego obiadem, co z tą drogą obok domu Skvernelisa, jeszcze hotel sejmowy. Może to nie są rzeczy istotne, ale mówić o tym, że to dzieło rąk opozycji, że przekupiono media... My, media, podobnie poruszyliśmy temat pokoju zajmowanego w hotelu sejmowym przez posłankę Bilotaitė, i nikt nas do tego nie nakłaniał. Teraz każdy skandal, każdy czyn ministra będzie uważnie śledzony. I nikt nie ma pewności, że nie wybuchnie kolejny skandal w związku z poczynaniami ministra: czy to z powodu braku wiedzy, czy braku doświadczenia. Czy te skandale są potrzebne?
– Po pierwsze, minister jest osobą bardzo doświadczoną. Oświadczenie premiera Skvernelisa, że ministerstwo wreszcie ruszyło z martwego punktu, jest komunikatem bardzo wyraźnym, świetnie ilustruje sytuację. Ministerstwo najgorzej wykorzystało środki z funduszy unijnych. Wracając do ministra. Jarosław Narkiewicz jest politykiem bardzo doświadczonym: pracował w 2 samorządach, był, między innymi, zastępcą dyrektora administracji. Pracował w samorządzie stołecznym, gdzie zrobił wiele, przy tym pracował w sposób przejrzysty, pieniądze nie były trwonione. To jest ważne.
Mówi Pan, że wyjaśniliśmy pewne sprawy. Owszem, wyjaśniliśmy, dlatego raz jeszcze powtarzam, że nie ma podstaw do dymisji ministra. Niektóre możliwe uchybienia są przedstawiane nieproporcjonalnie. O posłance Bilotaitė telewizja mówiła tylko raz. I koniec. I wyłącznie jeden kanał TV. Mamy do czynienia z pewną blokadą. Z kolei o ministrze Narkiewiczu media w kółko powtarzają to samo już od miesiąca. Jest to czynione na określone zlecenie i wszyscy myślący to rozumieją. Minister też jest człowiekiem. Wczoraj w telewizji ocenę sytuacji przedstawił obserwator Giedrius Drukteinis. Intelektualista, osoba sumienna. Powiedział: pozwólcie ministrowi pracować. Co to ma być? Solidna osoba wykonuje swoje obowiązki, ma ogromne doświadczenie i już od miesiąca jest ofiarą nagonki. I co z tego komu przyjdzie? Wkroczy nowy minister ze swoją drużyną i po 3-4 miesiącach wszystkie te przetargi zostaną znów uruchomione. To jest sedno sprawy. Społeczeństwo w chwili obecnej jeszcze tego nie rozumie, ale z czasem uświadomi to sobie. Jest to zlecenie po to, by struktury biznesowe robiły to, na co mają ochotę. Nieuczciwe media otrzymują ogromne pieniądze i eskalują ten temat w sposób sztuczny. Ileż kłamstw już padło, później niektóre media same je prostowały. To nie są praktyki godne państwa unijnego.
– Dobrze. Ja przynajmniej ani grosza nie otrzymałem i udostępniam Panu czas na antenie.
– Nie mówię o Panu. Mówię o nieuczciwych mediach. Próbowano przekupić wszystkie partie. Wszyscy dobrze pamiętamy skandal z udziałem byłego ministra łączności Eligijusa Masiulisa, te wszystkie kartony wypchane pieniędzmi i przekazywane mu tuż obok gmachu Sejmu, te wszystkie prowadzone tam rozmowy, że niemal wszystkie partie są przekupywane i otrzymują ogromne pieniądze.
– Zmieńmy temat. Wiele się w tym tygodniu wydarzyło i jeszcze się wydarzy. Nawet nie wiem, od czego zacząć. Porozmawiajmy o budżecie. W poniedziałek wybuchła gorąca dyskusja o świadczeniach na dzieci po tym, gdy rząd zaaprobował poprawiony budżet. Świadczenia na dzieci zniknęły, a jest to jedno z głównych założeń programowych Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, dążenie do tego, by świadczenia na dzieci wzrosły do 70 euro, ale na razie zniknęły. Rozumiem, że i Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, i partnerzy koalicyjni wiedzieli, że te pieniądze znikną. Wiedzieli w ubiegłym tygodniu, w przeciwnym wypadku doszłoby do złamania dyscypliny fiskalnej. Postanowiono zatem, by na razie świadczeń na dzieci nie zwiększać i wzrost będzie możliwy, jeśli uda się wprowadzić podatek od aktywów bankowych i obrotów sieci handlowych. Wszyscy wiecie, że świadczenia na dzieci będą, ale budżet Skvernelisa na razie tego nie odzwierciedla.
– Słusznie określił Pan przyczynę. Być może, podkreślam: być może świadczenia na dzieci nie wzrosną dla jednej grupy tak szybko, jak planowaliśmy. Chociaż już wiadomo, że dla rodzin wspieranych, rodzin wychowujących niepełnosprawne dziecko i rodzin wielodzietnych świadczenia te wzrosną do 90-100 euro. Jest to duży wzrost. Ostatecznym celem Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, która jest inicjatorem ustawy, jest, by świadczenia na dzieci wrosły do 120 euro.
Ale ostatnimi czasy niektóre ustawy są w Sejmie blokowane. Mówiąc o podatku bankowym, o którym Pan wspomniał – są to ogromne kwoty. 21 państwo unijne wprowadziło podobny podatek, od aktywów bądź pasywów, a my tego podatku nie mamy. Powstaje zatem retoryczne pytanie: dlaczego banki nie płacą podatku? Jestem głęboko przekonany, że podatek ten zostanie wprowadzony, ale na razie czynione jest wszystko, by hamować jego wprowadzenie. Zażądano ekspertyzy, chociaż o jakich ekspertyzach mówimy, skoro 21 państwo unijne ma taki podatek. Jeśli ta ustawa zostanie przyjęta, świadczenia na dzieci wzrosną jeszcze bardziej. Tymczasem, mówiąc o pracach nad budżetem, świadczenia na dzieci nie są jedynym elementem. Budżet przewiduje wiele pozytywnych zmian. Dla przykładu, wynagrodzenie minimalne wzrośnie o 55 euro brutto i o 41 euro netto. Jest to największy wzrost wypłaty przez cały okres niepodległości. Emerytury wzrosną o 33 euro. To również jest największy wzrost przez wszystkie lata wolności. Seniorzy będą mieli darmowe leki. Są to ogromne osiągnięcia rządu i, wiadomo, to się nie podoba opozycji, która już teraz prognozuje, że w przyszłych wyborach jeszcze mniej mieszkańców odda na nich głos. Stąd te tanie chwyty i burze w szklance wody, ataki na rząd, na ministrów – wszystko po to, by zwrócić na siebie uwagę. Tymczasem ludzie przecież wszystko rozumieją.
– Rozumiemy. Panie Waldemarze, zostało nam niewiele czasu, będę prosił o krótsze wypowiedzi. Mówi Pan o dobrej zmianie, o większych emeryturach, wypłatach, o zwiększeniu finansowania dla sektorów, których przedstawiciele pikietowali, dla innych grup. Czy nie sądzi Pan, że zmniejszenie kwoty nieopodatkowanej od nieruchomości do 150 000 euro, opodatkowanie aktywów bankowych nie wpłynie na wyższe oprocentowanie kredytów, czy opodatkowanie obrotu sieci handlowych nie wpłynie na wzrost cen i tego, co władza zwiększy poprzez bezpośrednie wypłaty, nie pochłonie inflacja?
– Owszem, taki scenariusz jest możliwy, ale są to na razie bardziej próby zastraszania. Ceny w sklepach są na Litwie bardzo wysokie, największe w regionie, ich zwiększanie jest wprost nie do pomyślenia. Prowizje bankowe są na Litwie również największe – w porównaniu z sąsiednimi państwami. Powstaje pytanie, jak można nadal je podnosić? Popatrzmy, jak w innych państwach toczona jest walka o swego klienta.
Kwestia banków. Nord bank w Danii wprowadził zerową stopę procentową przy zakupie lokalu mieszkalnego na kredyt, zaś pewien bank wprowadził nawet ujemne oprocentowanie – w taki sposób odbywa się walka o swego klienta. Należy ubolewać, że w naszym kraju nie ma żadnej konkurencji. Stąd naszą kolejną propozycją w koalicji jest powołanie państwowego komercyjnego banku, który zapewni konkurencję. Wiadomo, że w jeden dzień nie da się tego zrobić. Dodatkowo potrzebna jest baza pod bank, budynki. Stąd nasz pomysł, by bank utworzyć na bazie budynków pocztowych.
Oddziałów pocztowych jest na Litwie trzykrotnie więcej niż oddziałów bankowych. Stwarza to wiele niedogodności dla mieszkańców, zwłaszcza w rejonach, gminach, ale system stawia opór i sprzeciwia się temu. Posiadacze fortun zamówili publikacje, by powstrzymać stanowcze podejmowanie decyzji, ale my mimo wszystko mamy w sobie wiele determinacji, by takie decyzje podejmować. Powinniśmy myśleć o zwykłym człowieku, a nie o tych, którzy i tak mają wiele – bankach czy oligarchach.
– Panie Waldemarze, zmniejszenie progu wyborczego do 3 proc. dla partii politycznych i do 5 proc. dla ich koalicji. To jest, Pana zdaniem, dobry pomysł? Bo wygląda na to, że zapowiada się walka w tym temacie.
– W UE przykłady są różne. Wiele krajach obowiązuje 5-procentowy próg wyborczy, ale tak samo w wielu również 1-procentowy. Dla przykładu w Niemczech. W tym kraju w ogóle nie ma progu, a przecież nie można powiedzieć, że Niemcy to naród, który nie wie, co czyni. Wiadomo, zmiany te miałyby korzystny wpływ, skutkowałyby, dla przykładu, rozwojem demokracji. W chwili obecnej około 30 proc. naszych wyborców nie ma swego przedstawiciela w Sejmie. Tak się stało dlatego, że partie nie trafiły do parlamentu, a zabrakło im naprawdę niewiele głosów. Podczas ostatnich wyborów pewna koalicja uzyskała około 7 proc. głosów, ale głos tych wyborców również nie jest w Sejmie reprezentowany. Oceniając sytuację pod względem demokracji, to nie jest korzystna sytuacja.
Uważam mimo wszystko, że kwestia ta jest podnoszona dlatego, że skorumpowane partie liberałów i konserwatystów obawiają się tego, że w Sejmie przyszłej kadencji ich wpływy jeszcze bardziej zmaleją. Z kolei zupełnie nie rozumiem, dlaczego prezydent poruszył ten temat w wypowiedzi o ministrze Narkiewiczu. Nasuwa mi się myśl o tym, że systemowi obawiają się wzrostu demokracji w naszym kraju, podejmowania decyzji w trosce o zwykłego człowieka, a nie z myślą o dobrobycie banków czy koncernów. Mimo wszystko wierze, że ostatecznie decyzje te zapadną, a jeśli prezydent je zawetuje, będziemy szukali głosów, by uchylić weto. Przecież nie może tak być. Konstytucja stanowi, że władze na Litwie – sądownicza, prawodawcza i wykonawcza – są od siebie oddzielone, a czynione są próby, by oddziaływały na siebie wzajemnie. Są to cechy państw wschodnich, gdzie dekret jednej osoby już stanowi prawo.
– Panie Waldemarze, mam jeszcze inne pytania, jestem ciekaw Pana stanowiska. Krótko.
– Dobrze. Słucham.
– W Sejmie zarejestrowano propozycję odebrania parlamentarzystom możliwości korzystania z hotelu poselskiego. Co Pan o tym sądzi? Krótko.
– Uważam, że już dawno należało to zrobić. Zarząd powinien co najmniej ustalić klarowny tryb, by nie było żadnych dwuznacznych interpretacji. Obecny tryb przewiduje, że poseł może mieć lokal mieszkalny w Wilnie i mimo wszystko przysługuje mu pokój w hotelu poselskim. To nie jest zakazane – wbrew temu, co zostało publicznie powiedziane. Należy, należało ustalić czytelny tryb, wówczas nikt nie miałby żadnych wątpliwości. Mówiąc zaś o istocie sprawy, by mieszkańcy nie byli okłamywani, uważam, że należałoby zrezygnować z hotelu poselskiego. Posłowie mieszkaliby w swoich domach czy mieszkaniach i byłoby mniej sposobów i możliwości wywierania na nich nacisku. Parlamentarzyści dzielą się na uczciwych i nieuczciwych, tymczasem ktoś próbuje sprawić, by mieszkańcy myśleli, że wszyscy posłowie są źli. Takie próby są czynione po to, by mieszkańcy stracili zaufanie do Sejmu. A któż wówczas będzie podejmował te wszystkie decyzje? Moim zdaniem, nowe partie, które weszły do Sejmu, Związek Chłopów, w tym nasza Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin, są przykładem polityki wysokiej jakości.
– Zlikwidowanie ochrony dla przewodniczącego Sejmu Pranckietisa. Jest to propozycja posłanki Širinskienė. Jak Pan ocenia takową?
– Nie zgadzam się z nią. Mieszkańcy są świadomi tego, że są to prywatne porachunki. Nie należy składać takich propozycji. Podczas spotkania w koalicji wypowiedzieliśmy swoje zdanie, że takie propozycje są niewłaściwe, a to z uwagi na pewne utrwalone praktyki. Jeśli w innych państwach to obowiązuje, uważam, że my również nie powinniśmy pomniejszać rangi naszego parlamentu. Ostatnimi czasy wiele się mówi o uwadze kierowanej na wojsko, często powtarzane jest powiedzenie, że naród, który nie chce karmić własnej armii, będzie karmić cudzą. Podobnie rzecz się ma z Sejmem. Jeśli nie będziemy darzyli swego parlamentu należytym szacunkiem, rządy w państwie przejdą w ręce oligarchów i bankierów, a tacy niestety nie będą myśleli o zwykłym człowieku, a wyłącznie o własnych korzyściach.
– Dziękuję Panu.
Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin, przedstawił swoje stanowisko w kilku kwestiach. Dziękuję za uwagę.
Komentarze
Bo faktycznie medialne oskarżenia są śmieszne. Usiłuje się sprawiać wrażenie czegoś poważnego, gdy chodzi o błahostki - jakiś obiad czy wędkowanie. Do tego dochodzą zwyczajne kłamstwa. Premier ma rację, że pilnuje pracy rządu, a nie słucha niektórych durnych usłużnych dziennikarzy i wiecznie podekscytowanej opozycji.
To jest bardzo ważna kwestia! O tym powinny media trąbić, a nie o jakichś kłamliwych bzdurach na temat J. Narkiewicza. Dlaczego nie mówią, że minister chce poprawić pracę resortu, zrobić tam porządek! powinny być pochwały, a nie hejt. Strasznie to dziwnie wygląda...
Zgadza się. Z tego odsłania się obraz konserwatywno-postkomunistyczn ych rządów jako jednej wielkiej sitwy o mafijnym zabarwieniu, gdzie procedowano prywatne biznesy przez poprzednie konserwatywno-postkomunistyczn e rządy
A proszę zauważyć, że Tomaszewski, który miał pełne prawo skontrować i ostro odnieść się do kłamliwych polityków mówi o nieporozumieniu, niezrozumieniu oraz o niedorzecznych i nieprawdziwych zarzutach. To świadczy o wielkiej klasie i kulturze politycznej Tomaszewskiego.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.