– Lato jest najbardziej pracowitym, wydajnym i dochodowym okresem roku. Od lat dominujemy na litewskim rynku octu spirytusowego. Dwie z trzech butelek sprzedanych w litewskich sklepach są wyprodukowane właśnie w Jaszunach – mówi dyrektor SA „Actas” Aloyzas Ubis.
Mocną pozycję na rynku krajowym jaszuński zakład zdobył od początku swego założenia w 1959 roku. Wówczas władza radziecka postanowiła wybudować po całym terenie imperium robotników i chłopów, zakłady do wyrobu octu. Nowe przedsiębiorstwa, co ciekawe, wznoszono w określonej odległości, tym samym zapewniając im rynki zbytu produkcji, a jednocześnie zobowiązując do tego, by na terenie, za który odpowiada zakład, mieszkańcy nie skarżyli się na brak tego towaru. Produkcja octu w Jaszunach została uruchomiona w byłej gorzelni, należącej niegdyś do znanego, wybitnego szlacheckiego rodu Balińskich.
Według ówczesnej praktyki, wszystkie zakłady octowe były otwierane w pobliżu fabryk produkujących wysokoprocentowy alkohol bądź spirytus. Spirytus, który jest ważnym składnikiem w produkcji octu, akurat produkowano w Solecznikach. Fabryka spirytusu w centrum rejonowym padła w czasach „pierestrojki”, którą cechowała ostra walka z pijaństwem w ZSRR. Solczanie do dzisiaj z goryczą wspominają likwidację fabryki, która masowo nabywała od ludzi ziemniaki i jabłka. W tym czasie jaszuński zakład przeszedł pod opiekę wileńskiej rozlewni „Vilniaus degtinė”, będąc jej filią do 1993 roku, kiedy to usamodzielnił się i przekształcił w spółkę akcyjną „Actas”.
Przełomowe czasy
W niepodległej Litwie jaszuński zakład mógłby spotkać ten sam żałosny los, jaki spotkał wiele zakładów prosperujących w radzieckim systemie gospodarczym, czyli upadek. Różni akcjonariusze na swój sposób widzieli przyszłość przedsiębiorstwa.
– Grupa akcjonariuszy dążyła do bankructwa zakładu. W tamtych czasach to była popularna forma prowadzenia „biznesu”. Zaciąga się wielkie kredyty bankowe, natomiast zakład po pewnym czasie ogłasza bankructwo. Połowa lat 90. była dla nas najtrudniejsza. Dla mnie osobiście sprawa wówczas stała się bardzo jasna – albo uciekać, albo wygrać. Ostatecznie wygraliśmy walkę o przyszłość zakładu – wspomina Aloyzas Ubis, który posadę dyrektora objął w 1995 roku.
Zakładowi życia nie ułatwiała nie tylko wewnętrzna walka z grupą nierzetelnych akcjonariuszy, lecz także chaos gospodarczy panujący na Litwie, która przestawiała własną gospodarkę z torów socjalistycznych na kapitalistyczne. Bankructwo w 1995 roku banku LAIB (Lietuvos akcinis inovacinis bankas) pozbawiło jaszuński zakład sporej części tak potrzebnych środków obrotowych. Wówczas w Jaszunach, tak jak w pierwszych latach pracy przedsiębiorstwa, produkt rozlewano do szklanych, ciemnozielonych butelek. Był to kosztowny proces produkcji, który nie dawał fabryce szansy konkurowania na rynku. Należało jak najszybciej wycofać opakowania szklane i przejść na plastikowe.
Rozsądne inwestycje
W 1996 roku z unowocześnionej linii rozlewniczej w Jaszunach zeszła pierwsza partia octu w butelkach plastikowych. Kierunek rozwoju przedsiębiorstwa obrany przez Ubisa był rzetelny i jasny – trzeba iść w nogę z czasem, a nawet starać się go wyprzedzić. Jaszuńska fabryka zaczęła aktywnie szukać pozabudżetowych środków inwestycyjnych. W tej dziedzinie pomogło wstąpienie Litwy do Unii Europejskiej i realizacja unijnych programów.
Wraz z inwestycjami napływającymi do zakładu równolegle tworzono nowe miejsca pracy. W tej dziedzinie jaszuńskie przedsiębiorstwo wiele zyskało biorąc udział w Programie Zatrudnienia Lokalnego, realizowanego przez Litewską Giełdę Pracy. Jak zaznacza Ubis, z jego doświadczeń wynika, że uzyskanie pomocy finansowej dla rozwoju przedsiębiorstwa z Giełdy Pracy jest najmniej obciążone biurokracją papierową. Spółka nadal pozostaje jednym z najbardziej aktywnych partnerów rejonowego urzędu pracy. Nawet w czasach kryzysu finansowego SA „Actas” nie tylko nie zmniejszyła zatrudnienia, lecz nawet zwiększyła.
– W ostatnich latach zrealizowaliśmy ponad dziesięć projektów inwestycyjnych, biorąc udział zarówno w programach rządowych, jak również europejskich. Dla przykładu, środki pozyskane z europejskich funduszy strukturalnych z działania „Nowe możliwości” i wykorzystane na uruchomienie nowoczesnej rozlewni octu przyczyniły się do wzrostu naszego eksportu z 8 do 25 proc. – stwierdził Aloyzas Ubis.
Dzisiaj produkcję jaszuńskiego zakładu można znaleźć nie tylko w każdym litewskim sklepie, ale też na Białorusi, Łotwie oraz w Wielkiej Brytanii. Obecnie eksport stanowi 25 proc. całej produkcji fabryki z miasteczka nad Mereczanką.
Nowe znaki towarowe – metodą na konkurentów
Od końca lat 90. oprócz octu spirytusowego zakład produkuje ocet z przyprawami, jabłkowy, winny oraz różnego rodzaju marynaty, musztardę, syropy, napoje gazowane, miód sztuczny, konserwową fasolę. Od dwóch lat w Jaszunach jest także produkowany ocet balsamiczny. Wszystkie powyższe produkty ukazują się pod marką towarową „Bajoriškių”.
Do produkcji nowych towarów zakład nabywa u litewskich dystrybutorów zachodnich producentów niezbędne surowce, m.in. konieczny do produkcji octu balsamicznego skoncentrowany sok winogronowy z Włoch. Szczapę buku liściastego, potrzebną do procesu fermentacji octowej, nabywa natomiast u dystrybutora współpracującego z Polską. Na Litwie po prostu buk nie rośnie.
– Jeden ferment octowy pracuje 15-20 lat, niedługo znowu będziemy musieli nabyć szczapę liściastego buku. Nie musimy nigdzie nabywać natomiast wody, bowiem mamy dwie własne studnie artezyjskie, zabezpieczające nas w czystą wodę z głębokości 50 metrów – zapewnia szef jaszuńskiej octowni.
Przed rokiem korzystając z europejskich funduszy programowych zakład uruchomił także linie produkcji towarów chemicznych – środków do mycia szyb okiennych oraz samochodowych, sanitariatów. Nowa produkcja ukazuje się pod znakiem „Merkys”. Automatyczna linia rozlewnicza mieści się w specjalnie zbudowanym, nowym pomieszczeniu fabrycznym.
– Mimo że nasza pozycja na rynku litewskim jest mocna, jeżeli brać pod uwagę ocet spirytusowy, nadal musimy się rozwijać. Popyt na ocet spirytusowy jest wysoki latem, a przecież rok ma dwanaście miesięcy i ludzi trzeba czymś zająć, by mieli pracę, a zakład zysk. Na dzień dzisiejszy zakład zatrudnia 40 osób, w zdecydowanej większości są to mieszkańcy Jaszun – podkreśla Aloyzas Ubis.
Przyznając, że konkurencja na rynku jest bardzo wysoka, dyrektor nie bez zadowolenia podkreśla, że dążąc do obniżenia kosztów produkcji, zakładowi zawsze udawało się nie tylko nie redukować etatów zatrudnienia, lecz odwrotnie tworzyć nowe miejsca pracy, co jest bardzo ważne zarówno dla Jaszun, jak też całego rejonu solecznickiego.
Andrzej Kołosowski
Tygodnik Wileńszczyzny