Według niego, placówka w Podkrzyżu przyjmuje odpady od mieszkańców już siódmy rok i liczba obywateli korzystających z możliwości pozbycia się odpadów w cywilizowany sposób z roku na rok rośnie.
– W podkrzyskim punkcie pracuję od początku jego powstania i za ten czas naocznie przekonałem się, że liczba klientów ma tendencję wzrostową. I to jest dobry znak. Oznacza bowiem, że śmieci i odpady nie wędrują do lasów i przydrożnych rowów, ale są segregowane i oddawane do przeróbki lub utylizacji w sposób scentralizowany i cywilizowany – zauważył Tomaszewski. Dodał, że ludzie mogą pozbyć się niepotrzebnych, a czasami szkodliwych odpadów i placówki, takie jak ta w Podkrzyżu, wychodzą im naprzeciw. Dodał, że punkt przyjęcia odpadów przyjmuje faktycznie prawie wszystko: odpady budowlane, trociny, zużyte meble, szkło okienne oraz słoiki, butelki i inną tarę ze szkła, sprzęt elektroniczny, opony, karton i papier, krzewy i trawę, filtry samochodowe, opakowania po farbach, metale i ich stopy, plastik miękki i twardy itd. Określone ilości są przyjmowane od mieszkańców za darmo. Wykaz odpadów i ilość, którą można oddać nieodpłatnie można znaleźć na stronie www.vaatc.lt. Administrowaniem placówek przyjęcia odpadów zajmuje się Centrum Zagospodarowania Odpadów Powiatu Wileńskiego (VAATC).
– Naszym zadaniem jest pomóc ludziom w pozbyciu się niepotrzebnych i zużytych materiałów. Z usług naszej placówki korzysta sporo osób z różnych miejscowości rejonu wileńskiego i nie tylko, ogrodów działkowych, domków letniskowych w promieniu kilkudziesięciu kilometrów – wymieniał Tomaszewski. Dodał, że ludzie pragnący oddać niepotrzebne materiały powinni mieć ze sobą dowód osobisty, a odpady muszą być koniecznie posegregowane, co ułatwia pracę i pozwoli zaoszczędzić czas zarówno przyjmującemu odpady, jak i dostawcom. – Średnio w dzień obsługuję około 35 klientów. Przemieszczając się od kontenera do kontenera dziennie robię po 15 tys. kroków, co skwapliwie rejestruje telefon komórkowy – z nutką dumy poinformował pan Eugeniusz. Jest przekonany, że ruch na świeżym powietrzu dobrze wpływa na jego samopoczucie i ogólną kondycję zdrowotną. Z jego obserwacji wynika, że największy napływ ludzi jest przed świętami, a prawdziwy boom placówka przeżywała w okresie pandemii.
– Ludzie wykorzystali przymusowe siedzenie w domu na porządkowanie piwnic, magazynów, domków letniskowych i garaży, pozbywając się niepotrzebnych rzeczy i robiąc porządki, co, rzecz oczywista, jest sprawą godną pochwały i wartą naśladowania – zauważył Tomaszewski.
W podkrzyskiej placówce, która powstała przed siedmioma latami na miejscu byłego wysypiska, pracuje od samego początku. Jest jedynym pracownikiem i tylko, gdy udaje się na urlop jest tymczasowo zastępowany przez innego pracownika. O placówce wyraża się pochlebnie i z dumą pokazuje swoje „królestwo”. Zaasfaltowany plac z kontenerami, przeciwpożarowe zbiorniki wodne, funkcjonalny budynek administracyjny, bramę oraz ogrodzenie. Teren jest monitorowany i bezpieczny. Jedyne, co martwi „króla”, to zły stan dróg dojazdowych do placówki oraz brak drogowskazów, umożliwiających bezproblemowe dotarcie do miejsca przeznaczenia.
– Drogi dojazdowe zarówno ze strony szosy sużańskiej, jak i niemenczyńskiej są żwirowane i często, szczególnie w sezonie deszczowym są rozbite. Klienci narzekają, że jamy i wyboiny niszczą im podwozie. Mają poniekąd rację, bo remont samochodu bądź przyczepy też kosztuje – ze smutkiem w głosie zawyrokował Tomaszewski. Zauważył również, że więcej informacji na temat możliwości pozbycia się odpadów w cywilizowany sposób powinno być w starostwach, bo nie wszyscy ludzie korzystają z Internetu. – Często ludzie telefonują bezpośrednio i zadają wiele pytań, na które staram się udzielić wyczerpujących odpowiedzi – stwierdził. Dodał, że nie ma żadnych barier językowych, gdyż, jak i większość mieszkańców Wileńszczyzny, swobodnie rozmawia w trzech językach. – Gdyby zaszła taka potrzeba mógłbym udzielić informacji i po angielsku – zażartował, przyznając, że doświadczenie pracy w Wielkiej Brytanii nie poszło na marne.
Mimo tego, że w dniu wizyty „Tygodnika Wileńszczyzny” w podkrzyskiej placówce pogoda była dość chłodna, to klientów nie brakowało: pan Mirosław do kontenera wyładowywał karton i papier, a pan Šarūnas wraz z przyjacielem pozbyli się trocin, resztek materiałów budowlanych, ogromnej butli szklanej itd. Panowie zgodnie twierdzili, że placówka taka jest potrzebna i zapowiedzieli, że jeszcze niejednokrotnie skorzystają z jej usług i możliwości cywilizowanego zagospodarowania odpadów.
Pierwsze zorganizowane wysypiska śmieci pojawiły się na Krecie. W kulturze minojskiej odpady były wyrzucane do wykopanych w ziemi dziur i przysypywane kolejnymi warstwami piasku. W starożytnych miastach do składowania śmieci wykorzystywano także okopy lub wyschnięte studnie. W średniowieczu kwestia śmieci stała się już bardziej problematyczna, większość bowiem nieczystości była wyrzucana na ulice, czego konsekwencją były wybuchy epidemii unoszące ze sobą miliony ludzkich istnień. Z czasem w wielu miastach Zachodniej Europy powzięto odpowiednie środki zaradcze. Czyszczono ulice i studnie, pojawiły się pierwsze zakazy wyrzucania odpadów do rynsztoków, studni i strumieni, a także ograniczenia związane z hodowlą zwierząt gospodarskich w obrębie granic miasta. Pod koniec XIX wieku na skutek rozwoju nauki wzrosła również społeczna świadomość nierozerwalnego związku higieny ze zdrowiem ludzi, a sprawa zmniejszenia ilości i właściwego składowania odpadów stała się jedną z priorytetowych kwestii politycznych. Zaczęto budować spalarnie oraz zakładać wielkie wysypiska śmieci, chociaż niejednokrotnie wiązało się to ze szkodliwym oddziaływaniem na środowisko. Dopiero w latach 80. XX wieku walkę o przestrzeganie norm związanych z ochroną przyrody podjęły społeczne ruchy ekologiczne.
Od kilkunastu lat europejskim symbolem dbałości o środowisko jest Szwecja. Edukacja ekologiczna rozpoczyna się tam już w wieku przedszkolnym, więc dzieci od najmłodszych lat uczą się jak żyć w zgodzie z naturą. Poza ewidentnymi korzyściami dla przyrody, recykling przynosi Szwedom wymierne zyski finansowe. Mieszkańcy tego kraju nie tylko skrupulatnie zbierają swoje odpady, ale skupują je także od Norwegów i Holendrów, by potem wykorzystać jako surowiec energetyczny.
Zygmunt Żdanowicz
Fot. autor
Tygodnik Wileńszczyzny