– Chociaż z opóźnieniem wileński kalendarz, ku radości jego miłośników, ujrzał światło dzienne we właściwym czasie. Wiem, że wiele osób z niecierpliwością na niego czekało. Z jakimi nieprzewidzianymi trudnościami spotyka się wydawca kalendarza?
W tym miejscu chciałabym przeprosić Czytelników za nieznaczne opóźnienie wydania naszego kalendarza i podziękować za wierność. Jestem też wdzięczna pracownikom księgarni „Elephas”, księgarni w Niemenczynie oraz innych punktów sprzedaży „Kalendarza Rodziny Wileńskiej” za solidną współpracę, pośrednictwo i życzliwość. Winę za opóźnienie ponosi nie tylko drukarnia, ale również ja, jako redaktorka tego wydawnictwa. Lubię poszperać i wyszukać najbardziej interesujące teksty, które mogą zainteresować czytelników. A to wymaga czasu.
– Czyli traktuje Pani ten mały ścienny kalendarz jako wydanie autorskie? Jakie są jego treści?
Nasz kalendarz narodził się 26 lat temu jeszcze w redakcji „Kuriera Wileńskiego”. Od początku jego podstawowym założeniem było w dostępny sposób nieść czytelnikom treści historyczne: o polskości i ciekawej przeszłości Wileńszczyzny, o dziejach Polski, o wileńskiej AK, żołnierzach wyklętych. Były to tematy dla wielu osób w tamtych czasach nieznane. W sowieckich szkołach tego nie uczono. Ponadto nasz kalendarz to nie tylko poradnik czy tradycyjny zdzierak kulinarny, ogrodniczy czy zdrowotny. Pragniemy, aby wzbudzał także zainteresowanie ambitnymi tematami, których zalążki oferuje nasz kalendarz.
– W ciągu tylu lat Jadwiga i Włodzimierz Podmostkowie skrupulatnie gromadzą różnorodne informacje, aby w dostępny sposób przedstawić je czytelnikom kalendarza. Ale czy Państwo nie mają problemów z gromadzeniem materiałów i pomysłów na kolejne edycje?
Nigdy ich nie zabraknie. Odchodzący 2018 rok był ekscytujący z powodu 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę i Litwę oraz wydarzeń towarzyszących obchodom tych jubileuszy. Pamięć ludzka jest ulotna, a kalendarz – jako źródło pisane – może przetrwać dłużej, chociaż opisy są nader oszczędne z powodu małego formatu. W kalendarzu znajdują się informacje o działalności polskich organizacji społecznych funkcjonujących w Wilnie jak np. stowarzyszenia techników, medyków, malarzy, jak też Sybiraków, żołnierzy września oraz innych kombatanckich ugrupowań, Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Wileńskiej Filii Uniwersytetu w Białymstoku, wielu zespołów artystycznych, nie pomijając polskich szkół i przedszkoli. Trudno wszystko wymienić. Zamieszczamy też dużo wierszy i wzmianek o poetach, literatach. Przecież to stanowi potwierdzenie, że już mamy polską inteligencję, że młodzież twórcza pisze w języku ojczystym.
– Praca nad kolejnymi wydaniami kalendarza wymaga wiele cierpliwości i skupienia. Czy nie odczuwa Pani zmęczenia?
Owszem, czasem jestem zmęczona i czuję napięcie nerwowe, bo zebrać, opracować i napisać każdego roku 730 stron tekstu, to praca niełatwa. Przygotowanie nowego kalendarza rozpoczyna się już wiosną, a kończy jesienią. Wiele razy nosiłam się z zamiarem zaprzestania redagowania kalendarza. Jednak myśl o tym, że ludzie go polubili, cenią go, wcale nie wyrywają kartek, zachowują i wracają do lektury, że co roku czekają na kolejną edycję, zmusza do kontynuowania pracy. Myli się ten, kto sądzi, że czyni się to dla komercji. Gdyby nie wsparcie z funduszy polonijnych, przyznawane przez Ambasadę RP w Wilnie, nie byłoby możliwe wydawanie tego kalendarza. W tym miejscu chciałabym podziękować Macierzy za wsparcie naszej wieloletniej inicjatywy.
Rozmawiała Irena Mikulewicz
Fot. archiwum
Tygodnik Wileńszczyzny
Komentarze
Nie wiem jak to zrobić! Pozdrawiam!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.