Wyreżyserowania ambitnego dzieła podjął się Karol Dettlaff, opiekun teatru. Zapytany o to, jak zachęcić młodych ludzi do zmierzenia się z klasyką z uśmiechem odpowiada, że to kwestia odpowiedniego podejścia.
– Należy wytłumaczyć młodzieży, dlaczego dany utwór jest ważny, pomóc go zinterpretować i wspólnie wybrać najważniejsze fragmenty. Po dyskusji już sam tworzę ostateczny scenariusz i wtedy okazuje się, że tekst jest doskonale zrozumiany, a aktorzy w lot pojmują ponadczasowe treści – zdradza kulisy pracy nad spektaklem Karol – spiritus movens przedsięwzięcia. Nie ukrywa dumy z osiągnięć artystycznych teatru, zwłaszcza, że spektakl „Mistrz i Małgorzata” znalazł się w wypisie najważniejszych teatralnych adaptacji Bułhakowskiej powieści w roku 2014 w Europie, obok profesjonalnych teatrów z Londynu czy Moskwy.
Zmierzyć się z arcydziełem
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie... No właśnie... Czego można się spodziewać, gdy wokół ciemność, rozświetlana tylko od czasu do czasu słabym płomykiem świec, a gdzieniegdzie z sali słychać głosy przywołujące zabłąkane dusze. W dodatku te głosy rozlegały się pośród widowni. Co to będzie?.. Nie do końca świadomi widzowie, mimowolnie stali się bezpośrednimi obserwatorami dawnego obrzędu – dziadów, co w perspektywie zbliżających się listopadowych świąt, bardzo pobudzało wyobraźnię. Kiedy dusze – a kysz! – poszły sobie błąkać się dalej w zaświatach, świadkowie zdarzeń mieli szansę wysłuchać rozmowy Gustawa z księdzem, a nawet przenieść się do wileńskiego klasztoru bazylianów, by w najważniejszej scenie więziennej wysłuchać Wielkiej Improwizacji. Kordian, w którego rolę wcielił się Paweł Flatau, był niezwykle sugestywny, a jego monolog idealnie oddał przesłanie wieszcza. Zresztą wszystkie postaci były zachwycające – i Gustaw (Adam Szczuko), i Zosia (Sandra Makowska), i Guślarz (Jakub Weber i Jan Sobolewski), i cała obsada. Chapeau bas!
I nawet jeżeli ktoś nie do końca zrozumiał, o co w tych „Dziadach” tak naprawdę chodzi, to miał niewątpliwą przyjemność wysłuchać utalentowanych młodych ludzi, ich recytacji i interpretacji. Mógł zanurzyć się delikatnie w świecie wielkiej literatury i sztuki – a to w takiej małej miejscowości jak Dukszty, nie zdarza się za często.
Przyjacielska współpraca
Zorganizowanie spektaklu to wynik efektywnego współdziałania i wieloletniej przyjaźni wójta gminy Kosakowo, Jerzego Włudzika, ze starostą gminy Dukszty Wacławą Baniukiewicz i dyrektor szkoły Czesławą Bartoszewicz.
– Bardzo wiele zawdzięczamy wójtowi. Każdego roku nasze dzieci wyjeżdżają na kolonie zorganizowane na terenie gminy Kosakowo. W ciągu wielu lat tak często doświadczamy dobroci serca i szczodrości naszego przyjaciela. Jerzy Włudzik to nasz dobry anioł – mówiła wzruszona p. Czesława, dyrektor polskiej szkoły w Duksztach, wyrażając wdzięczność wójtowi, który zapewnił, że nadal będzie pamiętał o tym skrawku Wileńszczyzny. Wspomniał, że jego serce przed laty skradły dzieci, które podczas pierwszej wizyty z lekką nieśmiałością, ale i dumą recytowały „Katechizm polskiego dziecka”. Zauroczenie do tej pory trwa, a nawet przerodziło się w dojrzałą miłość do Dukszt i ich mieszkańców, zwłaszcza tych najmłodszych. Stąd tak wiele szczytnych inicjatyw i zrealizowanych projektów.
Licznie przybyli na przedstawienie mieszkańcy Dukszt i okolic rozsmakowali się w sztuce, a goście z Kosakowa zasmakowali w kybynach i innych specjałach wileńskich, przygotowanych przez starostę Wacławę Baniukiewicz, dzięki czemu w kuluarach jeszcze długo toczyły się rozmowy o wspólnych planach. Pozostaje więc nadzieja, że będzie nam dane zachwycić się jeszcze i innymi adaptacjami Teatru Młodzieżowego.
Monika Urbanowicz
Tygodnik Wileńszczyzny