Jeden z moich bohaterów, którego cała rodzina poświęciła szkole długie lata, na pytanie, co myśli o sytuacji, która teraz jest w naszej „Piątce”, odpowiedział: „To hańba! To ci, którzy nie wykonują werdyktu sądowego o zostawieniu szkoły polskiej na Antokolu, spoliczkowali siebie, a nie nas. Cóż to za problem przenieść z powrotem ławki i stoły? Jak przenieśli się w jednym dniu na Żyrmuny, tak mogą się przenieść z powrotem”.
Żyjemy w państwie prawa. Tak przynajmniej nasza „oficjoza” powtarza. To dlaczego w stosunku do szkoły im. Lelewela, dziś, co prawda, gimnazjum, które otrzymało ten status w dużej mierze dzięki szantażowi władz oświatowych i samorządowych (jeśli przejdziecie, otrzymacie akredytację), prawo jest naruszone. I w rezultacie, postawmy kropkę nad i, szkoła im. J. Lelewela bezprawnie pracuje na ul. Minties, tak jak bezprawnie pracuje Progimnazjum Antokolskie w byłym gmachu „Lelewela”. Bezprawnie dlatego, że sąd, najwyższa instytucja prawa w państwie, wydał inne orzeczenie, na korzyść społeczności szkolnej. Ponoć samorząd Wilna raz jeszcze zwrócił się do sądu o powtórne rozpatrzenie sprawy, ale to zostało przez sąd odrzucone.
Swoje błędy należy umieć poprawiać. Błędem było dokonanie przenosin szkoły na Żyrmuny bez doczekania werdyktu sądu. Cała społeczność szkoły, na czele z panią dyrektor, wiedziała, że w sądzie jest takie podanie o odwołanie decyzji Rady m. Wilna w sprawie zmiany lokalu szkoły im. Lelewela. To oczekiwanie na werdykt mogło być doskonałym argumentem na zwłokę. Mogło być, ale nie było. Zaprzepaszczono tę szansę. W zamian po pewnym czasie poszło w świat oświadczenie od anonimowych członków rady szkolnej, że się zgadzają na pracę w nowej szkole i proszą im nie przeszkadzać w pracy!
Jak wielu jest ludzi, którzy się zgodzili? Dla świętego spokoju czy pod presją? Czyją?
Czy muszę powtarzać znane prawdy, że dziś Antokol został bez żadnej placówki polskiej. Dziś przez cały Antokol – od Niemenczyna do ul. Krupniczej (koło Dworca Kolejowego) – nie ma szkoły polskiej, a argument, że odległość między obiema szkołami wynosi zaledwie 1 km, jest sprawą mniej znaczącą. W tej części Wilna, czyli po prawej stronie Wilii, znajduje się jeszcze jedna zasłużona dla polskości szkoła im. Władysława Syrokomli, a to z biegiem czasu rokuje niezbyt pomyślną perspektywę dla „Lelewela” (rzypomnijmy smutny los szkoły polskiej w Jerozolimce.) A jeden kilometr bez dogodnego połączenia komunikacyjnego dla wielu dzieci wydłuża się w dziesiątki kilometrów. Jak mówiła na ostatnim spotkaniu absolwentów Hanna Strużanowska, jej sąsiad, mający dziecko w wieku pierwszoklasisty, w tej sytuacji zrezygnował z „Lelewela”, a zapisał dziecko do szkoły obok, litewskiej. Bo dojazd jest trudny, z przesiadkami į skrzyżowaniem. Nie muszę też mówić, że w tej akcji przesiedleńczej na mapie polskich szkół Wilna jednej szkoły nie mamy – im. Antoniego Wiwulskiego. Teraz jest ciasno w odremontowanej szkole na Minties, że nadal jadłodajnia szkolna dzieli to samo pomieszczenie z aulą. Nikt nie zwraca uwagi na normy higieny oraz na to, iż nie wypada, by coś takiego miało miejsce w gimnazjum. Ponoć planowana jest jeszcze dobudówka? No tak, samorząd stołeczny, tonący w długach, tylko obieca i chwali się, że już na Lelewela wydał i tak ponad 2 mln. euro.
Znów wracam do tamtych dawnych czasów. Dzięki szkolnemu archiwiście Janowi Pakalnisowi otrzymałam „Testament” Zdzisława Tuliszewskeigo, napisany od ręki na 14 kartkach. Pisał w szpitalu o szkole, kolegach, nauczycielach, z jakże ogromną miłością. To były ostatnie słowa tego znanego w Wilnie adwokata, współzałożyciela zespołu „Wilia”, mistrza fechtunku, sędziego klasy międzynarodowej w tej dziedzinie sportu, ostatnie słowa przed odejściem po kilku dniach do Domu Pana.
Jedna z byłych członkiń komitetu rodzicielskiego szkoły nr 5 Halina Gieżanka, inicjatorka zwrócenia się do Moskwy w latach 1947-48 w sprawie zachowania polskiej szkoły, wspomina: „Kiedy na najbliższym zebraniu rodzicielskim ogłosiłam, że napisałam list do samego Stalina, zapanowała śmiertelna cisza. Złowroga cisza. Twarz Kurylenko (dyrektorka) pokryła się plamami, Wołczkow wstał z takim impetem, że krzesło przewróciło się, a major krzyknął, że za to „grubo” odpowiem i przesiedleniem autorytatywnie zagroził. Strach stłumiłam w sobie i sięgnęłam po egzemplarz Konstytucji”… Po kilku tygodniach od wysłania listu przybyła komisja… Sama Kurylenko musiała odczytać telegram zatwierdzający polska szkołę”.
Obecnie Litwa jest w Unii Europejskiej i w NATO, gdzie standardy praworządności muszą być na najwyższym poziomie, a prawa człowieka są podstawowym wyznacznikiem dobrych relacji międzypaństwowych. Nikt na Litwie nie może pojąć, jak można ignorować prawomocny wyrok niezawisłego i demokratycznego sądu, który uchylił decyzję Rady miasta o przerzuceniu Lelewela z Antokola do Żyrmun. Skoro społeczność szkoły miała tyle determinacji, by walczyć i przejść całą drogę od próśb, pism, pikiet po długą batalię sądową, a sąd podtrzymał rację społeczności szkoły Lelewela, to w normalnym demokratycznym państwie nie ma innej możliwości, jak tylko wykonać wyrok i przenieść siedzibę szkoły z powrotem na Antokol. Gimnazjum im. J. Lelewela, nasza legendarna ,,Piątka“, musi powrócić na Antokol.
Krystyna Adamowicz,
absolwentka „Piątki”
Komentarze
http://www.wilnoteka.lt/pl/artykul/nauczyciel-w-polskiej-szkole-wyksztalcony-dobrze-zarabiajacy-i-swoj
A bratankowie na Rusi Podkarpackiej potrafią wspierać.
W RL w Konstytucji jest zapis o świeckości szkoły.
Artykuł 40
Państwowe i samorządowe instytucje szkolne i wychowawcze są świeckie.
W takim razie na czym, jeśli nie na naukach Jana Pawła II, oprzeć wychowanie dzieci?
Nasłać komornika. Prokuratura czemu nie wszczęła postępowania w sprawie nierespektowania i ingerowania w decyzję sądu.
"Artykuł 114 Konstytucji RL
Ingerowanie organów władzy lub administracji państwowej, członków Sejmu i innych funkcjonariuszy, partii, organizacji politycznych i społecznych lub poszczególnych obywateli w działalność sędziów lub sądów jest zabronione i powoduje pociągnięcie do odpowiedzialności przewidzianej przez ustawę."
Chciano to zrobić w białych rękawiczkach i postawić sąd przed faktem dokonanym licząc, że sąd to uwzględni. Tacy pewni siebie byli niedorośli do polityki Simasius i Benkunskas. Tymczasem życie przyniosło inne rozwiązanie i werdykt sądu był druzgocący dla wymienionych panów. Lecz zamiast naprawić swoje błędy i przyznać się do winy zabrnęli w kwestionowanie wyroku sądu!!! Proszę sobie wyobrazić jakie larum ci sami politycy i ich partie by podniosły, gdyby coś takiego stało się udziałem mniejszości narodowej.
"poszło w świat oświadczenie od anonimowych członków rady szkolnej, że się zgadzają na pracę w nowej szkole i proszą im nie przeszkadzać w pracy!"
Żenujący fałsz i obłuda. Grono pedagogiczne absolutnie pod niczym się nie podpisało. Dyrektor przeczytała list, a media poinformowała, że to pomysł wszystkich. Wstyd za takiego dyrektora. Zamiast bronić placówek poszła na układy. Już kilku takich układanych mamy - np. ZW
Łatwiej to zrobić kiedy nie ma się czarnych owiec jak pani Zubel
Co do artykulu pani Adamowicz to jest on bardzo trafny. Niestety antypolskosc najbardziej dotyka to co cenne - oswiate
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.