Mimo pandemii na sali zasiadło sporo osób, a gośćmi honorowymi polskiego festynu byli posłowie na Sejm – Michał Mackiewicz, prezes Zarządu Głównego ZPL, oraz Algimantas Dumbrava, mer samorządu rejonu jezioroskiego Nikolajus Gusevas wraz ze swym doradcą Vilhelmasem Kuzmickasem oraz Aurimas Gudas, dyrektor Centrum Kultury Rejonu Jezioroskiego.
Zebranym święta polskości pogratulował ksiądz Mirosław Anuszkiewicz, który w swym przemówieniu nawiązał do encykliki papieża Franciszka „Fratelli tutti” (Wszyscy bracia), podpisanej w przededniu festiwalu przy grobie św. Franciszka z Asyżu. Duszpasterz podkreślił, że jest to historyczny dokument, gdyż po raz pierwszy od ponad dwustu lat został podpisany nie w Watykanie.
– Starożytni Rzymianie są autorami sentencji „Homo homini lupus est” (Człowiek człowiekowi wilkiem), ale papież za św. Franciszkiem powtarza, że tak nie jest, bo wszyscy na tej ziemi jesteśmy braćmi – z przekonaniem mówił ks. Mirosław. Dodał, że słowa papieża o braterstwie i przyjaźni społecznej bardzo dobrze wpisują się w obecne czasy i są przesłaniem skierowanym do wszystkich.
Potwierdzeniem słów proboszcza był występ miejscowego kobiecego zespołu wokalnego „Sidabrinė gija” (Srebrne pasemko). Ten litewski zespół zainaugurował program artystyczny śpiewając płynnie po polsku. Panie ze „srebrnego” kolektywu twierdziły, że w swym repertuarze mają również utwory w języku rosyjskim, bo zarówno rejon jezioroski, jak i Turmonty są miejscowościami wielonarodowymi i język nie odgrywa tu większej roli.
– U nas, tu na pograniczu, liczy się przede wszystkim człowiek i stosunki międzyludzkie, a narodowość i wyznanie jest świadomym wyborem, który należy uszanować – przekonywały zespolanki z Turmont.
Prezes ZPL Mackiewicz wyraził uznanie wobec miejscowych Polaków, których jest być może mniej niż np. w Solecznikach, Mejszagole czy Niemenczynie, ale trwają oni przy swej mowie, wierze i promują kulturę polską poprzez organizowanie właśnie takich integrujących przedsięwzięć. Wtórował mu kolega z ławy sejmowej Dumbrava, który cieszył się z dobrych dwustronnych stosunków pomiędzy Polską a Litwą, z pierwszego wspólnego posiedzenia rządów obu krajów i podkreślił, że tak właśnie powinny układać się stosunki pomiędzy dwoma sąsiednimi narodami, które na przestrzeni wieków pisały wspólną historię.
W Turmontach wystąpiły aż dwa zespoły z rejonu wileńskiego, a zaszczyt reprezentowania jego barw przypadł w udziale „Sużaniance” i „Kapeli Świętojańskiej” z Sużan. Wypadły godnie, publiczność nie szczędziła im braw, a nawet domagała się występu na bis.
Program zaś prowadziła miejscowa siłaczka, nauczycielka języka polskiego w szkółce niedzielnej „Uśmiech” Anna Łotoczka. Pani Anna nie tylko zapowiadała występy kolejnych zespołów, ale i sama zaśpiewała solo. Zamiłowanie do śpiewu przekazała swej córce Inessie, która również wystąpiła na turmonckiej scenie. Nie zabrakło też rytmicznego tańca, a jego wykonawczyniami były dziewczęta właśnie ze szkółki niedzielnej. Ostatnim, ale jakże dźwięcznym akordem festiwalu, był występ znanego i lubianego w Turmontach zespołu „Tumielanka” z Wisaginii, który wykonał wiązankę patriotycznych i ludowych piosenek polskich.
Narkevičienė po ostatnich akordach festiwalu nie kryła zadowolenia z tego, że przedsięwzięcie było udane. Przytoczyła słowa dyrektora Gudasa, który po raz pierwszy gościł na festiwalu i który był przyjemnie zaskoczony jego wysokim poziomem. Gospodarze zaś przybyłym do Turmont starali się nieba uchylić. Przygotowali tak smaczny poczęstunek, że wprost palce lizać. Pani Teresa komplementowała miejscowe gospodynie i podkreśliła fakt, że wszystkie dania zrobiły one własnym sumptem, a warzywa pochodziły z ich własnych ogrodów, jak też z ogródka prezesa. W okolicy cieszy się ona sławą zaradnej i pracowitej gospodyni.
Sama pani Teresa żartuje, że jak przyjechała do Turmont, a było to w roku 2006, to prawie przy każdej zagrodzie była krowa, a u niej pole świeciło pustką. Teraz sytuacja się odwróciła, wielu okolicznych gospodarzy zrezygnowało z łaciatych karmicielek, a pani Teresa gospodarzy pełną parą i oprócz łaciatej trzyma też drób oraz cielaka itd. Słowem, zadomowiła się w Turmontach na dobre i nieprzypadkowo ludzie darzą ją szacunkiem i powierzyli jej kierownictwo oddziałem ZPL, którym sprawnie rządzi już od wielu lat.
Zygmunt Żdanowicz
Tygodnik Wileńszczyzny