„Wieloryb miał w żołądku ponad 40 kilogramów plastiku”, „Nowe badanie wykryło plastik w jelitach każdego żółwia morskiego”, „Plastik stanowił 45 proc. wagi martwego albatrosa” – coraz częstsze są wiadomości opatrzone drastycznymi fotografiami tego typu w mediach opisujących straszliwe sytuacje, które niszczą florę i faunę. Nie ma się co dziwić. W niektórych regionach oceanu, np. na obszarze Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci, pływa 180 razy więcej plastikowych śmieci niż jedzenia.
Najbardziej niebezpieczny jest tzw. mikroplastik powstający w wyniku rozpadu większych odpadów. To cząsteczki tworzyw sztucznych o średnicy mniejszej niż 5 milimetrów, które zwierzęta mylą z pokarmem.
Mikroplastik, który mamy w sobie jest niewidoczny gołym okiem. To nie znaczy jednak, że powinniśmy go bagatelizować. Badania pokazują, że przeciętny człowiek połyka rocznie aż 70 000 drobinek plastiku, które wydzielają toksyczne substancje chemiczne.
Mikroplastik jest m.in. w rybach morskich, które spożywamy. Jednakże to daleko nie wszystko. Według badań WHO, 90 proc. butelkowanych wód zawiera w sobie co najmniej kilkaset mikroskopijnych kawałków plastiku. Warto też pamiętać, że mikroplastik odpada z syntetycznych ubrań w czasie prania i trafia do wód gruntowych. W tym przypadku ważne jest kupowanie naturalnych materiałów i unikanie, zrezygnowanie z poliestrów. Drobinki plastiku można też znaleźć w kosmetykach, m.in. w peelingach czy w pastach do zębów.
Na podst. Onet.pl