Wprawdzie rocznica urodzin przypada na dzień 1 grudnia, ale 19 maja mija 535 lat od śmierci, w 1480 roku.
Jan Długosz urodził się w 1415 roku w Niedzielsku koło Brzeźnicy w ziemi sieradzkiej. Pochodził ze średniozamożnej rodziny szlacheckiej. Ojciec, Jan Długosz z Niedzielska, odznaczył się pod Grunwaldem za co otrzymał starostwo brzeźnickie. Miał kilkanaścioro dzieci z dwiema żonami, w tym trzech Janów, z których najstarszy zasłynął jako ojciec polskiej historiografii.
Talent i praca w parze
Naukę rozpoczął w szkole parafialnej w Nowym Mieście Korczynie. Po śmierci matki, opuścił dom rodzinny i w 1428 r., jako trzynastoletni chłopiec, został wysłany do Akademii Krakowskiej. Cechowała go pilność i gorliwe podejście do nauki, ale stare metody i ówczesny charakter nauki na tej zacnej uczelni wpłynęły na decyzję o opuszczeniu Akademii bez żadnego stopnia uniwersyteckiego.
W 1431 r., w wieku 16 lat, jako notariusz publiczny trafił na służbę ówczesnego biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego. Szybko zdobył zaufanie męża stanu i w krótkim czasie został sekretarzem, kanclerzem, a wkrótce nawet zaufanym doradcą. Podczas pracy w kancelarii biskupa wyróżniał się wielkim talentem administracyjnym: zarządzał majątkiem, spisywał inwentarze i gromadził akty uposażenia. Na wszystkie awanse zapracował sumiennym podejściem do obowiązków, energią oraz zdolnościami organizatorskimi.
Na dworze biskupa Oleśnickiego Długosz zetknął się z wieloma wybitnymi osobami i różnymi ideologiami, a osobowość protektora wycisnęła na przyszłym historyku tak silne piętno, że oceniał ludzi i zdarzenia zgodnie z poglądami biskupa.
Po śmierci Oleśnickiego służył królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi, brał udział w poselstwach dyplomatycznych dotyczących spraw polsko-krzyżackich. W roku 1460 wszedł w konflikt z królem Kazimierzem dotyczący wyznaczenia następcy biskupa Oleśnickiego. Długosz buntował się też przeciw dążnościom emancypacyjnym króla, wypowiadał się za podległością Polski wobec Rzymu i przewagą władzy kościelnej nad świecką. Został za to skazany na banicję i konfiskatę dóbr.
Z czasem wrócił do łask, osiadł w Krakowie i został nawet wychowawcą synów królewskich: prawie dwunastoletniego Władysława, dziewięcioletniego Kazimierza, ośmioletniego Jana Olbrachta i sześcioletniego Aleksandra i w kolejnych latach Zygmunta i Fryderyka. Królewiczów wychowywał w „rygorze i skromnych warunkach".
Nadal pełnił też funkcje dyplomatyczne.
Troska o bliźniego
Biskup Jan Długosz był człowiekiem zamożnym. Posiadał bogate probostwo w Kłobucku (w ziemi krakowskiej), kanonie (dom mieszkalny dla księży kanoników) w Sandomierzu, w Kielcach i Wiślicy oraz roczną rentę emerytalną przekazane przez Oleśnickiego. Od króla natomiast otrzymał kanonię w Gnieźnie. Pobierał dożywotnio dochody z sześciu wsi, a dziesięcinę z trzydziestu kilku. Posiadał domy murowane w Krakowie, Sandomierzu i Kielcach. Większość dochodów z beneficjów przeznaczał na cele kościelne. Swoje fundacje wznosił kierując się potrzebami piętnastowiecznego społeczeństwa. Fundował wiejskie kościoły parafialne, remontował i unowocześniał świątynie w miastach, zakładał bursy studenckie, domy mieszkalne dla niższego kleru.
Historia est Magistra Vitae
Historią zainteresował go mentor, biskup Oleśnicki, i to on namawiał do spisania dziejów kraju i losów ludzi. Historii nie uczono w tym czasie w szkołach, ale odczuwano jej potrzebę, nie tylko jako nauki kształcącej i wychowującej, ale też dla rozstrzygnięcia konfliktów granicznych i pretensji terytorialnych. Znajomość dziejów mogła pomóc w rozwikłaniu sporów i procesów z krzyżakami, one mogły podtrzymać świadomość praw polskich do utraconych ziem na zachodzie i północy. Rozumiał to dobrze Długosz pisząc: „Przepowiadam, że to oto dzieło może posłużyć królom, książętom i innym bohaterskim mężom za przykład i zwierciadło, które by ich zapalało i podniecało do sławnych czynów". Przyszły dziejopisarz uważał historię za mistrzynię życia, która naucza cnoty i drogę do niej wskazuje.
Istnieje też opowieść, że kiedy młody Jan Długosz znalazł się w Krakowie, najpierw na studiach, potem na dworze biskupa, z ogromnym zaciekawieniem przyglądał się zawieszonym pod sklepieniem wawelskiej katedry chorągwiom krzyżackim zdobytym pod Grunwaldem. Ze zdziwieniem stwierdził, że po dwudziestu i trzydziestu latach po bitwie nikt już nie umiał bliżej o nich mu powiedzieć, ani określić, do której formacji krzyżackiej należały poszczególne znaki.
Z właściwym dla siebie zapałem skorzystał z okazji, gdy na koronacje Kazimierza Jagiellończyka przybyło poselstwo krzyżackie. Nakazał wówczas katedralnym „świątnikom" po uroczystościach zdjąć chorągwie, oczyścić i odkurzyć, po czym zaprosił posłów krzyżackich, aby je obejrzeli i powiedzieli mu, do którego oddziału każda z nich należała.
Zebrane informacje natychmiast kazał zapisać swemu pisarzowi. U krakowskiego malarza cechowego, Stanisława Durnika, zamówił wymalowanie w pergaminowej księdze kolorowych podobizn owych chorągwi. Dodał potem do każdej z nich opis. W ten sposób powstało pierwsze dzieło historyczne Długosza pt. „Banderia Prutenorum", czyli „Sztandary wojsk krzyżackich z Prus".
Ku pamięci
Największe dzieło kronikarza to obejmująca 12 ksiąg (od czasów legendarnych do roku 1480) „Annales seu cronicae incliti Regini Poloniae" (Historia Polski – ,,Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego"). W liście dedykacyjnym do swego protektora, biskupa Oleśnickiego napisał: „...podjąłem się przekazać na piśmie rocznik dziejów Polski, a także innych ludów sąsiadujących z Polską, ...ponieważ boleję, że wiele przesławnych, godnych poznania dzieł, tak czasów przeszłych, jak i nowszych idzie w wieczną niepamięć".
W pracy nad dziełem pomagała Długoszowi, opłacana przez niego i pracująca pod jego kierunkiem, grupa sekretarzy: kopiowali potrzebne dokumenty, przepisywali brudnopisy, a nawet czasem brali udział w redagowaniu ostatecznego tekstu. W epilogu Długosz zawarł przesłanie do pisarzy i historyków przyszłych pokoleń „aby księgi te dziejów w dalszym ciągu pisali, a nigdy przerwy w nich lub zaniechania nie dopuszczali".
Jan Długosz pozostawił też szereg cennych prac z zakresu historii Kościoła. Są to dzieła o charakterze inwentarzowo-opisowym, heraldycznym i hagiograficznym. W jego dorobku pisarskim znajdują się również żywoty świętych: Vita s. Stanislai (Żywot św. Stanisława) i Vita s. Cunegundis (Żywot św. Kingi). Jest także autorem Vitae episcoporum Poloniae – prac stanowiących swego rodzaju monografie biskupstw polskich.
Wychowany w kulcie męstwa, rycerskości i odwagi może stanowić dla współczesnego człowieka szablon wartości, jakimi należy kierować się w życiu. Warto w tym roku pochylić się nieco nad jego biografią, może sięgnąć po dzieła, zatroszczyć się o znajomość historii, bo jak mawiał ów wielki dziejopisarz „Każdy jest dłużnikiem swojej ojczyzny w takim stopniu, w jakim siły jego umysłu mogą dług spłacić".
Oprac. Monika Urbanowicz
"Rota"