„Od 1 stycznia następnego roku wszyscy, zarówno wielcy, jak i drobni przedsiębiorcy, resztę dla klientów będą musieli wydawać w euro. To zadowala nie wszystkich – handlowcy pracujący w dalekich zakątkach wiejskich obawiają się, że nie zawsze będą mieli w kasie wystarczającej ilości pieniędzy. Bank Litwy podliczył, że zapotrzebowanie na gotówkę w porównaniu z obecnym okresem wzrośnie 3-5 razy" – ubolewa dyrektor generalny Litewskiego Stowarzyszenia Izb Przemysłu, Handlu i Rzemiosł, Rimantas Šidlauskas.
W opinii Šidlauskasa, proponowane przez Stowarzyszenie ułatwienie na pewno nie zakłóci przebiegu wprowadzania waluty europejskiej, ale znacznie ułatwi los przedsiębiorcom i zmniejszy ich niezadowolenie z powodu wprowadzania nowej waluty.
„Jako przedstawicielom przedsiębiorców, brakuje nam informacji i dokładnego planu, w jaki sposób drobni przedsiębiorcy, wiejscy handlowcy będą zaopatrywani w euro, aby przez czały czas mieć go w kasie. To oczywiste, że banki komercyjne nie zamierzają zajmować się swoistym „kredytowaniem" drobnych przedsiębiorców, a samorządowcy wzruszają plecami. Śmiem twierdzić, że drobni biznesmeni będą zmuszeni stać się tymczasowymi kantorami pieniędzy. Z tego powodu będą oni mieli ubytki i, najprawdopodobniej, nie z własnej woli, będą zmuszeni naruszać normy prawne" – mówił Šidlauskas.
Stowarzyszenie zaniepokojone również z tego powodu, że inkasacją pieniędzy od następnego roku zajmą się nie banki, a prywatne spółki „Eurocash" i „G4S".
„O ile wiadomo, działają one na zasadzie komercyjnej. A więc, pomiędzy banki i osoby prawne wejdą struktury komercyjne. Przewidujemy, że i banki, i biznes będą płaciły dla nich za usługi" – niepokoi się Šidlauskas.
Na podst. ELTA
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.