Literackie przedsięwzięcie odbyło się w kameralnym gronie, a wdzięcznymi słuchaczami twórczości rodzimych twórców byli członkowie miejscowego Uniwersytetu Trzeciego Wieku „Optymiści” z prezeską Józefą Gulbicką na czele.
Spotkanie zagaił Józef Szostakowski, do którego koledzy po piórze żartobliwie zwracali się per „herszt”. A tak na serio to Szostakowski rozpoczął od oddania hołdu 90-letniemu Benjaminasowi Kondratosowi, który wydał już 21. książkę z rozpoczętej jeszcze w 1981 roku serii „Śladami twórców”. Ostatnia edycja dotyczy twórców, którzy działają na Ziemi Wileńskiej i Święciańskiej. Jak stwierdził Szostakowski, w edycji znalazło się 30 życiorysów osób piszących po polsku. Mówca zwrócił przy tym uwagę, że bracia Litwini wydają masę książek na różne tematy i to dobry trend, gdyż są one swoistym świadectwem epoki, specyficzną kroniką wydarzeń społecznych, obyczajowych itd.
Jako pierwszy swe wiersze dla zebranych zaprezentował najmłodszy twórca – 21-letni Daniel Dowejko spod Suderwy. Jeszcze jako dziecko wrażliwy chłopak lubił przekładać swe uczucia i doznania w formie wiersza i tak to już zostało, chociaż kierunek studiów obrał nieliteracki, bo jest studentem II roku Uniwersytetu Wileńskiego na Wydziale Ekonomii.
Wojciech Piotrowicz, fizyk, dziennikarz, tłumacz, poeta i prozaik, wielki miłośnik śpiewu, autor ponad 20 książek, pomimo prezentacji własnych wierszy opowiadał o znanych wilnianach, a że jest prawdziwą kopalnią wiedzy więc zebrani słuchali go z wielką uwagą i zainteresowaniem. Piotrowicz zwrócił uwagę, że zarówno jego droga do Wilna, jak i Szostakowskiego, prowadziła właśnie przez Niemenczyn. On do stolicy podążał ze Skirlan, a Józef – z Jęczmieniszek.
Przerywnikiem w recytacjach były popisy solowe skrzypka Daniela Gancewskiego, studenta II roku Akademii Muzycznej w Wilnie. Daniel jest jednym ze słynnych na Wileńszczyźnie czworaczków. Ich przyjście na świat przed ponad 20 laty było swoistą sensacją. Czworaczki już dorosły, ale szczególną wspólną cechą jest to, że wszyskie otrzymały muzyczne wykształcenie i w tej dziedzinie nadal się doskonalą. Daniel wyczarowywał na skrzypcowych strunach zarówno melodie popularne, jak i klasyczne.
Zdolności muzycznych szczerze zazdrościł mu Henryk Mażul, znany poeta i dziennikarz, który w swoim czasie opisał szczęście rodziny Gancewskich i powziął postanowienie, że będzie śledził losy czworaczków i co 10 lat o nich pisał. Dwa teksty o nich już ujrzało światło dzienne… Mażul poinformował, że jego rodzinne strony to okolice Mejszagoły, a ziomek o takim samym imieniu i nazwisku był osobistym ochroniarzem Lecha Wałęsy.
Przedsięwzięcie przebiegało w miłej i serdecznej atmosferze, czego dowodem było to, że czas się nie dłużył i dwie godziny minęły w okamgnieniu. Na zakończenie kameralnego wydarzenia poeci zaproponowali, by wiersze zarecytowali słuchacze. I długo nie trzeba było ich do tego namawiać, bo pani Elwira najpierw zarecytowała wiersz, a następnie zaśpiewała romans w języku rosyjskim. W sukurs jej przyszła pani Janina, która we wzruszających wersach mówiła o przywiązaniu do polskości i Ziemi Wileńskiej. Spotkanie było kontynuowane przy filiżance kawy bądź herbaty, a rozmowom końca nie było widać.
Zygmunt Żdanowicz
„Tygodnik Wileńszczyzny”