Po zwycięstwo polska „Perła“ sięgnęła w pięknym stylu i, jak na litewskich Polaków przystało, z wysoko podniesioną głową, śmiało, ale skromnie zarazem.
Z Germanem Komarowskim, który nie tylko od lat obserwuje polską kulturę na Litwie, ale przede wszystkim tworzy ją i promuje w kraju i za granicą, rozmawiamy dzisiaj o tym, na jakim etapie rozwoju jest obecnie kultura Polaków na Litwie, czy życie kulturalne zdominował folklor i czy mamy kulturę ambitną.
O stabilnym rozwoju kultury polskiej na Litwie
Poproszony o ocenę poziomu kultury polskiej na Litwie, German Komarowski mówi, że polskie życie kulturalne na Litwie rozwija się miarowo, stabilnie i nie odnotowało w ostatnich latach ani znacznych wzlotów, ani upadków. „Zdarzają się, wiadomo, spektakularne, jaskrawe wydarzenia w życiu kulturalnym Polaków na Litwie, ale generalnie jestem skłonny do wystawienia oceny, którą bym nazwał stabilny środek“ - komentuje.
Folklor nie musi być nudny
Folklor jest bodajże najmilszą i najbliższą formą dla naszego rozmówcy. Ale szczerze przyznaje, że docierają do niego głosy Polaków mówiące o przesyceniu się folklorystyczną ofertą kulturalną. „Z drugiej strony Litwa nie jest krajem wyjątkowym w grupie państw, w których zamieszkują Polacy i Polonia. Gdyby nie było folkloru, wątpię, by polskość na tych terenach przetrwała. Folklor jest i musi pozostać. Ludowa twórczość artystyczna jest jedną z najważniejszych form życia kulturalnego polskiej mniejszości na Litwie. Folklor w życiu Polaków na Litwie jest potrzebny. I ważny“ - komentuje. German Komarowski jest zdania, że bez polskiego folkloru nie potrafilibyśmy jako polska społeczność w tym kraju zachować polskości, przetrwać w niej i przekazywać polskie wartości młodym. Zespoły folklorystyczne pokazują tradycje polskie, przypominają o kalendarzowych świętach, nie dają zapomnieć o tradycyjnych tańcach ludowych, piosenkach, strojach ludowych, które są nieodłączną częścią naszej, polskiej, świadomości zbiorowej. „Zespoły nietradycyjne, głównie młodzieżowe, tych elementów już nie mają, a jedyną nicią łączącą je z polską tożsamością jest polski język wykonywania utworów” – dzieli się refleksją kierownik „Perły”.
Zresztą folklor nie musi być nudny. Dowód? Tenże wspomniany projekt litewskiej telewizji „Kadagys”. Producenci postawili wymóg wykonywania tańców ludowych pod współczesną muzykę bądź w nowoczesnej aranżacji. I „Perła“ dała radę, bowiem w każdym odcinku audycji telewizyjnej dawała popis mistrzowskiego łączenia tradycji z elementami nowoczesnymi.
Części składowe polskiej kultury na Litwie
Zapytany o inne części składowe polskiej kultury na Litwie, nasz rozmówca mówi: „W nasze życie coraz odważniej wkracza kino polskie, ambitne polskie produkcje“. Ma na myśli Festiwal Filmu Polskiego, organizowany przez Instytut Polski w Wilnie - główną placówkę polskiej dyplomacji kulturalnej na Litwie. Wśród kultury ambitnej German Komarowski wymienia również wystawy organizowane przez Instytut Polski. „Placówka ta chętnie wkracza do placówek polskich i nie tylko, angażuje się w życie kulturalne, nieodpłatnie sprowadza filmy i wystawy“ – ocenia.
Do ambitnych wyrazów polskiej kultury na Litwie znany na Wileńszczyźnie choreograf zalicza również wileńskie i podwileńskie młodzieżowe zespoły, które biorą, dla przykładu, udział w zakrojonym na skalę całego kraju przedsięwzięciu muzycznym „Dzień Muzyki Ulicznej“, zrzeszającej i amatorów muzycznych, i zawodowców. „W trakcie trwania projektu można na ulicach litewskich miast usłyszeć polską muzykę, którą tworzy i wykonuje nasza polska młodzież. Świetna sprawa“ – ocenia.
„Mamy i ludzi, i warunki”
G. Komarowski dzieli się z nami doświadczeniem współpracy z organizacjami oraz zespołami polskimi i polonijnymi. „Przyjeżdżając do nas i widząc, w jakich warunkach działamy - zazdroszczą nam. Za granicą rzadko panują takie warunki, najczęściej polskie zespoły są zmuszone za duże pieniądze wynajmować sale” – o tym, czym się możemy jako Polacy na Litwie pochwalić, opowiada pan German.
Z drugiej strony, zauważa, lepsze warunki zobowiązują do osiągania coraz lepszych wyników. „Jak są ludzie i warunki, a my to mamy, można tworzyć, rozwijać się i posuwać się do przodu” – twierdzi. Choć, jako perfekcjonista, przyznaje: „Zawsze można lepiej”.
G. Komarowski jest zdania, że ścieżka rozwojowa zależy w dużej mierze od szefostwa organizacji kulturalnych i i kierowników zespołów. „Jeśli twórcy - czy to choreografowie, czy kompozytorzy, czy reżyserzy - są ambitni i stawiają wysokie wymagania, wysoki poziom jest w zasięgu ręki” - uważa.
Zapytany o to, jakie są dominujące potrzeby kulturalne Polaków na Litwie, choreograf oświadczył, że nie chce generalizować. „Odbiorca kultury jest bardzo różny” – argumentuje. Mówiąc o informacji zwrotnej od konsumentów kultury, G. Komarowski twierdzi, że w dobie wszechobecnego Internetu nie jest o nią trudno, ale uważa też, że komentarze takie ocenia dość sceptycznie. Artysta dostrzega potrzebę przeprowadzenia badań, które by wyłoniły uśredniony obraz odbiorcy kultury polskiej na Litwie. „Jeśli wycofamy kino, zaczną się narzekania ze strony jednych. Drudzy się oburzą na propozycję poszerzenia oferty folklorystycznej. Trzeba dojść do każdego odbiorcy, ale rozważnie, mądrze. Informacje zwrotne są, ale oceniać je należy ostrożnie, jeśli ślepo będziemy im ufali, daleko nie zajdziemy. Trzeba mieć szerokie rozeznanie i potrafić odróżnić krytykę merytoryczną od hałasu krzykaczy” - mówi.
Popyt na nowe formy artyzmu. Kto ma się tym zająć? I czy powinien?
Wysiłkiem potrzebnym, zdaniem G. Komarowskiego, jest próba wykształcenia popytu na nowe formy życia kulturalnego. „Jest to praca potrzebna, choć trudna i żmudna. Próbujemy to czynić“ – stwierdza. Z tym że, jak mówi, formowaniem popytu nie powinni się zajmować kierownicy zespołów, tylko animatorzy. „To nie działacze kulturalni, tylko, dla przykładu, kierownictwo placówek kulturalnych, w tym domów kultury, decyduje, czy zaproszą zespół ludowy, a może kwartet smyczkowy“ - rozważa. Pan German jest zdania, że ludzie się do przyzwyczajają wszystkiego, ale dodaje przy tym, że jest to nie lada wysiłek, bowiem trudno jest zmienić przyzwyczajenia ludzkie.
Dojrzały polski odbiorca
„Tak” – nie wątpi nasz rozmówca, zapytany, czy polska mniejszość na Litwie jest już na tyle dojrzała, by należycie przyjąć kulturę ambitną, wyższą, intelektualną i złożoną i by mieć potrzebę jej konsumowania. „Kultura ambitna powinna być, by móc zapewnić możliwie najszerszą ofertę kulturalną, by ludzie mieli wybór“ – tłumaczy. Pan German zauważa, że im bliżej Wilna, tym więcej jest przejawów kultury ambitnej. Jej najświeższym przykładem jest koncert „Kolęda z Wilna”, który w okresie przedświątecznym w wileńskim kościele pw. Ducha Świętego zgromadził artystów z Polski i Wileńszczyzny. Na scenie wystąpili m.in. piosenkarka Ewelina Saszenko, maestro Zbigniew Lewicki, saksofonista Jan Maksymowicz – Polacy, którzy są kochani przez Polaków Wileńszczyźni, ale też szanowani w artystycznym środowisku litewskim (pochodząca z rejonu trockiego Ewelina Saszenko m.in. reprezentowała Litwę podczas 56. Konkursu Piosenki Eurowizji w 2011 roku; maestro Zbigniew Lewicki – to pierwsze skrzypce Litewskiej Państwowej Orkiestry Symfonicznej; saksofonista Jan Maksymowicz jest określany mianem „jednego z najwybitniejszych twórców jazzu na Litwie – przyp. aut.). „Zainteresowanie koncertem było ogromne, w kościele zabrakło miejsca dla chętnych. To cieszy” – podobne projekty ocenia pan German, ale nie jest pewien dobrego odbioru takiej formy kultury na peryferiach. „O lepszy odbiór kultury poważnej w Wilnie jest łatwiej” – komentuje, ale nie wyklucza, że widzowie z mniejszych miejscowości mogą się dać przekonać do podobnych przedsięwzięć.
Kulturalna organizacja parasolowa: zbędna czy konieczna?
G. Komarowski zauważa, że w krajach, w których zamieszkuje Polonia i Polacy poza granicami Polski, działają polskie organizacje parasolowe zrzeszające pomniejsze organizacje kulturalne. „Mamy na Litwie sporo organizacji działających w obszarze kultury, ale jednej, stricte kulturalnej nie mamy. Związek Polaków na Litwie swoje funkcje w tym zakresie spełnia, działa też Dom Kultury Polskiej w Wilnie, na Wileńszczyźnie mamy szereg domów kultury. I każda z tych placówek ma własną koncepcję działania, działamy każdy na swoim odcinku, nie wchodzimy sobie w drogę, mamy wolną rękę” – opowiada. Dodaje, że organizacje te są dość mocne, działają wystarczająco długo i mają wypracowany sposób działania. Dla przykładu Dom Kultury Polskiej w Wilnie zaprasza m.in. artystów rockowych, twórców kultury popularnej, czego nie robią domy kultury na Wileńszczyźnie. Instytut Polski w Wilnie jako jedyny szeroko prezentuje na Litwie najlepsze i najnowsze produkty kulturalne wytworzone w Polsce. „Są obszary niewypełnione i, powtórzę się, zawsze może być lepiej” – ocenia pan German i dodaje, że jedna organizacja parasolowa nie jest żadnym panaceum. „Każda nasza polska organizacja działająca w obszarze kultury jest mocna, pracuje solidnie i spełnia swoją misję” – mówi.
Dobrzy aktorzy i teatry
Artysta uważa, że polska mniejszość na Litwie wykształciła wielu ludzi utalentowanych aktorsko, dlatego głównie w kwestiach finansowych dopatruje się przyczyn niestworzenia na Litwie do tej pory polskiego teatru zawodowego. „Powstaje pytanie, kto by za to płacił. Czy państwo litewskie ma utrzymywać polski teatr z własnej swej kieszeni? Samorządy środków na to nie mają, a specjaliści na pewno by się znaleźli. Mamy bardzo wielu dobrych aktorów, świetne są też nasze teatry amatorskie“ – dzieli się przemyśleniami.
Polski i litewski światy kulturalne
Poproszony o ocenę, jak polska kultura wpisuje się w obraz życia kulturalnego na Litwie, bo, być może, te światy kulturalne – polski i litewski - działają równolegle i się zupełnie nie stykają, G. Komarowski mówi, że tak nie bywa. „Nie da się działać w litewskim otoczeniu i nie mieć styczności. Styczność jest, ale nie zawsze jest planowana. Czasami zdarza się ad hoc, ex promptu” – opowiada.
Jako przykłady współdziałania artystów polskich i litewskich pan German wymienia takie przedsięwzięcia kulturalne, jak: „Dzień Muzyki Ulicznej”, gdzie nikt nie patrzy na narodowość występujących, duże młodzieżowe festiwale, podczas których m.in. są wyszukiwane wybitne talenty, czy też największy pod względem zasięgu geograficznego festiwal na Litwie „Przyjaciele dla przyjaciół”, gdzie polski zespół występuje nawet w charakterze współorganizatora. „Nasze zespoły rockowe biorą udział w takich festiwalach, występują w klubach litewskich” – wiedzą dzieli się G. Komarowski. Wymienia też szereg litewskich projektów telewizyjnych, przez które przewinęło się wiele polskich zespołów z Wilna i Wileńszczyzny. I skromnie przemilcza projekt „Kadagys”, w którym zwycięzcą został kierowany przez niego zespół "Perła".
Jest bardzo dobrze
Wygrana w tym projekcie zapoczątkowała wzmożone zainteresowanie polską „Perłą” i kulturą na Litwie. Wiktoria „Perły” nie jest przypadkiem. Wpisuje się w bogate i wrzące życie kulturalne generowane i tworzone przez Polaków na Litwie.
Mamy się z czego szczycić. Mamy co pokazać. Choć „zawsze może być lepiej”, to oceniając polską ofertę kulturalną na Litwie, można śmiało stwierdzić: „Jest bardzo dobrze”. Ocena ta nie jest jednakże czymś naturalnym. Jest sumą polskiej pracowitości, determinacji, ambicji i ogromnego potencjału.
German Komarowski – polski choreograf na Litwie, kierownik Zespołu Tańca Ludowego „Perła", dyrektor Wielofunkcyjnego Centrum Kultury w Niemenczynie, wieloletni tancerz i choreograf Reprezentacyjnego Polskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”
Beata Naniewicz
Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej
Komentarze
Szczytem "tolerancji" prezydent było wyróżnienie w tym roku Garsvy, prezesa ekstremistycznej Vilniji, która oświadcza, że na Litwie nie ma Polaków, i która popiera lituanizację i ograniczenie praw mniejszości narodowych.
Landsbergis nawoływał swego czasu do pozbawienia praw wyborczych mniejszości narodowych.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.