Taka forma oficjalnego jadania na świeżym powietrzu sięga już średniowiecza i była nieodłączną częścią polowań, które były wówczas rozrywką numer jeden europejskich dworów. W pierwszych piknikach brało udział i po kilkaset osób. Broni palnej nie było, więc zmęczone galopem i strzelaniem z łuku towarzystwo musiało szybko uzupełniać kalorie. Kiedy służba zajmowała się oprawianiem łowieckiej zdobyczy, państwo rzucali się na myśliwskie menu, złożone głównie z mięsiw, ciast i mocno doprawionego wina.
W czasach renesansu natomiast, obowiązkowym elementem pikniku, a raczej wystawnego bankietu w pałacowych ogrodach, stał się jedwabny namiot. Dzięki niemu nie trzeba było przerywać uczty, gdy pogoda nie dopisała. „Zwykli zjadacze chleba” także lubili podjeść pod gołym niebem. Musieli się jednak zadowolić łąką lub zagajnikiem aż do rewolucji francuskiej. Wtedy to królewskie parki stały się wspólną własnością i zostały oblężone przez obładowanych wiktuałami „nowych Francuzów” traktujących piknik pośród (ex)królewskich żywopłotów jako swój patriotyczny obowiązek.
W ciągu kolejnych 50 lat piknik z leciutkiej rozrywki przeistoczył się w poważne przedsięwzięcie. Liczne zasady jego organizacji spisywano w poradnikach. Można w nich było przeczytać, że np.: idealne miejsce musi być ocienione (inaczej damy będą miały jedną rękę zajętą trzymaniem parasolki) i broń Boże w okolicy urwiska lub na wzgórzu (bo delikatne z natury niewiasty spłoszą się i dostaną niestrawności!).
Pikniki, jako posiłki „nieformalne”, odbywały się bez udziału służby, która wiozła na miejsce cały majdan składający się z góry zastawy, wozu z jedzeniem, koców etc., rozpakowywała, ustawiała i znikała, gdy tylko państwo się pojawiali. Potem rolę kelnerów przejmowali kawalerowie, podtykając unieruchomionym krynolinami damom co smaczniejsze kąski. Menu skomponowane było w zależności od tego, gdzie piknikowano i jak dostawano się na miejsce (łodzią, konno, automobilem).
Isabella Beeton, guru wiktoriańskiego „zarządzania domem”, zaleca w swoim poradniku, by na piknik dla 40 osób przygotować minimum 35 sycących dań! Do tego kilka rodzajów win, herbata, świeża lemoniada i desery. Pod koniec XIX wieku zaczęto rezygnować z bufetu na rzecz o wiele lżejszych kanapek. Wynaleziono także koszyk piknikowy. Każdy sztuciec i talerz był w nim mocno przypięty i nieczuły np. na niewygody podróży autem tudzież nieskrępowanej gorsetem wspinaczki na malownicze wzniesienie. I tak to piknik znowu stał się okazją do wyluzowania.
Rota