Szczególnego wzruszenia przysporzył dziecięcy chórek „Wilii", który przyszedł na święto najstarszych wiliowców z pięknymi piosenkami o Wileńszczyźnie i Wilnie, o pierwszej kadrowej, o umiłowanym kraju. Do grupy dziecięcej dołączyli też aktualni chórzyści, wtórowali im weterani i była to wymowna jedność wielopokoleniowa, aż u seniorów nie jedna łza po policzku spłynęła.
Prezes Klubu Weteranów Janina Biesiekierska, dziękując artystom za występ, podkreśliła, że w tym gronie dziecięcym śpiewają wnukowie weteranów, jak to jest w przypadku Ewy i Karoliny Nausewicz, Ewy Szuszkiewicz czy Liwii Biesiekierskiej. A najmłodsi wiliowcy mieli okazję posłuchać wspomnień o tym, jak powstawała „Wilia" i jak się tym „pierwszym" żyje w klubie.
Kotwica, która pomogła przetrwać
Na czym polega fenomen najstarszych wiliowców, że nadal chcą być razem, wspominać dawne czasy, że tak śpieszą na spotkania do Domu Kultury Polskiej, przynosząc ze sobą specjały domowej kuchni. Może na tym, że w powojennych czasach, trudnych i niebezpiecznych, zespół był kotwicą, która pomogła przetrwać w polskości i uwierzyć, że, mimo wszystko, życie jest piękne. Może też na tym, że tutaj w gronie swych rówieśników czują się dowartościowani. I chociaż nie mogą tak dziarsko wywijać hołubce, to nadal są pełni werwy, pomysłów i zapału.
Pomysł założenia Klubu należał do Anny Przyszlak, jednej z najstarszych członkiń „Wilii". W rozmowie z Janiną Subocz-Lewczuk, wieloletnią konferansjerką „Wilii", podała taką myśl, a Jasia szybko wzięła się do jej zmaterializowania. Pierwsze zebranie, wybory i oczywiście, na czele stanęła Janina. Ile ma pomysłów i z jaką wytrwałością dąży do ich zrealizowania, wszyscy się szybko przekonali. Spotkania z naszymi poetami: Henrykiem Mażulem, Józefem Szostakowskim, Wojciechem Piotrowiczem, śp. publicystą Jerzym Surwiłą czy wieczorek, poświęcony niezapomnianemu Sławomirowi Worotyńskiemu, którego siostra Alina nadal jest wśród weteranów „Wilii". Zwiedzanie historycznych zakątków Wilna, nekropolii wraz z nieocenionym przewodnikiem Wojciechem Piotrowiczem, uczniem prof. Jerzego Ordy – to wszystko obrazuje intensywność działalności klubu.
Podróże – to wyjątkowa karta w życiu weteranów-wiliowców. Janina potrafiła znaleźć sponsorów, załatwić taniej autokar, zorganizować każdy wyjazd tak, by był zapięty na ostatni guzik. Miejsca związane z Marszałkiem Józefem Piłsudskim – mauzoleum na Rossie, Zułów, Powiewiórka, Pikieliszki, Uniwersytet Stefana Batorego, Ostra Brama, gdzie znajdują się wota od Marszałka i szereg innych miejsc naszej historii.
Były też wyjazdy na Górę Krzyży pod Szawlami, zwiedzanie miejsc związanych z Adamem Mickiewiczem i rodami polskimi na Białorusi. Niezapomniany pobyt w Warszawie i zwiedzanie miejsc związanych z Fryderykiem Chopinem i innymi wybitnymi Polakami. Podróż szlakiem rodu Radziwiłłów, która zaprowadziła aż do Birż, gdzie w cudownym białym kościółku dotychczas są napisy w języku polskim. Niezatarte wrażenie pozostawił też wyjazd do Solecznik na osobiste zaproszenie mera Zdzisława Palewicza. Było to wspaniałe spotkanie z ludźmi o tej samej pasji – członkami zespołu „Solczanie".
Kronikarz tysięcy zdjęć o klubie
Wspomnieniom nie ma końca. A zawdzięcza się to kronikarzowi klubu Henrykowi Nausewiczowi, który wszystko utrwalił za pośrednictwem aparatu fotograficznego.
Warto też wspomnieć o ważnym wydarzeniu w życiu klubowców – wręczeniu im Karty Polaka. W dawnym pałacu Paców Kartę Polaka w uroczystej atmosferze wręczali ambasador RP Janusz Skolimowski oraz konsul generalny Stanisław Cygnarowski. Warto wspomnieć o niezapomnianej podróży do Brukseli na zaproszenie europosła, przewodniczącego AWPL Waldemara Tomaszewskiego, jak też o dwudniowym święcie muzyki i wspomnień poświęconym 100-leciu urodzin Zofii Gulewicz, którego głównym organizatorem był weteran Roman Rotkiewicz.
Są chwile, kiedy chce się po prostu odpocząć i wyluzować. W przecudownej Smolnicy, rodowym gnieździe Krystyny i Heńka Gawerskich, dwa razy do roku zbierają się członkowie Klubu. Spędzają tam wspaniałe chwile.
Liderzy z bukietami róż
Traf tak chciał, że w tym momencie, gdy na ekranie ożywały obrazy spotkania rodaków na wzgórzu pod Krawczunami, gdzie w roku 1944 odbyła się potyczka żołnierzy AK z wycofującymi się hitlerowcami, z pięknymi bukietami pąsowych róż przybyli na święto weteranów „Wilii" nasi liderzy – europoseł Waldemar Tomaszewski i poseł na Sejm RL, prezes ZPL Michał Mackiewicz. Przed chwilą „byli" tam, w Krawczunach. Było to spontaniczne, niewyreżyserowane przybycie na świętowanie jubileuszu Klubu. Podobnie stało się z przyjściem do klubu mera Solecznik Zdzisława Palewicza: wszedł w tym samym czasie, gdy zdjęcia obrazowały nasz pobyt w solecznickich stronach. Przybył też wicemarszałek Jarosław Narkiewicz, który swego czasu 17 lat śpiewał w chórze „Wilii", a dziś dziękował, że dane mu powrócić do grona wiliowców.
Jak zaznaczył europoseł, po roku 1990, w walce o tożsamość narodową Polacy mieli w pewnym stopniu ułatwiony start, bo była „Wilia", filar polskości na Litwie od dawnych powojennych czasów. „Wy, pierwsi wiliowcy, jesteście naszym skarbem... Na waszym przykładzie wychowują się młodsze pokolenia".
W imieniu członków Klubu miałam okazję podziękować za zaproszenie przez europosła weteranów do Brukseli, za opłatę autokaru przez ZPL, za kolejne zaproszenie złożone przez mera Solecznik. Byliśmy wdzięczni za przybycie na święto wiliowców członków zespołu „Solczanie", jak też za zaproszenie wicemarszałka do odwiedzenia gmachu Sejmu RL.
Krystyna Adamowicz
Fot. Henryk Nausewicz i Jerzy Karpowicz
Rota