95 lat temu rozegrała się Bitwa Warszawska 1920 r. Co przesądziło o zwycięstwie armii polskiej, która do tego momentu była w odwrocie po nieudanej wyprawie kijowskiej?
– W maju armia polska zdobyła Kijów, więc odwrót nie był procesem ciągłym. Na ostateczne zwycięstwo złożyło się wiele czynników. Za podstawowy trzeba uznać wielką mobilizację społeczeństwa. Pojawiało się wiele oddziałów ochotniczych oraz duże zaangażowanie towarzyszyło politykom. Kolejną kwestią jest planowanie, a więc bardzo mądre rozwiązanie opracowane w sztabie gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Zaplanowano ofensywę znad Wieprza. Było to bardzo ryzykowne, ponieważ główne uderzenie bolszewików poszło na Warszawę. Gdyby stolica padła, to kontrofensywa nie przyniosła by korzyści. Jak wiemy, Warszawa się obroniła, a kontrofensywa skutecznie odcięła wojska nacierające na dolny bieg Wisły. Musimy też wspomnieć o postawie żołnierzy. Byli zdyscyplinowani i bardzo dobrze wykonywali rozkazy.
Oprócz kwestii militarnych i politycznych wymienia się też kwestie moralne i ideologiczne.
– Sowieci mieli nadzieję, że ideologia komunizmu będzie na tyle mocną zachętą dla ludności polskiej, że społeczeństwo nie będzie chciało stawiać oporu. Zakładano, że ludność podejmie działania przeciwne, a więc podejmie próbę wywołania rewolucji na tyłach armii polskiej. Takiego zachowania społeczeństwa nie było. Polacy odrzucili ateizm komunistyczny i pozostali wierni wartościom chrześcijańskim. Kolejnym czynnikiem, na które powinno się zwracać uwagę, była pomoc zagraniczna.
Myśli Pan o dostawach węgierskich?
– Tak, to jest zapomniany element wojny polsko-bolszewickiej. Budapeszt w krytycznych momentach dostarczył nam ogromną ilość amunicji. Działo się to przy sabotażu rządu Czechosłowacji. To, co zrobili dla nas Węgrzy, była to pomoc najbardziej potrzebna i skuteczna.
Bitwa warszawska doczekała się określenia Cud nad Wisłą. Panie Profesorze, to był cud?
– Dla ludzi wiary zawsze obok czynników czysto ludzkich działają elementy nadprzyrodzone. Zwróćmy uwagę na symbolikę maryjnego święta 15 sierpnia oraz wielkie religijne zaangażowanie ludności i Episkopatu. To łączyło się z poczuciem obrony Polski i Europy przed napływem ateistycznego barbarzyństwa. W tych kategoriach można mówić o cudzie. Hasło „Cud nad Wisłą" miało także kontekst polityczny. Twierdzono, że to się dokonało w sposób tylko nadnaturalny, a czynnik ludzki nie odegrał większej roli. Miało to uderzyć w twórców sukcesu.
Po bitwie narodził się również spór, kto był rzeczywistym ojcem zwycięstwa – gen. Tadeusz Rozwadowski czy Marszałek Józef Piłsudski.
– Generał Rozwadowski po zamachu majowym był więziony. To było wielkim skandalem. Środowisko opozycyjne uważało takie potraktowanie bohatera wojny polsko-bolszewickiej za rzecz niesłychanie niesprawiedliwą. To wszystko było częścią szerszego konfliktu, który miał miejsce w XX-leciu międzywojennym. Piłsudski był symbolem obozu lewicowo-niepodległościowego, a później sanacyjnego, który realnie sprawował rządy dyktatorskie w kraju. Po drugiej stronie była opozycja, wśród której Narodowa Demokracja próbowała Piłsudskiego i jego obóz odsunąć od władzy. W tym kontekście toczył się spór o historie, podobnie jak ma to miejsce dzisiaj. Spór o historię był i jest częścią sporu politycznego.
Jednym z symboli stała się śmierć ks. Ignacego Skorupki.
– Nie tylko w samej bitwie, ale i po niej. Ksiądz Skorupko podczas bitwy posługiwał na newralgicznym odcinku frontu. Mówi się, że jego postawa mocno zagrzewała ducha bojowego wśród wojska, a szczególnie wśród ochotników. Po bitwie stał się symbolem zwycięstwa w tym znaczeniu, że jak wspominałem, wojna ta dokonywała się nie tylko na froncie, ale w wielkim stopniu dokonywała się w kulturze i ideologii. Ksiądz katolicki, który staje ramię w ramię z wojskiem i ginie w obronie Polski, i to kraju katolickiego, przed napływem bezbożnego komunizmu, to była to symbolika, która bardzo mocno działała na wyobraźnię. I to nie tylko żołnierzy, ale w pierwszej kolejności na gigantyczną większość społeczeństwa. Gdybyśmy mieli szukać analogii, to trzeba przytoczyć śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki, która w latach 80. bardzo mocno oddziaływała na świadomość Polaków. Ona pokazywała, czym komunizm jest w swej istocie. Pokazywała, na czym polegała walka Narodu Polskiego z komunizmem. Taką rolę w wojnie polsko-bolszewickiej i później odegrał ks. Skorupko. Gdy patrzymy na XX-lecie międzywojenne i chociażby wychowanie młodego człowieka, to postawa ks. Ignacego odegrała znaczącą rolę.
Bitwa została nazwana 18. najważniejszą w dziejach świata. Patrząc na sprawę w kategoriach historii alternatywnej, co by było, gdyby bolszewicy zajęli Warszawę?
– Kwestię tę często podejmują blogerzy, jednak musimy wiedzieć, że historycy nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić, co dałoby bolszewikom zwycięstwo. Faktem jest, że plany bolszewików sięgały bardzo daleko. Pamiętajmy, że komunistom chodziło o rewolucję ogólnoeuropejską, a później ogólnoświatową. Działania szły w tym kierunku, aby stworzyć wszechpanowanie komunizmu na świecie. Polska byłaby pierwszym etapem. Przywódcy zachodni tak tego nie rozumieli. A jeżeli rozumieli, to było ich niewielu. Pamiętajmy, że ani Brytyjczycy, ani Czesi nie byli skorzy, aby nam pomóc. Z kręgów mocnej lewicy europejskiej szły sygnały, że to polska armia jest agresorem i zagraża armii proletariackiej na Wschodzie. Można zakładać, że rewolucja w Niemczech, która trwała, mogłaby się połączyć z wojskami bolszewickimi i komunizm nie zatrzymałby się na Polsce, ale rozlałby się na Europę. A jak szła za tym skala zbrodni i zniszczeń, to wiemy z historii, badając dzieje krajów, w których komunizm w realny sposób zagościł.
Dziękuję za rozmowę.
Rafał Stefaniuk
"Nasz Dziennik"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.