"Uczta była całkiem po polsku. Stół był nakryty na sianie, nad nim w środku kręciła się gwiazda z opłatków. Od dwóch zup: grzybowej i migdałowej, aż do śliżyków, grochu i pszenicy z sytą, żadnej z potraw obrzędowych nie zabrakło. Adam jadł wszystkie i unosił się nad nimi, jak drudzy nad morskimi rybami. Osób było jak raz dwanaście. (...) Mickiewicz był promienny i szczęśliwy. Mówił, że się czuje odmłodzony o lat sześć, to jest o całą przeszłość po wyjeździe z Wilna. Zaczęto grać kolędy, m.in. „Anioł pasterzom mówił". Żadna z panien zaśpiewać nie umiała. Adam tak je z tego względu zawstydzał, że obie przyrzekły poprawę. Po wspólnych śpiewaniach zaczęły się rozmowy o różnych przypomnieniach i anegdotach, odnoszących się do dnia Wigilii u nas, w której solenizant prym trzymał".