Od 18 października br. Muzeum Dziedzictwa Kościelnego wspólnie z archidiecezją wileńską udostępniło turystom nieznane przestrzenie podziemi katedry. Jednymi z pierwszych, którzy poznali tajemniczy świat katedralnych piwnic byli dziennikarze. Oprowadziły ich – dr Sigita Maslauskaitė-Mažylienė, kierowniczka Muzeum Dziedzictwa Kościelnego oraz przewodniczka Alina Pavasarytė.
– Należy podkreślić, że dzisiaj mija 10. rocznica otwarcia Muzeum Dziedzictwa Kościelnego. Celowo wybraliśmy datę 18 października, kiedy Kościół wspomina św. Łukasza, patrona artystów, malarzy, badaczy sztuki – podkreśliła Sigita Maslauskaitė-Mažylienė, dodając, że od roku ekipa pracowników muzeum i innych naukowców pracowała nad udostępnieniem turystom podziemi.
Na powierzchni 120 m2
Dotychczas zwiedzający mogli oglądać jedynie trzecią część podziemi. M.in. znajdujące się pod Kaplicą św. Kazimierza Królewskie Mauzoleum, w którym pochowany jest Aleksander Jagiellończyk, król Polski i wielki książę litewski, żony Zygmunta Augusta – Elżbieta Habsburżanka (1526-1545) i Barbara Radziwiłłówna (ok. 1522/23-1551) oraz serce króla Władysława IV Wazy. Odkrycie krypty ze szczątkami członków królewskiego rodu było prawdziwą sensacją w 1931 roku, kiedy to wielka powódź z jednej strony wyrządziła wiele szkód budynkowi i podziemiom, z innej –odsłoniła unikatowe tajemnice.
Trasa turystyczna wiodąca podziemiami katedry wileńskiej jest jednym z najciekawszych świadków historii państwa od XIV wieku. Każdego roku odwiedza ją około 10 tysięcy osób. Nowo otwarte przestrzenie – północna część podziemi – pozwala obejrzeć te pomieszczenia, które na przeciągu wieków były niedostępne, zamurowane lub zablokowane. Udostępnione dla oka turysty pomieszczenia zajmują ponad 120 m2.
– Podróż rozpoczynamy od kaplicy Wołłowiczowskiej, która służy jako miejsce do przygotowania liturgii od strony gospodarczej: tutaj są ustawiane kwiaty, znajdują się różne rzeczy potrzebne m.in. do sprzątania budynku. Podobnie nowa trasa podziemiami katedry odsłania nam nieco inną perspektywę przeznaczenia budynku. Nie tylko od strony duchowej, ale gospodarczej: systemy wentylacyjne i wodne, żelbetonowe słupy umacniające budynek – opowiadała przewodniczka Alina Pavasarytė.
350 ludzkich kości
Kaplica Wołłowiczowska niegdyś była zwana Królewską, ponieważ do czasu wybudowania Kaplicy św. Kazimierza to w niej chowano członków rodziny królewskiej. Znajdują się pod nią dwie krypty. Na tablicy zasłaniającej wejście do jednej z nich zachował się napis w języku polskim oznajmiający, że 19 sierpnia 1881 roku, podczas sprzątania piwnic katedry znaleziono szczątki 69 osób, które zostały złożone w jednej z krypt. Napis jest świadectwem, że już w XIX wieku rozpoczęto prace uporządkowania szczątków ludzi, którzy są nieznani i nie wiadomo, kiedy zostali tutaj pochowani. Badacze odnaleźli też wiele kości zwierzęcych. Ogółem odnaleziono około 350 ludzkich kości, które zostały złożone w miedzianych skrzynkach i ustawione w osobnym pomieszczeniu, niedostępnym turystom.
– Wiemy, że katedra jako miejsce pochówku służyła przede wszystkim znanym osobistościom: władcom, członkom ich rodzin, osobom duchownym. Te kości zostały uporządkowane i poskładane w miedzianych trumienkach już w wieku XIX. Niestety, nie dowiemy się, czyje są to szczątki. Naukowcy zgadują, że być może zostały przywiezione do katedry z innych kościołów, np. podczas prac inżynieryjnych w tamtych świątyniach – wyjaśnia ciekawostkę Sigita Maslauskaitė-Mažylienė i dodaje, że zostały pochowane według obrządków katolickich w poświęconym uprzednio pomieszczeniu.
Otwór – najlepszy system wentylacyjny
Podczas prac nad nowymi trasami otwarte zostały międzywojenne systemy wentylacyjne. W czasach sowieckich były one zamurowane, gdyż otwory, które wychodzą m.in. na fasadę katedry, uchodziły za coś szpecącego. Okazuje się, że otwory te najlepiej wietrzą pomieszczenia. Jak podkreśliły przewodniczki, przez dłuższy czas na różne sposoby zwalczano w podziemiach katedry pleśń i grzyb, stosując m.in. najnowocześniejsze środki chemiczne. Problem rozwiązały przed dwoma laty odsłonięte dwa przedwojenne otwory wentylacyjne.
Zwiedzający mogą obejrzeć fragmenty tynku, kafelek, wykorzystywanych w różnych okresach przebudowy katedry. Złożone są pod XIX-wieczną kaplicą św. Władysława. Resztki cegieł opowiadają historię budowli Wilna – od gotyku przez barok i renesans aż po współczesne nam czasy XX wieku.
Ad fontes
Zachowany fragment najstarszych murów katedry, pamiętający jeszcze Jagiełłę – zachodnia ściana podziemi katedry – natchnął pracowników muzeum i badaczy do tego, aby udostępnić tę trasę turystom. Znajdująca się pod fasadą kamienna ściana jest bodajże najstarszym murem na Litwie.
– Co ciekawe, że każdy historyk, który przybywa w to miejsce, dostrzega w tych kamieniach to, co chce. Naciąga swoją interpretację do tego miejsca: jedni widzą tutaj resztki murów pogańskiej świątyni, inni zachowaną ścianę z czasów króla Mendoga, na co nie mamy żadnych potwierdzeń, że ona się tutaj znajdowała, jeszcze inni dostrzegają kościółek franciszkanów, który był zbudowany przed katedrą. Najbardziej uczciwi naukowcy twierdzą, że pochodzenie tej ściany jest niewiadome. Natomiast mur znajdujący się od 1,50 metra wzwyż na pewno jest pozostałością katedry Jagiellońskiej – tłumaczy Alina Pavasarytė, dodając, że w przypadku cegieł można mówić o roku jej produkcji, natomiast kamień jako budulec mógł być wykorzystany w różnych wiekach.
Miejsce to jest świadkiem chrztu Jagiełły i całej Litwy w roku 1387. Już wkrótce, w roku 1399, katedrę Jagiellońską strawi pożar i zostanie ona ponownie odbudowana przez Witolda. Dotychczas dostępne podziemia, które są o wiele łatwiejsze do przemieszczania się pochodzą właśnie z późniejszych czasów Witoldowych.
– Tutaj, w tym miejscu możemy śmiało mówić, że przybyliśmy ad fontes (łac. do źródeł, przyp. red.) – opowiada Sigita Maslauskaitė-Mažylienė.
Wąsko i ciasno
Co ciekawe, że pierwsi, którzy odwiedzają tajemnicze podziemia katedry, w różnych okresach, są nie historycy czy badacze dziedzictwa kulturowego, ale inżynierowie, budowniczowie, elektrycy i hydraulicy. Każda epoka pozostawiła swój ślad, zaś przewodnicy, najlepiej jak potrafią przybliżają różne wersje i historie znalezionych artefaktów, pozostałości murów, schodów, wież.
Wybierający się na nową trasę muszą się uzbroić w cierpliwość i mieć dobrą kondycję fizyczną. Bowiem niektóre przejścia z jednych pomieszczeń do innych są bardzo wąskie – najwęższe przejście wynosi zaledwie 40 cm, zaś najwyższy schodek wynosi 42 cm.
Zwiedzanie jest możliwe wyłącznie dla niedużych grup, co najwyżej 10-osobowych. Odbywać się one będą w każdą sobotę. Cena od jednej osoby wynosi 12 euro. Obowiązkowa jest uprzednia rejestracja pod nr tel. 8 600 12080 albo pocztą mailową: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript..
***
Kaplica Wołłowiczowska, zbudowana w 1631 roku w stylu barokowym, obok Kaplicy św. Kazimierza jest jedyną oryginalną kaplicą zachowaną z katedry sprzed klasycystycznej przebudowy Gucewicza. Znajduje się w niej łaciński napis oznaczający w tłumaczeniu „Niech będzie nieszczęśliwym ten, kto się to dzieło zrujnować poważy”. W jej gotyckiej poprzedniczce z XV wieku odbył się ślub Aleksandra Jagiellończyka i Heleny Moskiewskiej oraz potajemny ślub króla Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną. W XVII w. umieszczono w niej nagrobek fundatora barokowej przebudowy bp. Eustachego Wołłowicza herbu Bogoria.
Pierwsza interwencja inżynieryjna w podziemiach katedry miała miejsce po wielkiej powodzi w Wilnie, w roku 1931. Zebrani w Wilnie naukowcy postanowili zastosować dość nowatorskie, jak na tamte czasy, rozwiązanie. Był to swoisty eksperyment: zostaje wylanych 270 10- i 12-metrowych żelbetonowych słupów, które, „ubrane” w betonowe skafandry po dzień dzisiejszy umacniają fundamenty katedry.
Teresa Worobiej
Tygodnik Wileńszczyzny
Fot. autorka, Marian Paluszkiewicz
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.